Rozdział 7

995 63 13
                                    

Poznajcie ekipe wpierdolu xd
Miłego czytania!!!




Dziś poraz kolejny miałam się zobaczyć z Draven'em. Tak, mój plan z rejestrowaniem się do niego, co moja mama nazywała samodzielnością, myśląc że umawiam się do ojca, się powodził. Szło nawet lepiej niż się spodziewałam.

Dziś to mama zawiozła mnie pod więzienia, ponieważ mój samochód pożyczył Michael, gdyż jego uległ dziwnemu wypadkowi. Po trzy śruby w każdej oponie. Było to dla mnie niecodzienne, jednak mama stwierdziła, że mógł to być jeden z jej niezadowolonych klientów, chcący się zemścić i prawdopodobnie pomylił jej samochód z samochodem mojego brata.

Bezpiecznie przeszłam przez kontrolę i ruszyłam do sali widzeń, w której powinnam znaleźć Draven'a.

Ale jego tam nie było.

Nie było go przy naszym stoliku. Nie było go na sali. Nie było go nigdzie.

Grzecznie usiadłam przy pustym stoliku, przy którym głównie siedzieliśmy i postanowiłam zaczekać. Zestresowana stukałam paznokciami o plastikowy blat, niosąc ciche echo po sali pełnej różnych głosów. Po dłuższym czasie zagadałam do jednego ze służb więziennych, pytając o Draven'a.

- Osadzony nie przyjmuje dziś odwiedzających. - Powiedział niezbyt miły mężczyzna.

Potaknęłam, i spokojnym krokiem odeszłam od niego. Ostatni raz obejrzałam się po sali, licząc że może jeszcze się pojawi. Ale tak nie było. Westchnęłam cicho i ruszyłam w stronę wyjścia. Grzecznie pożegnałam się z pracownikiem, którego minęłam przy wyjściu i ruszyłam w stronę najbliższego przystanku autobusowego.

W międzyczasie naciągnęłam kaptur na głowę, gdy malutkie kropelki deszczu zaczęły skapywać na moje włosy. Schowałam się pod małym daszkiem przystanku, cierpliwie czekając na mój autobus. Gdy wreszcie ten nadjechał, zajęłam miejsce pod oknem i wcisnęłam słuchawki do uszu, puszczając na nich Adele.

Wpatrywałam się w widoki zza okna, jak deszcz skraplał szyby lub obserwowałam ludzi idących chodnikiem. Moje palce spokojnie podrygiwały w rytmie muzyki na moim kolanie, przejeżdżając obok cmentarza, gdy nagle coś zwróciło moją uwagę.

A dokładniej ktoś. Trójka nieznanych mi chłopaków, siedziała właśnie nad grobem Raven, młodszej siostry Draven'a. Nie mogłam ukryć dziwnego uczucia, które towarzyszyło mojemu sercu, myśląc że ta trójka mogłaby zrobić coś z pomnikiem. Nie zastanawiając się dłużej, podeszłam do kierowcy.

- Przepraszam, czy mógłby mnie Pan wysadzić tutaj? - spytałam, a mężczyzna spojrzał na mnie.

- Jest panienka pewna? Zbiera się na ogromną burzę. - odrazu potaknęłam, a kierowca z cichym westchnięciem zatrzymał autobus, i otworzył dla mnie drzwi.

Wyskoczyłam z autobusu, naciągając mocniej kaptur na moją głowę, mając nadzieję że nie zmoknę zbyt mocno. Zacisnęłam zęby widząc błoto na moich butach i odwróciłam wzrok by się tylko nie rozpłakać. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę cmentarza, ale zatrzymałam się tuż przy bramie do wejścia. Spojrzałam na chłopaków siedzących przy grobie, każdy z nich był ubrany podobnie. Moim zdaniem wyglądali lekko jak hipisi.

Mogli być też niebezpieczni... - pomyślałam.

Jednak zanim moje stopy same zaprowadziły mnie w kierunku grobu Raven, wyciągnęłam telefon i wysłałam swoją lokalizację do Isy, dla własnego bezpieczeństwa. Zatrzymałam się tuż za nimi, nie wiedząc czy już mnie zauważyli, czy jeszcze może mam szansę na ucieczkę. Gdy stałam tak za nimi, dostrzegłam że są dużo wyżsi ode mnie. Praktycznie o całą głowę.

Red TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz