Karty na stół.

1.7K 75 1
                                    

ON WIE.

Te słowa huczą mi w głowie przebijając się przesz szum krwi która przez wzrost adrenaliny krąży jak szalona w moim ciele.
Czuję wypieki na policzkach tak mocne że na pewno przebijają się przez makijaż.
Wracają słowa którymi opisywałam swoje fantazje w internetowym dzienniku i robi mi się niedobrze.
Pisać jako osoba całkowicie anonimowa to jedno ale świadomość że czytelnik wie dokładnie kim jestem? Że to co piszę jest o nim? To zupełnie inna sprawa. W tym momencie czuję się tak jak bym siedziała naga. Odkryta że wszystkich warstw i bezbronna jak dziecko.

Potrzebuje dłuższej chwili żeby się poskładać a Vincenzo mi ją daje jednak wzrok wbity we mnie dokładnie rejestruje co dzieje się w moim wnętrzu.
Nie mam odwagi by otworzyć oczy i zobaczyć triumf z wygranej którą emanuje.
Ta dziwna gra którą rozpoczęliśmy kilka tygodni temu dobiegła końca. Przegrałam z kretesem nie mając szans już na starcie choć mężczyzna momentami oddawał mi prowadzenie.
Czego zażąda jako nagrody? Bo z tego co zdążyłam zauważyć pragnie Mnie.

Zdobyć. Posiąść. Złamać.

Słyszę szum wyciąganych kartek i uchylam jedną powiekę.
Na krawędzi biurka pojawiła się kolejna NDA tym razem dotycząca jego osoby.

- Podpisz.

Jedno krótkie i stanowcze polecenie. Tylko tyle wypada z jego ust.
Drżącą dłonią ściskając długopis podpisuję dokument bez czytania. Nie widzę w tym sensu. Przynajmniej to co się między nami wydarzy, każde słowo które padnie od tej pory zostanie zabezpieczone wiążącym papierkiem.

- Co teraz? - słowa wypadające z moich ust są ledwie głośniejsze od szeptu.

- Teraz Panno Davis podpisze Pani regulamin. Dostanie ostrzeżenie na temat wykorzystywania służbowego sprzętu w celach prywatnych oraz spóźnienia z przerwy na lunch.

Zaskakuje mnie to na tyle że prostuje się w fotelu.

- Wrócimy do spraw ważnych które mamy do omówienia - spłata dłonie i czubkami palców dotyka gładko ogolonej brody. - A kiedy wybije piąta wróci Pani do mojego gabinetu nie jako Panna Davis tylko jako Victoria i załatwimy sprawy między nami.

Mówiłam o widocznym triumfie? Ani trochę się nie pomyliłam. Cała jego postawa emanuje władczością i pewnością siebie. Ciemne oczy błyszczą z radości a usta wykrzywione są w półuśmiechu. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wstyd i zażenowanie ustępują miejsca złości. Naprawdę chce się bawić w to co po pracy zostaje po pracy? Co za arogancki dupek. Skoro nie będzie wyciągał poważnych konsekwencji służbowych nie mam zamiaru tańczyć jak mi zagra.
Podpisuje regulamin i stanowczym gestem oddaje mu dokumenty po czym wstaje.

- Przepraszam za spóźnienie i za to że wykorzystuje służbowy sprzęt. To się więcej nie powtórzy.

- Bardzo się cieszę, że to słyszę a teraz siadaj. Mamy dużo pracy.

Otwiera swojego laptopa i czeka aż zajmę swoje miejsce. Ja jednak jestem gotowa żeby opuścić jego gabinet.

- Prześlę wszystko meilem, gdyby były jakieś wątpliwości proszę dać znać od razu naniosę poprawki.

- Siadaj. - znów ten ton.

Nie mam wyboru i wracam na miejsce. Otwieram laptop i odpalam harmonogram. Jakoś wysiedzę. Załatwimy to szybko a potem ucieknę do siebie i jakoś przetrwam ten dzień.

- No więc wyślę teraz harmonogram oraz dwa spisy. Jeden dotyczy wywiadów dla prasy która nie odpuszcza a drugi jest listą zaproszeń na imprezy. Cześć z nich to przyjęcia charytatywne ale większość to poprostu przyjęcia osób które chciała by Pana poznać.

VincenzoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz