Wybiegłem z kuchni z prędkością porównywalną do prędkości światła, i stanąłem na długim korytarzu. Zastanawiałem się, co zrobić, by tego chuja ogarnąć; w zasadzie to miałem dwie opcje:
A: znowu się na niego rzucę.
B: odpuszczę mu i wezmę drugą zupkę chińską.
I ewentualnie jak żadna z tych opcji nie zadziała, zostaje opcja C:
Biorę dwa scyzoryki z plecaka i rozjebe mu mordę. Pomimo że wydaje się to kuszące, muszę zwracać uwagę na realia moich czynów. Nie zrzucę tego na nikogo innego, wszyscy będą wiedzieć że to ja. Z drugiej strony, nie dam mu wyjść z tego bez śladu, a kolejna bitwa byłaby strzałem w nogę. Chociaż że wiecie co? Raz się kurna żyje.
Pukam do pokoju tego długoszyjnego złodzieja, tak że prawie mu drzwi wypierdala z zawiasów, ale kapitan hak otwiera mi prawie od razu.
Zmarszczył brwi, gdy mnie zobaczył.
—Czego chcesz? Szczęścia szukasz?
—Szukam, to mojej zupki chińskiej którą TY mi zajebałeś!
Uniósł brew, prychając cicho, i wyraźnie zastanawiał się co odpowiedzieć.
—A czemu niby myślisz że miałbym dotykać czegokolwiek co tobą śmierdzi?
Żartowniś się kurwa znalazł.
—A kto inny? Moron z studiów uciekł czy co?
—Nie wiem, ale wiem że to nie ja. Idź szukać kogoś innego na victim blaming czy coś, i dont care.
—Jak oddasz mi to co należy do mnie to się zastanowię— zacisnąłem zęby —chcę zjeść.
—W takim razie what's the big of a deal? Sklep jest niedaleko, kup se a nie drzesz mordę.
—Zaraz mi się znowu ręka omsknie.
Westchnął, wychodząc za ramę drzwi, na tyle, że musiałem się cofnąć.
—Jesteś dorosłym człowiekiem, 27 lat na karku, i wykłócasz się o instant noodle za maksymalnie trzy złote. To nie byłem ja. Ale jeśli chcesz się bić to nie odmówię, tylko że wpierdolę ci dwa razy bardziej niż ostatnio. To co? Lecisz w to?
Odwróciłem się bez słowa, wycofując się w z powrotem w stronę kuchnio-jadalni. W czasie mojej wolnej podróży Mateusz szepnął coś jeszcze pod nosem, a ja, jako iż czułem niedosyt pokazałem mu środkowego palca. Trzask drzwi, i nara. Nie wierze mu, ale wolałem mieć jeszcze oboje oczu i wszystkie zęby, choć niedługo i tak zaczną mi wypadać. Starość nie radość.
Obejrzałem się jeszcze raz na miejsce gdzie powinna być ta cholerna zupka chińska i zmrużyłem oczy. Z westchnieniem stwierdziłem, że nie zostawił za sobą żadnych poszlaków, co oznacza: żadnych dowodów i przy okazji powodów do znęcania się nad nim psychicznie.
Szkoda pierdolić, pora coś zjeść, i czekać na chłopaków.