Rozdział 10

675 47 3
                                    

Po tym niepokojącym telefonie, z którego dowiedziałam się o wypadku Isy, minęło piętnaście minut, w których zdążyłam zamówić taksówkę i być już w drodze do szpitala. Moje ciało drżało ze strachu, zmartwienia i szoku. Gorące łzy spływały po moich policzkach, a taksówkarz posyłał mi zdezorientowane spojrzenie, co chwilę pytając czy wszystko ze mną w porządku. Wreszcie, w połowie drogi, wyciągnęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.

- Zinna, nie mogę teraz. Jestem na spotkaniu. - usłyszałam ściszony głos matki po paru sygnałach.

- Mamo... - niemal zapłakałam do telefonu.

Kobieta chyba musiała słyszeć jak żałośnie brzmię, bo po chwili słyszałam już szmery, szepty i stukot szpilek o posadzkę.

- O co chodzi? - spytała neutralnym tonem.

- Isa miała wypadek. - powiedziałam ze ściśniętym gardłem. - Autem Michael'a.

- Słucham?! - podniosła głos. - Isabella miała wypadek autem Michael'a?! Jakim prawem ta cholerna dziewucha jeździła autem twojego brata?!

Załkałam cicho, przez co taksówkarz znów posłał mi zmartwione spojrzenie. Przycisnęłam dłoń do ust, chcąc się uspokoić i uciszyć, ale moje ciało drżało coraz mocniej.

- Ja jej go pożyczyłam. - zaszlochałam do telefonu. - Mamo ona jest w szpitalu...

Mój głos się załamał. Zaszlochałam głośniej, starając się to stłumić ręką. Usłyszałam ciężkie westchnięcie w głośniku, po czym Annabelle znów się odezwała.

- Gdzie teraz jesteś?

- W taksówce, jadę do szpitala. - wybełkotałam przez rękę. - Mamo, boję się...

Kolejne ciężkie westchnięcie z jej strony.

- Zadzwoń do mnie jak już się czegoś dowiesz. - powiedziała nerwowym tonem. - Musze kończyć, mam spotkanie. Do usłyszenia.

Sekundę później usłyszałam dźwięk oznajmiający zakończenie połączenia. Wrzuciłam telefon z powrotem do kieszeni. Przepłakałam całą drogę do szpitala, aż wreszcie nawet Pan taksówkarz się nade mną ulitował i podał mi chusteczkę. Wreszcie dojechaliśmy pod szpital, a ja niemal wyskoczyłam z pojazdu, jednocześnie podając kierowcy pieniądze. Ten posłał mi osttatnie współczujące spojrzenie, później tylko mógł obserwować jak biegnę do wejścia szpitala. Potruchtałam od razu w stronę recepcji, patrząc na pracowniczkę błagalnym wzrokiem.

- Isabella Harp. - wydyszałam. - Miała wypadek samochodowy.

- Jest Pani kimś z rodziny? - starsza blondynka spytała, klikając coś w komputerze przed sobą.

Otworzyłam usta, ale szybko je zamknęłam i tak kilka razy. Widziałam już jak recepcjonistka otwiera usta, by najprawdopodobniej mi odmówić, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.

- Jest naszą kuzynką.

Odwróciłam się i spojrzałam w górę, dostrzegając Chase'a, bliźniaka Isabelli. Recepcjonistka spojrzała na nas z ukosa, ale ostatecznie skinęła głową. Brunet pociągnął mnie za łokieć przez jasny korytarz szpitala, w nieznanym mi kierunku. Wreszcie zatrzymaliśmy się w odpowiednim miejscu, a ja dostrzegłam Pana Henrego, obejmującego swoją zmartwioną żonę, ale także najstarszego z rodzeństwa, Tobias'a, do którego boków były przytulone dwie młodsze siostry. Bliźniak odchrząknął, puszczając mój łokieć i zwracając tym samym na nas uwagę wszystkich. Pani Harp uniosła na mnie swoje spojrzenie, i wyplątała się z uścisku męża, wstając. Spodziewałam się wszystkiego, wrzasków, krzyków i obwiniania mnie za ten wypadek, bo przecież to ja pożyczyłam auto mojego brata, Isię, bo wiedziałam że dokładnie tak zareagowałaby moja matka. Jednak kompletnie nie spodziewałam się, że mama Isabelli mnie uściska. Kobieta objęła moją szyję, przyciągając mnie do siebie. To było... Niespodziewane.

Red TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz