AKT 2: ★8★

43 5 0
                                    

Mateusz zachowywał się BARDZO dziwnie, i uwierzcie, nie jest to kolejny clickbait na miniaturkę.
Wsiadaliśmy spokojnie do pociągu, przedział trafił nam się pusty i w zasadzie było zajebiście. Nawet trochę zapomniałem o tym co działo się między nami, i było to wręcz odświeżające. On jednak tak szczęśliwy jak ja nie był, i grubo mnie to zastanawiało. Czy palnąłem coś nie tak?
Z drugiej strony, po jakimś czasie zdawał się powoli wychodzić z swoich myśli. Pociąg był stary i pachniał rybą, siedzenia były obszyte jakimś starym, bawełnianym materiałem w dziwne wzorki. Blondyn ułożył mój plecak, trzymając jeden z nich blisko siebie jakby był jego własnością... dziwak. Usiedliśmy, a nasz mood na rozmowę ewidentnie się wyczerpał, bo byliśmy cicho jak myszy.
Tak się teraz zacząłem zastanawiać. Dlaczego w zasadzie Mateusz to robi? I mean, dlaczego mi pomaga, dlaczego ciągle za mną łazi, i co się zmieniło że nagle z dupy stał się taki miły? Czy ktoś mu kazał? Może Weza?
Nie wiem, nie ważne. Popatrzyłem szybko za okno, starając się odwrócić uwagę od narastającego napięcia między nami; które spowodowane było w zasadzie nie wiem nawet czym. Usłyszałem jak Mateusz odchrząka, i kieruje swój wzrok na mnie. Przez sekundę po prostu wpatrywał się we mnie jak w jakiś pomnik, a lekki uśmiech wpływał mu ma usta. Bardzo... Krzywy... Dziwny.... Uśmiech.
Nahhh, that's wierd.
Po jakimś czasie usłyszałem jednak jego cichszy niż zwykle głos.
—Kim jest Colin?

Zdziwiło mnie to pytanie. Nie mówiłem mu? Znaczy, faktycznie, nie pisałem z nikim z mojego teamu, zwłaszcza byłego o moim pobycie w szpitalu. No... Może oprócz Maksa. W zasadzie jedyną osobą z jaką przez ten cały czas nałogowo pisałem to moja Francuska "miłość". Znalazłem z nim wspólny język, i w zasadzie wolałem spędzać czas z nim niż z kimkolwiek innym. Nie oznacza to, że się zakochałem.
Pfff... Bzdura.
Widziałem go tylko jako przyjaciela; przystojnego, bliskiego przyjaciela, lecz nie jestem gejem. Chyba.
—Co? Colin? Ah, Colin. No ta. Colin to ten ciemnoskóry typo z którym byłem jak wylałeś na mnie kawę. Bardzo miły chłop, jeśli chcesz mogę cię z nim zapo-
—Nie chce— ale co tak ostro? Ała —nie obchodzi mnie on jeśli mam być szczery. Znacie się ledwo dwa tygodnie, a ty już masz zamiar gdzieś z nim iść? Na randkę? Czy ciebie pojebało?
Zmarszczyłem lekko brwi, próbując zwrócić moją uwagę na cokolwiek innego niż na moją złość. Cholera jasna, przecież nie powiedziałem nic złego, czemu on się tak wydziera? Przez chwilę martwiłem się, że usłyszy go ktoś z innego przedziału, ale pociąg był na tyle głośny że było to ledwo możliwe. Starałem się nie utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego, by nie doprowadził sytuacji do bardziej niekomfortowej niż już jest.
—Nie mówiłem że z nim gdzieś wyjdę. W zasadzie to się nawet nie zgodziłem, nie jest w moim typie— sklamałem, stukając palcami nerwowo o moje kolana. Mateusz na to uniósł brwi i prychnął cicho pod nosem. Przez chwilę siedział w bezruchu, zastanawiając się nad czymś głębiej niż kiedykolwiek. W jego oczach pojawiła się nutka żalu, gdy otworzył swoje usta by coś powiedzieć. Początkowo wychodziło z nich tylko niezrozumiane mamrotanie, ale po jakimś czasie Mateusz odrzekł:
—Przepraszam, po prostu...— zapowietrzył się cicho —martwię się.
Kąciki moich ust mimowolnie się uniosły. Czy ja usłyszałem dobrze? Mateusz Gajewski się... martwi? O mnie? Poczułem chwilowo coś ciepłego w brzuchu, niewyjaśnione mrowienie przez które przebiegły mnie ciarki. Uniosłem dłoń, i drżąco pomasowałem jego ramie w pocieszającym geście. Chłop się stara, widzę to w jego oczach.
—Spoko, przecież nie jestem zły.
—Nie krzyknę już na ciebie więcej, przysięgam.
—Jest okej...
—Naprawdę wziąłem do siebie twoją drugą szansę i nie chce tego zjebać.
—Mati...
—Cholernie boję się że cię stracę i...
Złapałem Elka za ramiona, lekko nim potrząsając. Spojrzałem mu się prosto w oczy, tak by widział, że naprawdę dziękuję mu za to że tak o mnie myśli. Może i jest zjebem, ale czasem jest uroczy. Mogę mu to przyznać.
—Spoko, serio. Dziękuję że starasz się zmienić — mówiłem z spokojem w głosie, a w jego oczach znowu pojawił się blask, przez który poczułem jakiś dziwny rodzaj szczęścia —postaram się zrobić to samo. Dobrze?
Mateusz uśmiechnął się, jego wzrok błądził po mojej twarzy. Przez chwilę po prostu siedzieliśmy jak idioci z bananami na mordzie, patrząc się w siebie głęboko, aż w końcu spokojnie odwrócił wzrok i spojrzał na ziemię.
—Lubie cię takiego jakim jesteś, i nie żebyś był dla mnie kimkolwiek innym niż tym kim się czujesz.
—... Dzięki, i guess.

