- Pomóc ci trafić do łóżka? - pyta spokojnym głosem Collin. Odrywam ręce od jego bioder i łapię za poły szlafroka, żeby się nim okryć. Momentalnie robi mi się głupio. Zaczynam się wstydzić tego, co przed chwilą robiliśmy.
- Nie trzeba. Dobranoc – mówię szybko i praktycznie wybiegam z łazienki. Bardzo żałuję, że mamy wspólną sypialnię, bo nie mam gdzie się ukryć.
Nawet przez moment waham się, czy nie wyjść na taras, bo dalej jestem rozpalona i potrzebuję chwili, żeby się uspokoić, ale ostatecznie rezygnuję. Moje włosy w dalszym ciągu są wilgotne, a temperatura na zewnątrz dopiero wiosenna. Nie mogę ryzykować kolejnym przeziębieniem.
Oddycham z ulgą, gdy słyszę szum wody. Collin jednak poszedł pod prysznic.
Szybko nakładam piżamę i chowam się pod kołdrę. Gaszę światło. Kładę się na samym brzegu łóżka i odwracam plecami do jego pozostałej części. Przez dłuższą chwilę wpatruję się w okno, ale po pięknej, wieczornej aurze zostało tylko wspomnienie. Nie jestem w stanie dostrzec ani jednej gwiazdy na niebie, gdyż wszystko zasnute jest chmurami. Chyba zbliża się zmiana pogody.
Uwielbiam wiosnę i lato, ale nienawidzę burz. Strasznie się ich boję. Gdy byłam młodsza i mieszkaliśmy jeszcze w domu po dziadkach, to przed oknem mojego pokoju rosło takie rozłożyste drzewo, na które często się wspinałam razem z Tonym. Mamie się to oczywiście nie podobało, ale nie za bardzo się jej słuchaliśmy i robiliśmy swoje.
Jednej letniej nocy rozszalała się tak gwałtowna burza z piorunami, iż drzewo zostało doszczętnie zniszczone. Huk pioruna uderzającego w konar wyrwał mnie ze snu. Zaczęłam krzyczeć wniebogłosy, ale ani mama, ani Tony nie byli w stanie mnie uspokoić. Mama stwierdziła, że trzeba mnie po prostu zostawić, żebym w końcu się wyciszyła i tak też zrobiła. Płakałam, aż padłam ze zmęczenia. Od tamtej pory bałam się każdej burzy, bo przypominał mi się ten straszny hałas i oślepiający blask, który wtedy rozerwał nocną ciemność.
Wyrzucam wspomnienie z dzieciństwa z głowy i wracam do obecnej sytuacji. Opieprzam się przez chwilę w myślach. Przecież nic złego się nie stało.
Oboje jesteśmy dorośli, wolni i ciągnie nas do siebie. Oboje pragniemy tego samego. Dlaczego uciekłam? Czego się boję? Chcę Collina. Chcę spędzać z nim noce i robić wszystko, bo przy nim czuję się piękna i pożądana.
Dlaczego nie mogę przyznać się, że przepadłam, tylko dalej walczę?
Dlaczego tak trudno jest potwierdzić, iż od jakiegoś czasu jestem jego? Czy to coś zmieni?
Zaciskam powieki, gdy słyszę, jak drzwi łazienki otwierają się. Nie unoszę ich nawet na chwilę, mimo że Collin kręci się po pokoju. Tak trochę czekam na to, co zrobi.
Otwieram oczy dopiero wtedy, kiedy czuję, jak materac po drugiej stronie łóżka się ugina. Nie wiem, czego się spodziewać. Od razu przejdzie do rzeczy?
Mam nadzieję, że nie będzie się upierał, żeby zapalić światło. Nie chcę, żeby na mnie patrzył z bliska, szczególnie nie na nogi. W łazience było jakoś inaczej – widział mnie w lustrze, a do tego nie skupiał się na bliznach, bo jego twarz cały czas była przy mojej. Zastanawiam się, jak to zrobić, żeby i teraz odciągnąć go od nóg. Wiem, jak to wszystko wygląda i naprawdę żałuję, że się wtedy oszpecałam. Nigdy nie myślałam, że kilka lat później moje blizny będą odstraszać ode mnie innych.
Staram się wstrzymywać oddech, gdy nasłuchuję każdego dźwięku, jaki pada za moimi plecami. Serce prawie podchodzi mi do gardła i zaczyna denerwować swoim zbyt głośnym dudnieniem, bo przez to wydaje mi się, że dźwięki z drugiej strony łóżka zostają zagłuszone. Wsłuchuję się jeszcze mocniej, ale dalej nic. Zastanawiam się nawet, czy nie opuścił pokoju, ale przecież słyszałabym, jak otwierałby drzwi.

CZYTASZ
W jego rękach [18+] ZAKOŃCZONE
Romance✨️Age gap ✨️ mafia ✨️ emotional scars ✨️zemsta ✨️ hate love ✨️ emocjonalny rollercoaster ✨️one house trope ✨️forced proximity ✨️rich vs poor Ayleen Richardson ma dwadzieścia dwa lata i mieszka z mamą, która choruje na chorobę nowotworową. Dziewczyn...