Rozdział 14

70 7 3
                                    

Adelaide

Na dzisiejsze ognisko postanowiłam ubrać zwykłe, jasne jeansy oraz czarną bluzę, którą wcześniej ukradłam Ashowi. Miałam nadzieję, że tylko nikt się nie skapnie kogo to bluza.

Zanim wyszłam z pokoju, podeszłam na balkon i natychmiast chłodne powietrze owiało moje ciało. Spojrzałam w dół, gdzie mieliśmy mieć, tak jak wczoraj, ognisko. Była tam jedna sylwetka. Obróciłam głowę w stronę drzwi do pokoju Ashera i odetchnęłam z ulgą, gdy światło u niego była nadal zaświecone.

Po chwili wróciłam do pokoju, psiknęłam się moją ulubioną mgiełką do ciała i wyszłam powoli z pokoju. Jak przechodziłam koło drzwi do pokoju bruneta, te nagle się otworzy, a z środka wyszedł właściciel tego pokoju. Przeanalizował moje całe ciało, a następnie delikatnie drgnął mu kącik ust.

- Szukałem jej, ale ty w niej wyglądasz lepiej. - stwierdził kierując się w stronę schodów. - Powinnaś ją sobie zostawić.

Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.

- Tak zamierzam zrobić. - tym razem to on uśmiechnął się, pokazując mi swój najpiękniejszy uśmiech. - Myślisz, że to dobry pomysł?

Asher był delikatnie zdezorientowany moim pytaniem, lecz szybko wmówił sobie, że chodzi o bluzę. Nic bardziej mylnego. W momencie wbiłam się w jego usta, a on natychmiast oddał pocałunek. Chłopak delikatnie przygryzł moją dolną wargę, dając mi znak, bym otworzyła usta i wpuściła jego język do środka. Tak zrobiłam, przez co nasze języki teraz walczyły o dominację. Na moją twarz wlazł łagodny uśmiech, który brunet ewidentnie wyczuł.

- Adele! - na moje imię obydwoje oderwaliśmy się od siebie i cofnęliśmy.

Byłam strasznie wkurzona, na Rowana - bo to był jego głos - i na cały wszechświat, że nam przeszkodził. Spojrzałam przelotnie na Asha, który się do mnie jeszcze raz uśmiechnął i powoli ruszył przed siebie.

- Adele! Tu jesteś. - zobaczyłam tak zmęczonego Rowana, który ledwo łapał oddech, że aż Asher również stanął w miejscu. - O, Crawford. 

- Lepiej popracuj nad kondycją na mecz. - stwierdził Asher kąśliwie, co okazało się być najprawdziwszą prawdą.

- Tak, tak. - machnął lekceważąco ręką na bruneta, a następnie z powrotem obrócił się ku mnie. - Adele, musisz nam pomóc rozpalić ognisko. Co prawda Mickiewicza nie ma tylko jest Soplica, ale też chyba powinna dać radę.

Asher na wypowiedź przyjaciela jedynie pokręcił głową, i gdy się zgodziłam wszyscy szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę ogniska. Ash jeszcze w międzyczasie poszedł do kuchni po pianki i gdy w końcu zjawił się przy nas, ognisko już było rozpalone. I to bez żadnych problemów.

Usiadł na jedynym wolnym miejscu obok mnie i niby niechcący szturchnął mnie łokciem. Postanowiłam to zignorować, by nie narazić naszej tajemnicy. Ta zemsta nie była tego warta. Jednak jej nie odpuszczę, poczekam na odpowiedni moment, gdy nie będzie się kompletnie spodziewał.

Nieraz przyłapywałam samą siebie, jak zbyt długo przyglądałam się Asherowi, lub on mi. Sama nie wierzyłam, że nikt inny tego nie zauważył. A może to tak naprawdę nie było tak długo i tylko czas się dla nas zatrzymywał?

- Adele, pytałem czy chcesz piankę. - spojrzałam na mojego brata, a następnie pokiwałam głową.

Szybko przejęłam od niego patyk i całą paczkę pianek, by ostatecznie wyjąć z niego jedną. Była o smaku truskawki, przez co jej kolor był różowy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Smaczna pianka.

It's our love story?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz