Brawo Davis.

1.7K 78 3
                                    

          Noworoczny poranek spędzam zakopana w pościel użalając się nad swoją głupotą. Poczucie winy i wstyd są tak głębokie że jedyne na co mam ochotę to zasnąć i spać tak długo aż wszystko odejdzie w zapomnienie. Sen jednak nie przychodzi, powracają za to wspomnienia ostatniej nocy i rozpalają moje zdradzieckie ciało.
Nigdy nie spotkałam mężczyzny który tak bardzo by na mnie działał. Nigdy żaden z kochanków nie doprowadził mnie do orgazmu pocałunkami i dotykaniem przez ubranie. Ba, nigdy żaden nie potrafił sam doprowadzić mnie do końca. Jeśli chciałam zaznać spełnienia musiałam brać sprawy we własne ręce ale Vincenzo? Wystarczyło że mnie dotknął a ja płonęłam, wystarczyło, że nacisnął w odpowiednim miejscu a ja rozpadłam się na kawałki z siłą trzęsienia ziemi.
Jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji to wylać z siebie to wszystko. Chwytam więc laptopa, wchodzę na dziennik i pisze.
Pisze o tym co się wydarzyło, o uczuciach jakie to we mnie wywołało a potem o wyobrażeniu tego co mogło się wydarzyć gdybym jak tchórz nie uciekła. Bo gdzieś głęboko w środku chciałam żeby nie pozwolił mi na ucieczkę. Chciałam żeby z całą swoją stanowczością złapał mnie w ramiona, rozebrał, rozłożył na swoim biurku i wziął wszystko czego pragnął.
Po sposobie w jaki mnie osaczał podczas pocałunków, wspomnieniu jak walczył ze mną o całkowitą dominację a orgazmem próbował wymóc na mnie uległość wiem że ten seks zniszczył by moje dotychczasowe doświadczenia.

Udaje mi się zasnąć dopiero po opublikowaniu nowego postu w dzienniku. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki emocjonalny sztorm w moim wnętrzu ustępuje.
Budzę się dopiero kiedy na zewnątrz zapada zmrok i wcale nie czuję się dobrze. Nos mam zatkany, boli mnie gardło i cała się pocę. Leżę opatulona kołdrą a mimo to jest mi okropnie zimno.
Nocna wędrówka w mrozie bez wierzchniego okrycia ma swoje konsekwencje. Kto by pomyślał że złapanie taksówki w centrum miasta zajmie mi tyle czasu? Bez telefonu który zostawiłam w płaszczu szłam w stronę mieszkania próbując zatrzymać każdy samochód który mnie mijał. Udało mi się to dopiero w połowie drogi a kierowca który się zlitował podkręcił ogrzewanie jak tylko wsiadłam do środka. Zdążyłam jednak przemarznąć do kości.

Z jękiem wychodzę z łóżka w poszukiwaniu jakiś leków w kuchni. Jedyne co znajduje to tabletki do ssania na gardło i jakieś przeciwbólowe. Wracam do laptopa, włączam komunikator i z ulgą dostrzegam że Kate jest online.

Ja: SOS! Potrzebna przyjacielska pomoc !

Trzy kropki wskazujące że odpisuje na moją wiadomość nigdy jeszcze nie sprawiło mi takiej radości.

Kate: Na posterunku! W czym mogę Ci pomóc?

Ja: Masz troje dzieci, twoja apteczka na pewno ma coś na gorączkę i zasmarkany nos. Mogła byś wysłać mi taksówką coś co postawi mnie na nogi?

Opieram się na poduszce czekając na jej odpowiedź. Pomimo tabletki którą połknęłam głowa boli mnie coraz bardziej do tego zaczynają piec mnie oczy.

Kate: Daj mi 15 minut. Już do Ciebie jadę.

Przy jej zdjęciu w komunikatorze pojawia się czerwona kropka co sygnalizuje że się wylogowała. Zamykam laptopa, odkładam go na stolik nocny i nawet nie wiem kiedy zasypiam.
Budzi mnie głośne walenie do drzwi wejściowych. Zwlekam się z łóżka opatulając szczelnie kołdrą, zapalam światło w salonie i nie patrząc przez wizjer otwieram drzwi.
Kate ładuje się do mojego mieszkania z siatką w ręku i bez ceregieli mnie opieprza.

- Jezu dziewczyno już miałam wzywać policję! Dzwonię na komórkę, wale do drzwi, drę się jak wariatka od dziesięciu minut a ty nic! Mogłaś zostawić otwarte drzwi zamiast się barykadować od środka!

VincenzoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz