Pewnym krokiem weszłam po trzech stopniach prowadzących na scenę. Spojrzałam w oczy jedynej osobie, której nie bałam się jeszcze ufać. Wiedziałam, że swoim morzem iskier w źrenicach doda mi odwagi.Zawsze przy mnie była. Addie towarzyszyła mi praktycznie przy każdym większym wydarzeniu w moim życiu. Z widowni, za sceną lub na niej.
W otoczeniu ramion Phillipa oraz Williama siedziała dumnie, patrząc tylko i wyłącznie na mnie. Jej zapewniający uśmiech mówił: „Dasz radę, Addie i Rosie, Rosie i Addie, pamiętasz?".
Kocham cię robaczku świętojański. Jesteśmy czarne i białe. Dosłownie i w przenośni. Trochę jak Marlin i Dory. Razem płyniemy przez ocean życia, odkrywając coraz bardziej nieznane głębiny oraz kryjące się w nich przygody.
Niektórym zadedykowałam piosenki, tobie dedykuję wszystko.
Cały ten bal, koncert, wszystko.
Ukłoniłam się lekko, po czym szybko zajęłam swoje miejsce przy fortepianie. Wiwaty i oklaski nie ustąpiły szybko. Podejrzewałam, że nowa fryzura zrobi furorę, ale nie spodziewałam się, że aż taką.
Niech patrzą.
Korzystajcie, póki macie okazję.
Całą sobą unikałam krystalicznie szarych tęczówek, równie mocno, co jasnobrązowych guzików zakłamanej diablicy, która nie zasługiwała nawet na przelotne spojrzenie.
Na pewno nie teraz.
Travis pięknie recytował swoją mowę. Kiedy zbliżał się ku końcowi, klasnął w dłonie i dostojnie się wyprostował, przybierając pozę promiennie uśmiechniętej stewardessy.
- Drodzy Państwo, proszę zapiąć pasy. Załoga jest gotowa do startu.
Jedenaście utworów oraz multum słów do przekazania.
Skupienie, oddech, akcja.
Na pierwszy ogień klasyka z samych Włoch, „Zima' - Vivaldiego. Rozgrzewka dla mnie i Victora.
Pierwsza nuta wydostająca się spod klawisza wznieciła lodowe płatki śniegu. Szliśmy z każdym dźwiękiem jak najmroźniejsza zamieć śnieżna. Przed koncertem ustawiłam fortepian, by podświetlał się na razie w morskim turkusowym kolorze. Wszystkie szmery na sali ucichły. Byliśmy tylko my i muzyka płynąca z naszych dłoni.
Nie pomyliliśmy się nawet o jedną nutę. Co trzeba mu przyznać, jest wybitnym skrzypkiem. Gra tak wybornie, że wolałabym słuchać jego muzyki, niż słów, których używa.
Orkiestra też pięknie za nami nadążała, zmieniając wypełnioną tłumem salę w mroźną Laponię.
Przy drugim utworze do akcji wkraczał chór. „Dies Irae" kompozycji Giuseppe Verdi. Ginna niesamowicie się uwzięła, żeby dodać to do naszego repertuaru, mimo że mieliśmy już jednego włoskiego kompozytora. Ale z nią nie było co się wykłócać, była tak bardzo uparta. Gdy nie widziałam już szansy na wygraną, wolałam wykorzystać trochę sytuację i pójść na korzystny kompromis. Zagwarantowała mi, że zaśpiewa specjalnie dla mnie piosenkę, którą jej sama wybiorę. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam jej głos, wiedziałam, że muszę usłyszeć jej wersję tej wybornej artystki.
Kolejny utwór był nieco bardziej rockowy, więc Victor zmienił skrzypce na gitarę elektryczną.
Jakież było moje zaskoczenie na jednej z prób, gdy ogłosił, że też chciałby coś zaśpiewać. Ale już przywykłam do tego, że artyści są potwornie nieprzewidywalni.
Po krótkiej przerwie pierwsze uderzenia bębnów wywołały uśmiech na niektórych twarzach. Oni już dobrze wiedzieli. Tymczasem reszta, żeby się połapać, musiała poczekać, aż drgające struny Petrovy pokonają drogę do głośników. Za pomocą przetworników, przekształcone w sygnał elektryczny przebrnęły przez wzmacniacz wprost do celu, rozpieszczając zmysł słuchu naszej widowni. „Do i Wanna Know?" - Arctic Monkeys.
CZYTASZ
Odmienny bieg planet | ZAKOŃCZONE |
Romance[ Drugi tom serii The Stars ] Bez czytania pierwszej części "Ślepnąc od Gwiazd" nie zaleca się zaczynania drugiej części. Niekończące się przeciwności doprowadziły do katastroficznej w skutkach retrogradacji. Zdewastowała względnie ułożone życie Gwi...