★9★

61 6 0
                                    


Ten fanfik to jakiś żart
________________________

—Powinniśmy wezwać karetkę.
—Szymon nie chciałby żebyśmy wzywali karetki.
—A co mnie to obchodzi co chciałby Szymon? Also, nie wiem czy już to do ciebie dotarło, ale jest on aktualnie WORKIEM ZIEMNIAKÓW i nie ma prawa głosu póki się nie obudzi— Zeron skrzyżował ramiona, patrząc na nas spod łba.
Oboje z chłopaków wpadli w furie gdy się dowiedzieli. Gdy znaleźli mnie obok nieprzytomnego Chuckena, pierw dostałem w łeb, a później odciągnęli mnie na bok siłą. Dostałem oficjalny i napisany na papierze szlaban na zbliżanie się do niego na kolejne dwa lata, a jeśli to zrobię, dostanę wpierdol taki jak on jak nie gorszy. W zasadzie to ten szlaban, który był tak realnie paktem, został zerwany już pięć minut po złożeniu go, a ja aktualnie zmartwiony siedziałem obok Szymka i robiłem mu zajebiście krzywy bandage. Wyglądał jak kupa gówna, trochę gorzej niż ja z tym fioletowym okiem, ale nie mogę narzekać bo końcowo zrobiłem to ja. Jestem artystą.
—A co jak się nie obudzi? Nie wiem stary, stanie mu się krzywda?
—A co jeśli zamkniesz mordę?— odezwałem się pół ostrym tonem, w większości se po prostu żartując. W zamian dostałem martwy wzrok i jebnięcie w głowę.
—...Wezwę karetkę.
—Musimy?
—Mateusz, nie denerwuj mnie.

Przewróciłem oczyma, dając Danielowi po prostu odejść i przeprowadzić tą fascynującą rozmowę przez telefon. Zastanawiam się w sumie co teraz zrobię. Jak my to kurwa wytumaczymy ludzią? Nie wiem... Już jebać samą służbę zdrowia, ale, przykładowo Maksowi. Ktoś najebał Szymonowi w biały dzień, znaleźliśmy go na ulicach Poznania, i potrzebujemy transportu pod dom na cito? Nawet ja bym w to nie uwierzył, a ja wierzę w wiele rzeczy.
Z drugiej strony, jeśli powiemy komukolwiek prawdę, mogę mieć problemy w internecie. Znaczy: nie żebym to ja zaczął! Choć mogę przyznać że trochę mnie poniosło.
Trochę.
Taaaa... Trochę. To mało powiedziane.
Czym jest to kurwa trochę?
Pierdolnij się w głowę Mateusz.
Nie ważne. Ważne jest to że musimy coś z tym zrobić, powiedzieć o tym ludzią, ale tak by nie zjebać sobie kariery. Chucken wrzuca filmy prawie codziennie, dochodzi do tego jeszcze fakt, że nawet na konwentach zawsze wrzucał coś co miał na zapas. Jeśli zawieziemy go do szpitala- co jest nie uniknione- to spędzi tam co najmniej tydzień patrząc na jego stan, więc tydzień bez filmów. A ja będę miał to na sumieniu i też pewnie zamknę się w pokoju, jak zwykle nie dotrzymując obiecanego streaka.
Znaczy, z drugiej strony powinienem mieć na to wyjebane. Nie mój kanał, nie moje życie, nie moja sprawa. Póki Szymon nikomu nie powie, będzie dobrze, a ja będę w spokoju siedzieć na dupie w domciu i się opierdalać. Co nie znaczy jednak że się nie martwię. To 'jego życie' stało się po prostu nie uniknioną częścią mnie, której choćbym się starał, nie usunę z siebie prawdopodobnie nigdy.

—Mati... Mateusz. Słuchasz mnie?— ocknąłem się z transu, machając głową na prawo i lewo jak jakiś zjeb. Zeron jedynie zmarszczył brwi, a ja szybko zabrałem dłoń z ramienia Chucka.
—Co?
—Mówiłem, że karetka niedługo tu będzie. A ty jak na dobrego chłopca przyznało, powiesz im że mu najebałeś i obiecasz że nie będziesz mu grozić.
—...Czemu do cholery miałbym mu grozić?
—Żeby nie wniósł pozwu do sądu, jełopie?—
A. No tak. Totalnie zapomniałem. Pozew.
Nie chcę dochodzić do bezsensownych konkluzji, ale tak realnie, czy on by mnie serio zgłosił? Ja się tylko broniłem. W bardzo brutalny sposób, ale broniłem! Formalnie i prawnie nie zrobiłem nic złego. Mentalnie- to już trochę inna sprawa.
—Dobrze. Obiecuję że nie będę mu grozić; jak na dobrego chłopca przystało.
—...Kurwa nie mi, tylko lekarzą.
—Nie sprecyzowałeś.
—Sprecyzuje to ja ci kurwa mordę zaraz.

Weza szybko stawił przed nami dłonie, patrząc to na mnie, to na Zerona. Wyglądał poważanie, jakby, inaczej niż zwykle. Nie często widziałem go z taką miną. Kinda hociak to be honest...
—Mamy większe problemy na głowie niż wasze sprzeczki panowie — mowił, brzmiąc jak najbardziej spokojnie jak tylko umiał. — Na przykład to, że nas przyjaciel jest w potrzebie i musimy zapewnić mu jak największy komfort jaki się da. Zeron, idź coś proszę kupić, ja wezmę jego rzeczy.
Uniosłem brew, lekko zmieszany, i spojrzałem na wujaszka od góry do dołu.
—A ja?
Przez chwilę oboje byli cicho, wymieniając z sobą komunikacyjny wzrok.
—A ty siedź na dupie i ładnie wyglądaj.

[chuckelek]PyrkonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz