Prolog

31 3 0
                                    

Dokładnie rok temu runął jej świat.

I choć wielu mogłoby twierdzić, że przecież ludziom zdarzają się większe tragedie, dla niej to był koniec. Koniec jej osiemnastoletniego wówczas życia. Tak przynajmniej wtedy jej się wydawało.

Nie widziała sensu w tym żeby rano wstać z łóżka, zjeść śniadanie, wyjść z domu i uśmiechać się sztucznie do ludzi udając, że nadal jest tą pełną życia dziewczyną, która wszystkim wkoło niosła radość. Była świadoma tego, że tej dziewczyny już nie ma. I że już nigdy nie wróci.

Kiedy rok temu, pewnego listopadowego wieczora, jej serce pękło i rozsypało się na milion kawałków, wiedziała, że już nigdy się po tym nie pozbiera. Nie da się poskładać czegoś co rozsypało się w drobny mak, bo choćby człowiek poświęcił na to całe swoje życie nigdy nie znajdzie wszystkich kawałków. W tej układance już zawsze będzie czegoś brakowało. Na zawsze pozostanie pustka po tych brakujących elementach.

I Noemi o tym wiedziała. Pomimo ogromnego bólu rozdzierającego ją od środka, postanowiła żyć dalej. Pozwoliła sobie tylko na kilkanaście dni wszechogarniającej rozpaczy. Zamykała się wtedy w pokoju próbując po prostu przetrwać. Czekała aż kolejna fala bólu minie. A kiedy ból był już tak silny, że wszystko w niej krzyczało, chowała twarz w poduszkę i wycierała pojedyncze łzy.

W dzień nie pozwalała sobie na płacz. Nie chciała żeby jej rodzina czy znajomi widzieli jaka jest słaba. Bo Noemi nie była słaba. Była niezwykle silna. Tłumiła wszystkie uczucia w sobie i sama sobie z nimi radziła. Nigdy nie pokazywała jak bardzo ktoś ją zranił. Doskonale udawała obojętność dzięki czemu wszyscy, którzy ją znali uważali ją za osobę silną emocjonalnie. Sprawiała wrażenie, że nic nie może jej zranić.

Dopiero w nocy, kiedy zostawała sama pozwalała sobie na chwilę słabości. Łzy, które tak wytrwale tłumiła za dnia, w nocy spływały całymi strumieniami uwalniając ból, który zabijał ją od środka.

W tym czasie Noemi cieszyła się, że noce są długie. Że może wtedy uwolnić te wszystkie tłumione w środku emocje. Wiedziała, że dzięki temu, swego rodzaju katharsis, będzie mogła następnego dnia normalnie funkcjonować. Jej rodzina zobaczy, że jest smutna, ale to przecież normalne w takiej sytuacji. Nikt nie będzie próbował jej pocieszać bo przecież nie leży na kanapie zawinięta w koc i zalana łzami jak jej koleżanki po rozstaniu z chłopakiem.

Nie. Noemi tego nie potrzebuje. Nie potrzebuje współczujących spojrzeń, ciągłych pytań jak się czuje ani nic nieznaczących zapewnień, że wszystko będzie dobrze.

Dlatego, kiedy po kilkunastu przepłakanych nocach Noemi poczuła, że nie ma już więcej łez, a ból stał się całkiem do zniesienia, postanowiła wziąć się w garść. Obiecała sobie, że już nigdy nie pozwoli nikomu się tak zranić. Zaczęła znów wychodzić do znajomych, uśmiechać się do wszystkich i czerpać z życia to co najlepsze.

I chociaż wiedziała, że ten ból zostanie już z nią na zawsze to nauczyła się z nim żyć. Z biegiem czasu przyzwyczaiła się też do pustki w swoim sercu, którą ciągle czuła, ale którą udawało się jej ignorować.

Dziś Noemi była już w innym miejscu.

Trudne szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz