Rozdział 6

3K 123 18
                                    

Nie podoba mi się zbytnio ten rozdział but what can i say?


Po rozmowie z Draven'em na naszym ostatnim spotkaniu, postanowiłam sobie dwie rzeczy, które chcę spełnić.

1. Znaleźć odpowiedniego prawnika, który pomoże mu wyjść wcześniej z więzienia lub chociaż pomoże mu ze zwolnieniem czasowym.

2. Pójść na grób siostry Draven'a, Raven i odświeżyć go tak jak zrobiłby to Draven.

Drugi podpunkt wydawał się dużo łatwiejszy niż ten pierwszy. Bo jak do cholery, miałam znaleźć dobrego prawnika, jako siedemnastolatka bez pieniędzy.

Więc postanowiłam zastanowić się nad tym później. Czas na realizację planu z czyszczeniem grobu Raven Shade.

Problem był taki, że nie mogłam wynieść z domu różnych detergentów i pozostać niezauważalną. Więc tu pojawiały się kolejne dwie opcje.

Pierwsza, poprosić o pomoc Isabellę, chociaż nie powinnam bo równało się to z powiedzeniem jej o zmarłej siostrze, czego nie wiem czy chce Draven.

Druga, kupienie wszystkich potrzebnych rzeczy z oszczędności, co było by prawdopodobnie marnotrawstwem, ponieważ z pewnością nie zużyłabym wszystkiego i musiałabym to wyrzucić.

Szczerze, żadna z tych opcji mi się nie podobała. Dopóki do mojej głowy nie wleciał pomysł. Czułam jakby żarówka zapaliła mi się nad głową, tak jak w kreskówkach.

Opcja numer trzy była taka, że poprosiłabym panią Roberts, którą niedawno podwiozłam do sklepu, by pożyczyła mi te produkty. Oczywiście oddałabym jej pieniądze za zużytcie ich i przy tym nie marnowała niczego.

To był pomysł, który faktycznie mógł wypalić, bo przecież znałam adres staruszki, więc z pewnością mogłabym tak podjechać. W najgorszym wypadku, jeśli plan by nie wypalił, a Julie nie pożyczyłaby mi tych rzeczy lub nie zastałabym jej w domu, zrealizowałabym opcje numer jeden, wtajemniczając we wszystko Isę.

- Mamo, mogę jechać do Isabelli? - spytałam zbiegając ze schodów.

Kłamanie stało się moim nawykiem, odkąd poznałam Draven'a. Wcześniej praktycznie nie zdarzyło mi się tak często kłamać.

- Znowu do niej? - kobieta uniosła brew - Dziecko, a czy ty może pomyślałaś, że się narzucasz jej rodzicom? Nie bądź niekulturalna i ich nie nachodź.

Nawet jeśli faktycznie jechałabym do Isy, byłam pewna, że jej rodzice nie mieliby żadnego problemu. Jej mama zawsze przyjmowała mnie z otwartymi ramionami, a jej tato cieszył się i żartował, że wreszcie może porozmawiać w ich domu z kimś inteligentnym.

- Pani Harp - nie mogłam przecież ujawnić przy matce, że zwracam się do niej po imieniu - Zaprosiła mnie, bo zrobiła słodkie bułeczki i chciała bym ich spróbowała.

Mama pokręciła głową ze zdegustowaną miną, ale wreszcie mnie puściła. Zadowolona dojechałam pod dom Pani Roberts i dopiero wtedy oblał mnie stres.

Chryste, to niemal bezczelne prosić starszą kobietę o taką przysługę.

Jednak było już za późno. Ponieważ Julie zauważyła moje auto i wyszła na ganek z uroczym uśmiechem. Przeklnęłam pod nosem i wysiadłam z samochodu, idąc w jej kierunku.

- Dzień dobry! - zawołałam.

- Witaj dziecko - dopiero teraz ujrzałam rudego kota na jej rękach - Co cię do mnie sprowadza?

Przełknęłam ślinę, by zwilżyć gardło. Ręce nieknotolowanie mi się trzęsły, a ja kompletnie nie mogłam nad tym zapanować.

- Mam taką małą sprawę - oznajmiłam - Chodzi o to, że mój przyjaciel jest od paru lat za granicą - kłamstwo niemal parzyło mój język - Poprosił mnie o posprzątanie nagrobka jego mamy, bo sam nie da rady bez płakania. Rozumie Pani, dalej nie otrząsnął się po jej stracie. Moja mama nie lubi tego kolegi, więc nie mogę wynieść z domu rzeczy do sprzątania, bo spyta po co mi one - i wreszcie głowne pytanie - Czy mogłaby mi pani pożyczyć te pare detergentów, bym mogła mu pomóc? Oddam za wszystko.

Red TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz