Trochę spóźnione 😭
________________
Nie lubię zapachu leków. Kojarzą mi się z czasami wczesnego dzieciństwa, gdzie przykładowo spadłem z drabiny i zrobiłem sobie krzywdę. Albo te wszystkie momenty w których po prostu upadłem na mordę bo mój organizm nagle się wyłączał. Generalnie- nie lubię szpitali. Kolory ścian, malunki oraz dziwne rozstawienie mebli doprowadza mnie do mentalnego wkurwia, kinda wygląda schizofrenicznie. Zeron najwyraźniej też czuł się nieswojo, bo chodził jakiś taki spięty gdy szukaliśmy Szymona. Miał być w pokoju- no właśnie. Miał. A go po prostu nie było.
Przechodziliśmy koło szeregu oszklonych drzwi i zerkaliśmy czy koleżka nie zrobił sobie przechadzki do kogoś z innego działu. Natknęliśmy się na niego dopiero w jakimś pseudo salonie z grami planszowymi, TRZY PIĘTRA od jego pokoju. Wyglądał na spiętnego, lekko złego, może przestraszonego. Spojrzał na mnie, ale nie na długi czas, jakbym go brzydził lub po prostu obniżał jego samopoczucie. Dodatkowo był nieźle zbity; bandaże, gips na jednej z rąk a na drugiej szyna (taka, you know, co się ramię stabilizuje.)
Trochę mi go szkoda.
Trochę nawet bardzo. Prawdopodobnie na jego miejscu byłbym wściekły.Daniel poklepał mnie po ramieniu, dając mi wzrokiem znak żebym z nim pogadał. Tak na osobności. Trochę się wzdrygnąłem, ale końcowo pokiwałem głową. W następnej minucie widziałem tylko w oddali jak schodzi po schodach, a ja nerwowo odchrząknąłem gule z gardła.
Od czego by tu kurwa zacząć?
Co ja mam w zasadzie powiedzieć?
"Hej, sorka, trochę mnie poniosło"?
Co on sobie o mnie pomyśli?
Stwierdziłem że pójdę po prostu na żywioł. Przecież nie może być tak źle, after all, przeproszę go tylko, wyjdę i mam nadzieję że nigdy już tu nie wrócę. Nasze drogi się rozejdą a on znajdzie sobie prędzej czy później kobietę którą będzie chciał wziąść za żone. Mam nadzieję że ja też. Będzie dobrze, kurwa, Mateusz... You got it...—Wyglądasz jak gówno.
—Słucham?
O japierdole...
—Nie, nie, nie! Nie w takim sensie... I mean, kurwa...— wziąłem najgłębszy wdech w moim całym życiu, aż mnie gardło zabolało. Czułem się jakby wielki czarnoskóry mężczyzna (Nie mówię o Francuzie) rozrywał mi gardło swoim równie wielkim kutasem —wyglądasz dziś... Fantastycznie!
Zobaczyłem tylko jak marszczy brwi, łapiąc się lekko za czoło, nie wiem czy z bólu czy z zawodu.
—Thanks, i guess. Ty też wyglądasz okropnie.
Zaśmiałem się wymuszenie, klaszcząc rękami. Nie mogłem tego zjebać, oh, c'mon...
Przypomniał mi się czas późnego 2020, gdzie ja, on i Weza jeszcze razem nagrywaliśmy. Były to czasy mojej świetności, może nie wyświetleniowej, lecz naprawdę czułem się wtedy zajebiście. Bardzo chciałbym, żeby ten człowiek miał równie dobre wspomnienia o mnie co ja o nim. Po prostu muszę to naprawić, jakkolwiek, przekonać go by dał mi drugą szansę. Nie zrobię tego jednak wyzywając jego wyglądu!
Generalnie rzecz mówiąc, muszę się ogarnąć; like, right now.
—...Okej, słuchaj...
—Nie, to ty słuchaj— wystawił dłoni do góry w geście, bym zatrzymał się z przemową, a ja jak grzeczny pies posłuchałem mojego pana — Nie mam zielonego pojęcia, co ty teraz odemnie chcesz, ale uwierz mi, że nie musisz się martwić. Twoja dupa jest bezpieczna, przynajmniej narazie; Policja się nie dowie a ty możesz dalej nagrywać filmy, okej? Po prostu mnie zostaw, wracaj do Krakowa i kontynuuj swoją karierę. Nie chcę cię już więcej widzieć. Słyszysz mnie?
Ucichłem.
—Jeśli jednak nie posłuchasz się moich słów to zgłoszę cię o harrasment. To nie jest groźba tylko obietnica, to jest to co się stanie. Jedyne co sobie aktualnie cenie to bezpieczeństwo, i chcę być w stanie sobie je sam zapewnić. Bez ludzi stojących nademną i mówiących mi co mam robić, bez jednostek które będą mnie kontrolować. Nie ważne czy ci się to podoba czy nie, w tym momencie nasza wspólna historia się kończy. Dziękuję ci za te wszystkie lata, było naprawdę zajebiście i świetnie się bawiłem, jednak stanowisz dla mnie naprawdę bardzo wysokie zagrożenie. To dla naszego dobra. Dla mojego, jak i również twojego.Dawno nie czułem się tak ciężko. Miał on rację. Wiedziałem że powinno się to stać i po prostu tak działa życie. Powinniśmy się rozdzielić, a los najwyraźniej nie widział dla mnie tej wymarzonej drugiej szansy.
Muszę wreszcie dorosnąć, by to zrozumieć. Ten moment nie nastąpił jednak w tym momencie. Nie odpuszczę, nie póki mi nie wybaczy. Nie ważne jak bardzo egotopiczne było to z mojej strony.—Porozmawiaj ze mną.
—Nie sądzę że to dobry...
—Chcę, byś ze mną porozmawiał.
—Możesz się nie unos...
—Szymon.
Wreszcie na mnie spojrzał. Wyglądał na zdezorientowanego, jakbym pierdolił głupoty. Możliwe że tak było, i dont know.
—...Posłuchaj mnie. To, jaki byłem i w zasadzie może nadal jestem było okropne i źle ingerowało na ludzi do okoła mnie— mówiłem już ciszej, nie chcąc go przestraszyć —zdaje sobie z tego sprawę, i szanuje twoją decyzję. Tak cholernie pragnę przeprosić cię za wszystko, co do tej pory zrobiłem, by cię skrzywdzić. Zachowywałem się jak najgorsza kurwa życiowa, i zdaje sobie sprawę również z tego. Moje ego po prostu nie pozwalało mi przyznać się do tego wcześniej. Zachowywałem się jak dziecko.
Widziałem tylko jak unosi brew, gotowy by coś powiedzieć, jednak szybko mu przerwałem.
—Jestem gotowy by poświęcić dużo by się zreformować. Zależy mi na tej relacji i przede wszystkim, zależy mi na tobie. Po prostu, kurwa, pozwól mi choć spróbować. Rozumiem jeśli potrzebujesz przerwy od mojej mordy, i szanuje to nie ważne jak trudno mi to przełknąć. Przepraszam cię. Tak cholernie cię kurwa przepraszam...
—Okej, okej, kurna, stop— widziałem w jego oczach lekki refleks, przez co CHOLERNIE mi ulżyło. Usmiechnąłem się do niego ciepło, tak, you know, odruchowo —przeprosiny przyjęte. To nie znaczy, że ci wybaczam.
Spojrzałem na niego z wdzięcznością jakiej nigdy nie miałem na mordzie. Czułem w sobie więcej szczęścia niż przez ostatnie trzy lata razem wzięte. Jak ciepły podmuch powietrza w zimowy dzień.
—That will be more than enough.