Duch czy diabeł?

1.8K 67 2
                                    

Reszta dnia przebiega spokojnie. Po ponad dwugodzinny spotkaniu Vincenzo na powrót zaszył się w swoim gabinecie.
Umówiłam kolejne spotkanie z Panem Rothersem na przyszły poniedziałek które ma się odbyć w towarzystwie kilku specjalistów w kwestii technologii, finansów i marketingu co pokazuje, że Vincenzo przed podjęciem decyzji chce to skonsultować z ludźmi którzy się na tym znają.
Ale jak widać nie zamierza w ten projekt angażować swojego ojca dlatego właśnie nalegał na spotkanie w poniedziałek, jego pierwszy dzień jako prezesa.

Szykuje się właśnie do wyjścia kiedy z windy wychodzi Tom i kieruje się w moją stronę z trochę niepewnym uśmiechem na ustach.

- Wybacz Vicki nie wiedziałem, że już kończysz pracę. Znajdziesz dla mnie chwilę?

Wrzucam do torebki kalendarz i telefon po czym odkładam ją na biurko i przysiadam na jego krańcu.

- Pewnie Tom, w czym mogę Ci pomóc?

- Mam nowy program zabezpieczający do wgrania na twój komputer i służbowy laptop, to zajmie maksymalnie pół godziny - wskazuje na moje biurko.

- Cóż wolała bym żeby to poczekało do jutra - zerkam na zegarek - za piętnaście minut mam autobus a z doświadczenia wiem że w kolejnym będzie bardzo tłoczno.

- Twój sprzęt został mi jako ostatni i też kończę pracę mogę Cię podrzucić do mieszkania - uśmiecha się tym razem szczerze. - Po za tym nowemu szefowi zależy żeby nowe zabezpieczenia zostały zainstalowane jak najszybciej.

Zerkam przez ramię na gabinet Vincenza.
Ciekawe czemu tak bardzo mu na tym zależy? Do tej pory nie mieliśmy żadnych włamań do systemów ani kradzieży danych a z tego co wiem jesteśmy dobrze przygotowani na ataki hakerów.
Mężczyzna podnosi wzrok jak by wyczuł że na niego patrzę przez co uciekam spojrzeniem na Toma.
Wybija nerwowy rytm palcami na swoim udzie.

- Proszę Vicki nie chce podpaść pierwszego dnia a wydaje mi się że Pan Santoro nie jest typem człowieka który grzeszy cierpliwością.

Zdecydowanie zgadzam się z tym stwierdzeniem i nie mam serca skazywać Toma na nieprzyjemności ze strony Vincenza. Wzdycham cicho i przytakuje biorąc torebkę z biurka.

- Dobra niech będzie. Skoczę w tym czasie do pobliskiego sklepu i zrobię małe zakupy na kolację. Jak skończysz zabierz mojego laptopa i spotkamy się na parkingu.

Tom od razu zajmuje moje miejsce i bierze się do pracy a mi nie pozostaje nic innego jak zebrać się do wyjścia.

Dwadzieścia minut później czekam na podziemnym parkingu z dwiema torbami zakupów. Skoro mam okazjonalną podwózkę to szkoda by było nie skorzystać skoro moje Złotko prędko nie wróci od mechanika.
Przeglądam instagrama kiedy z windy wychodzi Vincenzo i przystaje na mój widok.

- Panna Davis. Z tego co zauważyłem zniknęła Pani z biura jakieś pół godziny temu. - unosi ciemną brew i przechyla lekko głowę w bok - chowa się tu Pani?

Prycham na tę niedorzeczność i chowam telefon do torebki.

- Skończyłam pracę o piątej tak jak powinnam i nie mam w zwyczaju się chować.

Unoszę wysoko brodę i nie spuszczam wzroku z mężczyzny. Podchodzi do mnie utrzymując moje spojrzenie.

- Więc co Pani tu jeszcze robi?

VincenzoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz