Niewiele myśląc ruszam w stronę bratowej. Dopiero mocny uścisk na moim biodrze przypomina mi, że przecież jestem „uwiązana do właściciela" i mam nie odchodzić od niego nawet na krok.
- Gdzie się wybierasz? - pyta Collin. Liczę, iż nie zauważył Coopera, bo zależy mi na rozmowie w cztery oczy. Bez kontroli szefa.
Próbuję na szybko wymyślić jakąś wymówkę, ale nieoczekiwanie z pomocą przychodzi... Camille. Tak ona.
Szok.
- Twoja asystentka na pewno chce przypudrować nosek. Chyba w łazience nie będziesz jej towarzyszył? - dopytuje swojego partnera niewinnym głosem.
- W zasadzie, to tak. Chciałabym skorzystać z toalety – potwierdzam. Rzucam Stewardowi nieśmiałe spojrzenie, ale tylko na chwilę, bo nie umiem za bardzo kłamać tak prosto w oczy. Mężczyzna za to nie przestaje mi się intensywnie przyglądać, jakby wyczuwał, że coś kręcę.
- Clark z tobą pójdzie. Poczeka przed drzwiami – poleca.
Nie uśmiecha mi się to, ale zawsze lepiej z ochroniarzem, niż z Collinem. Kiwam głową w podzięce za udzieloną łaskę i spoglądam na Camille. Od razu wyłapuje, o co chodzi.
- Wyjdź z tego pomieszczenia na korytarz i idź do końca. Trzecie drzwi po lewej – instruuje mnie. Mam nadzieję, że nie trafię do jakiejś piwnicy, ale powiedziała to przy swoim partnerze, więc raczej nie powinna kłamać. Dziękuję jej grzecznie i powoli odsuwam się od szefa. Nie jest to łatwe, gdyż mężczyzna naprawdę zachowuje się, jakby nie chciał mnie puścić.
- Może zatańczymy w tym czasie? - oferuje Camille, patrząc na niego z oczekiwaniem. - Jak Ayleen wróci będziesz mógł dalej pilnować, żeby się odpowiednio zachowywała. Jeden taniec ze mną? Co ty na to, kochanie? - uśmiecha się zachęcająco.
Steward bardzo powoli zabiera rękę z mojej talii, więc nie tracę ani chwili i ruszam w stronę korytarza. Nadine zniknęła mi z pola widzenia, ale po chwili mignęła w tłumie. Jej krwistoczerwone włosy i intensywnie zielona sukienka dość dobrze wyróżniały się na tle innych gości.
Niestety moje zdolności orientacji w terenie nie są tak dobre, więc gdy tylko wydaje mi się, że bratowa jest blisko, to za moment znika niczym duch. Staram się rozglądać dyskretnie, ale nie zmieniać swojego kursu, w końcu miałam iść do łazienki. Clark cały czas za mną podąża, dlatego też ostatecznie odpuszczam poszukiwanie Nadine i wychodzę na ten cholerny korytarz.
Od razu wpadam na jakiegoś faceta, który ratuje mnie przed upadkiem i chwyta dłońmi moją talię.
- Przepraszam – mówię, gdy udaje mi się trochę od niego odsunąć.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiada od razu. Cofam się o krok, jednak on nie zamierza mnie wypuszczać.
- Powiedziałam przepraszam, nie dziękuję – uściśliłam.
- Nie jestem głuchy – mężczyzna uśmiecha się do mnie szeroko. Muszę przyznać, że jest przystojny i bardzo elegancki, choć chyba przez to, iż ostatnie 10 dni przebywałam ze Stewardami, zaczęłam być podejrzliwa w stosunku do każdego typa w garniturze. Czasami to tylko przykrywka dla chujowego charakteru i podejrzanych intencji.
- Mógłby mnie pan puścić?
- Gdzie się spieszysz? Mogę cię zaprowadzić – odpowiada szybko i w dalszym ciągu trzyma dłonie po obu stronach moich bioder. Czuję się wybitnie niekomfortowo, gdy spogląda na mnie, jakby czegoś chciał. Czegoś niekoniecznie dobrego.
- Trafię sama. Proszę mnie puścić – mówię twardo.
- Słyszał pan, panie White. Proszę puścić asystentkę pana Stewarda – odzywa się nieoczekiwanie Clark. Zapomniałam, że przecież szedł za mną. Mój rozmówca odsuwa dłonie, ale nie robi kroku w tył, żeby dać mi przejść, a dalej stoi blisko i wbija we mnie zaciekawione spojrzenie.
CZYTASZ
W jego rękach [18+] ZAKOŃCZONE
ActionOPOWIADANIE 18+ ✨️Age gap ✨️ mafia ✨️ emotional scars ✨️zemsta ✨️ hate love ✨️ emocjonalny rollercoaster ✨️one house trope ✨️forced proximity ✨️rich vs poor Ayleen Richardson ma dwadzieścia dwa lata i mieszka z mamą, która choruje na chorobę nowotw...