Żegnaj stary,

1.8K 79 0
                                    

Po zrozumieniu prawdy nie pojawiłam się w biurze w poniedziałek ani w żaden inny dzień w czasie przerwy świątecznej choć wcześniej planowałam pojawić się kilka razy by uporządkować pewne sprawy potrzebne do zamknięcia roku.
Trudno, będę miała więcej pracy po powrocie.
Te kilka dni do świąt wykorzystałam na porządki w domu jako, że mechanik co chwilę wydłużał czas oddania mi samochodu bo znajdował coś nowego do naprawy. Moje Złotko po raz kolejny przekracza swoją wartość dlatego obiecuję sobie, że to ostatni raz kiedy oddałam je do warsztatu. Kiedy znów się zepsuje kupię nowy samochód a temu pozwolę na spokojną emeryturę na złomowisku wśród innych staruszków. Moja świąteczna premia pozwala mi na ten wydatek bez ruszania oszczędności co znacznie ułatwia sprawę w podjęciu tej trudnej decyzji.

Święta jak co roku spędziłam przed telewizorem oglądając filmy familijne w piżamie opychając się pysznościami zamówionymi z pobliskiej knajpki która oferuje catering świąteczny. W rogu pokoju mrygała kolorowymi światełkami choinka utrzymując bożonarodzeniowy nastrój i jak Boga kocham nic więcej nie brakowało mi do szczęścia. Cisza, spokój i czas dla siebie którego na co dzień nie mam zbyt wiele.
Jedynie samotny sylwester wywoływał we mnie smutek. Kate w tym roku wyjechała z mężem i dziećmi w góry by skorzystać ze świetnych warunków narciarskich tym samym uciekając przed świątecznym zapieprzem w kuchni.
Cholerna spryciara.
Reszta naszej paczki rozjechała się po kraju by spędzić święta z rodziną a ja zostałam sama jak palec w tym wielkim mieście.

Przeszło mi przez myśl by pójść do jakiegoś klubu i spędzić tę noc wśród masy obcych pijanych ludzi ale zamiast tego dwie godziny przed północą w dżinsach i grubym wełnianym płaszczu pakuje się do taksówki z butelką wina i szampana w torbie.
Podaję kierowcy adres LS Holding i w ciszy obserwuje świat za oknem samochodu który szykuje się na pożegnanie starego i powitanie nowego roku.
Grupki ludzi pomimo mrozu tłoczą się na ulicach popijając coś z papierowych kubeczków, inni wystrojeni przemierzają zaśnieżone chodniki. Wszyscy uśmiechnięci i zapewnię pijani biorąc pod uwagę obecną godzinę.

W centrum jak nigdy nie ma korków więc do celu docieramy dość szybko. Płace zawyżoną kwotę za przejazd i otulając się szczelnie płaszczem biegnę do biurowca.
Cały budynek pogrążony jest w mroku i tylko na recepcji gdzie siedzi ochroniarz pali się światło.
Otrzepuje kozaki ze śniegu przed wejściem, życzę ochroniarzowi szczęśliwego nowego roku i udając, że nie widzę jego zdziwionej miny odbijam identyfikator przy bramce kierując się do windy.
Docieram na najwyższe piętro i od razu po wyjściu z windy zapalam słabe światło w przejściu między częścią biurową a strefą z salami konferencyjnymi i gabinetem prezesa gdzie znajduje się moje biurko pozostawiając tym samym to drugie w półmroku.
Ściągam płaszcz, wieszam go na oparciu fotela i ruszam do kuchni w poszukiwaniu kieliszka.
Po kilku minutach wracam ze szkłem, otwieraczem i miseczką orzechów które znalazłam w szafce. Od razu otwieram wino, zalewam kieliszek do połowy, siadam w fotelu i odwracam się na nim w kierunku panoramy miasta. Ten rok zakończę ze wspaniałym widokiem na fajerwerki.

Upijam właśnie pierwszy łyk wina, kiedy za moimi plecami rozlega się głęboki z głos z obcym akcentem. Moje ciało reaguje instynktownie, spinam się, podskakuje w miejscu przez co zawartość szkła zamiast trafić do ust w dużej ilości ląduje na moim swetrze a serce ze strachu podskakuje mi do gardła.

- Co Pani tu robi Panno Davis?

W jednej chwili zrywam się z fotela i obracam w kierunku głosu.
Vincenzo stoi w ciemnościach otwartych drzwi swojego nowego gabinetu z dłońmi w kieszeniach.

- Cholera jasna nie zakrada się tak do ludzi! Wystraszył mnie Pan!

Odstawiam pusty już kieliszek na biurko i odklejam mokry sweter od ciała. Mimo ciemności dostrzegam wielką ciemną plamę.

VincenzoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz