Przed tym gdy tam zapukałem, dałem sobie chwilę, by ponownie głęboko to przemyśleć. Oparłem się rękoma o parapet okna, patrząc na nocne, pochmurne niebo. Przypomniały mi się czasy gdy byłem z Szymkiem blisko. Potrafiliśmy dzwonić do siebie o pierwszej w nocy i pieprzyć o głupotach aż do świtu czy nawet dużej. W zasadzie, podejrzewam że gdyby nie to, nie złapał bym do niego żadnych uczuć. Zjebało się to w momencie gdy quote on quote zacząłem sabotować nasz team tak, by wyjebać go z mojego najbliższego otoczenia. Udało się to na tyle skutecznie, że wszyscy razem jednogłośnie stwierdziliśmy że dalsze nagrywki razem po prostu nie mają sensu. Pewnie pytacie się: Mateusz, czemu, do cholery jasnej ty to w ogóle robiłeś? Odpowiedz jest prosta. Wierzyłem w to, że jeśli jakimś cudem się od niego oddalę, to uczucia miną i będę mógł wrócić do spokojnego lizania tyłków mamuśką.
Problem w tym, że nie było to tylko i wyłącznie zauroczenie. Nie wiem, czy jest to miłość, czy obsesja, ale w obu przypadkach znaczy to dla mnie źle. Kocham Szymona, i chce dla niego jak najlepiej; wiem, że jest to osoba społeczna i on po prostu potrzebuje kontaktu z innymi ludźmi. Jednak jestem na tyle egoistyczną kurwą, że nie dzierże myśli dzielenia się nim w jakikolwiek sposób. To nie jest zdrowe, ani trochę.
Lecz nie widzę szczerze co mam w tej sytuacji zrobić innego niż po prostu konfrontacja z nim. Zrozumiem, i uszanuje jeśli nie będzie chciał mnie po tym znać, jednak zrobię wszystko żeby choć dał mi szansę.Nie obchodzi mnie czy w przyjaźni czy w związku.
Bycie choćby blisko niego, uśmiech czy po prostu kurwa zwykłe spojrzenie.
Mógłbym siebie za to zabić.
Mógłbym kogoś za to zabić.
Whatever it takes.
...
Na dworze było wietrznie, padał lekki, roztopniały śnieg. Choć te święta nie należały do najpiękniejszych, były ewidentnie wystarczające, lepsze od innych. Mateusz spędzał ten czas w domu, razem z rodziną; czasem jednak udawał się do swojego starego pokoju by zwyczajnie w coś zagrać. Teraz nie było inaczej.
Zadzwonił na grupę którą prowadził razem z Szymonem i Strixem, i choć każdy z nich był miej więcej zajęty, Chucken zdołał znaleźć czas by odebrać.
—...Siea. Coś się stało?
W rozmowie było słychać delikatny stukot palców o klawiaturę. Mateusz przez chwilę zastanawiał się nad słowami, co robił dość często gdy ze sobą rozmawiali. Nie było ku temu konkretnego powodu, to było po prostu coś, co zdarzało mu się robić.
—Grasz?
—Aaa... Nie mogę— po drugiej stronie był słyszalny gruchot, a następnie długie, niepewne westchnienie —Ale możemy pogadać jak chcesz. You know me.
Mateusz cicho przytaknął, odpalając sobie pierwszą lepsza gierkę na komputerze. Grał wtedy całą bitą noc, mimo, że miał się wyspać. Niech was to nie zmyli, oczywiście, chciało mu się spać, jednak po prostu lubił rozmawiać z tym człowiekiem. Na tyle że opuszczał dla niego swój zegar biologiczny.
Gdy jednak Szymon opuścił rozmowę, Elevena coś... Uderzyło. Po prostu. Coś zdawało się być nie tak. Zauważał że traktował drugiego mężczyznę inaczej. Traktował ich rozmowy inaczej niż rozmowy z innymi ludźmi. Uzależnił się od jego głosu, często całymi dniami czekał by go usłyszeć.
Czy on się zakochał?
Nie. To nie możliwe....
Zapukałem po raz pierwszy, na co odpowiedziała mi głucha cisza. Moje ręce zaczęły się chyba pocić, bo klamka wyślizgnęła mi się z ręki. Zapukałem po raz drugi.
Drzwi rozchylily się na tyle, by osoba w środku mogła zza nich zajrzeć. Stałem tam jak słup, gotowy by zacząć swoją cudowną przemowę o tym jak bardzo jestem zjebany i że przepraszam za wszystkie moje tutejsze grzechy.
Drzwi jednak otworzyły się szerzej, a ja, za nim zdążyłem cos powiedzieć, zwyczajnie dostałem w mordę. Nie było to coś czego szczerze się spodziewałem, ale i guess... You do you. Also kinda deserved.
Nie minęło dużo chwil za nim oddałem mojemu napastnikowi w to samo miejsce, tylko trzy razy mocniej. Odrzuciło go lekko, złapał się jednak za próg drzwi, a na jego twarzy malowała się furia. Rzucił się na mnie, przez co oboje upadliśmy na ziemię.
Stałem się lekko zagubiony w tym momencie, bo uderzyłem go dwukrotnie z zamkniętej ręki. Przewróciłem go na plecy, tak że nad nim górowałem, po czym złapałem go za szyję. Mój zacisk był na tyle mocny, by ograniczyć mu dostęp powietrza, a następnie rozpocząłem prosty protokół WPIERDOLU.
Uspokoiłem się wtedy, gdy mój obiekt westchnień miał cały zbity pysk, oraz dodatkowo złamany i okrwawiony nos. Zdałem sobie sprawę z moich akcji wtedy gdy zobaczyłem...
Że jest nieprzytomny.____________________
Top trzy sposoby na wyznanie komuś miłości.
Numero uno:
![](https://img.wattpad.com/cover/361525062-288-k717419.jpg)