__________________

Podróż mijała szybko. Elek zasnął, oparty nierówno głową na siedzeniu, a ja przeglądałem socjale. Nie myślałem o niczym szczególnym, w zasadzie to w mojej głowie pojawiła się totalna pustka i brak zainteresowania otoczeniem. Usłyszałem jednak jak Mateusz przewraca się na drugi bok, przez co jego ciało spadło tak że leżał. Na szczęście nie na mnie, ale wyglądał jak jakiś pijany żul na ławce w parku. Jako iż jestem śmiesznym człowiekiem, stwierdziłem że zrobię mu zdjęcie.
Odpaliłem aparat w telefonie, wymierzając go na drugiego mężczyznę, u zrobiłem parę zdjęć. Chciałem mieć czym go później szantażować, jak prawdziwy kolega. Ewentualnie wysłać to na wszystkie możliwe grupy i opublikować na tweeterze by mieli do czego spermic gacie.
Gdy byłem już jednak w połowie wysyłania tego zdjęcia do Zerona, przyszło mi powiadomienie. Rozpoznałem ten numer od razu, klikając w wiadomość szybciej niż realnie tego chciałem. Uśmiechałem się jak głupi.

Colin Tueur
Bede w Polsce szybciej niż myślałem, mon amour.

Popatrzyłem na wiadomość i mrugnąłem kilka razy, kuląc do siebie nogi. Przez chwilę przyglądałem się tekstowi, próbując zrozumieć co było na nim napisane, po czym moje palce szybko wystukały zdanie:

Szymon Chuck
Jasne. Kiedy będziesz?

Colin Tueur
Wrócę pod koniec wakacji, skarbie. Będę miał trochę mniej czasu na pisanie, muszę wziąść się za robotę.
Jak zarobię wystarczająco pieniędzy to wyjedziemy z tej czarnej dupy.

Zmarszczyłem brwi, nie będąc pewnym co ciemnoskóry ma na myśli.

Colin Tueur
Gdzie chcialbyś zamieszkać?

Musiałem się chwilę nad tym pytaniem zastanowić, bo nie chciałem palnąć żądnej głupoty. Czy gdybym miał teraz się stąd wyrwać i zamieszkać gdzie chce, to co bym wybrał jako mój nowy dom? Like, to chyba jasne.

Szymon Chuck
Prawdopodobnie w górach, lubię naturę. Lasy też są spoko.

Colin Tueur
Góry? Ostro. Chciałbym odwiedzić kiedyś Himalaje.

Szymon Chuck
Odwiedzić, sure enough, ale wspinać bym się bał. Choć trochę też zależy jakie szczyty.

Colin Tueur
Dla ciebie wspiął bym się nawet na mountain Everest.

Uśmiechnęłem się, wywracając lekko oczyma odruchowo. Spojrzałem kontem oka na nadal śpiącego Elka, po czym znowu na telefon.

Szymon Chuck
Uroczy jesteś. Anyway, a ty gdzie byś chciał zamieszkać?

Colin Tueur
Gdziekolwiek tam gdzie ty <3

[CHUCKELEK]PyrkonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz