Dzisiejsza inspiracja pochodzi od postaci, o której każdy słyszał przynajmniej raz. Ksiądz i poeta, tak powszechnie znany ze swojego "śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą", że aż ciężko uwierzyć, iż ktoś nie poznał się na jego twórczości. A jednak... oryginalny poetycki debiut księdza Twardowskiego przeszedł kompletnie bez echa. Tylko jego głębokiej potrzebie pisania zawdzięczamy możliwość sięgania do prostych, ale jakże genialnych w tym utworów.
Forma a treść
Rozmawiając o poezji, zwykle stykamy się z dwoma skrajnymi postawami. Jedna to ta, która przekonuje, że liryka to wysublimowana, wypracowana forma: środki artystycznego wyrazu, układy rymów, liczenie sylab... oraz sensowna treść, kryjąca się między tymi wypolerowanymi na wysoki połysk wersami. Druga zalicza do poetyckich tworów wszystko, co ma w sobie minimum formy (czyli podział na wersy) i w treści mówienie o emocjach.
A prawda – jak zwykle – leży gdzieś po środku. Nawet jeśli wydaje się, że ksiądz Twardowski mocniej kibicuje temu drugiemu przypadkowi... co nie jest dziwne, skoro nie używał z premedytacją w swojej twórczości danych zabiegów. Jemu one po prostu przychodziły naturalnie, gdy splatał słowa w wersety.
Ja powiedziałabym, że do pisania dobrej poezji potrzebujemy przede wszystkim właściwego zrozumienia pierwszego zacytowanego zdania.
Poezja jest światem...
To stwierdzenie otwiera nas na mnogość. Światy są sporymi tworami, złożonymi i pozostającymi w ciągłym ruchu (a przynajmniej te żywe, wypełnione energią tak mają). Tym samym wspomniane przeżycia oraz refleksje to nie tylko te opisywane mniej lub bardziej wprost, ale też emocje budzone przez formę, sposób zbudowania wypowiedzenia. Od każdej naszej decyzji jako twórcy zależy, czy dana fraza poruszy coś w czytelniku, czy po prostu przejdzie bez echa.
Obok refleksji na temat pośpiesznego kochania pośpiesznie odchodzących bliskich w pośpiesznie przemijającej rzeczywistości... nie sposób przejść obojętnie. Uniwersalizm doświadczenia straty chwyta za gardło każdego bez wyjątku. Nieuchronność jej drepcze nam po piętach. Autor wie, że czytelnik to czuje, a czytelnik wie, że autor rozumie owo czucie – to tworzy relację, oddziaływanie pomiędzy nimi. Oboje posługują się tą samą bazą przeżyć i odczuć, na której można rozwijać dalszą komunikację.
Nagle znajdują się w tej samej przestrzeni, jednej płaszczyźnie, wypełnianej metaforycznymi lub bezpośrednimi obrazami. Wyobrażeniami malowanymi słowami jak pociągnięciami pędzla, kształtowanymi poprzez gramatykę, składnię, interpunkcję... Podkreślanymi konturówką rytmu, rymu oraz akcentów.
Mnie świat poezji przypomina przez to świat snów albo absurdalny świat z jakże sławnego cytatu:
(Tłumaczenie w komentarzu → ...)
Powierzchownie wszystko wydaje się, że jest nie takie, jak być powinno, ale po zastanowieniu odkrywamy w treści dodatkową głębię, która okazuje się zaskakująco prawdziwa.
I taki właśnie jest też świat emocji: pozornie nielogiczny i poplątany, ale w swej zawiłości boleśnie wręcz trafny. Bo czyż gniew tak naprawdę nie jest nigdy gniewem, a zaledwie przykrywką dla strachu, frustracji, bezradności albo wstydu...? Albo miłość – czy ona tak naprawdę nie składa się bardziej z troski, nawet zmartwienia, niż z radości...? Zaś radość – czyż to nie inne imię życia w zgodzie ze otoczeniem i sobą...?
Świat przez to jest trochę jak ogr (albo jak cebula) 😉 – ma warstwy, a pod nimi kolejne warstwy, i kolejne... Oddać podobną złożoność nie sposób w całkowitej prostocie oraz bezpośredniości. Dlatego poezję nazywamy sztuką: bo próbuje wyartykułować w zgrabnej, zwartej i zrozumiałej formie to, co z trudnością przychodzi nam nazwać w przydługich wywodach, rozważaniach albo historiach. Zamiast skrupulatnej analizy każdego elementu z osobna, przyzwala nam na pewną swobodę interpretacji paradoksów oraz wplatanie wieloznaczności. W kilku słowach o kochaniu i odchodzeniu umożliwia przekazanie prawdy o krótkości naszego życia, refleksję nad koniecznością gruntownej zmiany życiowej postawy, być może utracie albo zbudowaniu kilku nawyków, a także impulsu pobudzającego melancholijny nastrój... zatarte codzienną zawieruchą wspomnienie utraconych bliskich.
Na nasz obraz i podobieństwo...?
Poezja oddaje najbardziej wprost nasze człowieczeństwo. Odbija nas w języku jako jednostkę i jako zbiorowość, niemalże bezstratnie. Jest naszym głosem.
Co staje się tym prawdziwsze w obecnych czasach, gdzie maszyny i komputery zaczynają "myśleć" oraz "mówić". Imitują nas, bo tak je konstruujemy. Nazywamy te nieudolne (póki co) kopie ludzkich umysłów "sztuczną inteligencją", choć tak naprawdę nie wiemy do końca, czym owa inteligencja jest i jak ją właściwie zdefiniować u nas samych. Na ile rodzi się współtworzona przez logiczne rozumowanie, a na na ile okazuje półproduktem emocji przefiltrowanych przez podświadomość...? Jesteśmy (jako ludzkość) nadal w głębokim lesie, szukając odkrycia tak podstawowych prawd, jak stwierdzenie, gdzie leżą granice świadomości albo jak je przesuwać (oraz czy warto)? Poruszamy się trochę na oślep we własnych ciałach oraz duszach.
Nie rozumiemy siebie, ale już eksperymentujemy z tworzeniem nowych bytów (być może z nadzieją, że one pomogą nam lepiej zrozumieć prawdy o nas samych oraz przytłaczający ogrom danych o świecie). Przebieram niecierpliwie nogami, by pozostawić po sobie coś wyjątkowego, choć ledwo udało się nam uchylić na milimetr drzwi do zaplecza rzeczywistości. Wciąż spoglądamy głownie przez dziurkę od klucza...
...i dziwimy się, czemu to życie nadal takie trudne.
Finalny cel sztuki i rola społeczna artysty
Dlatego szukamy przestrzeni wymiany przemyśleń o tym, czego do końca nie pojmujemy. Poezja (jak każda ze sztuk) stwarza ją dla każdego, ale w szczególności potrzebna jest tym, którym nie po drodze z samodzielnym analizowaniem suchych faktów, jednego po drugim. Tym, którym potrzeba gdzieś zacząć, ale nie bardzo wiadomo, za którą z kolorowych nitek pociągnąć najpierw. Ludziom niewidzącym liści ani nawet drzew, a gęsty, gęsty, ciemny las... przerażający całokształt życia.
I dlatego wymaga od poetów wyważania utworów na różnych poziomach – nie zbyt prostych, by nie przekłamywać i zbytnio nie upraszczać, nie ocierać się o śmieszność w opracowaniu tematu, ale też nie zbyt zawiłych, by mogła pełnić swoją rolę w spotkaniu z czytelnikiem na jego poziomie. A później służyć do wiedzenia go dalej tą indywidualną ścieżką inspiracji albo nawet pewnego zrozumienia niepojętego, finalnie doprowadzając do stopniowo coraz większego rozwoju umiejętności analizowania, autorefleksji oraz wykraczania poza utarte schematy myślowe ogółu ludzkości.
Bo jakiż inny wyższy czy większy sens tkwi w pisaniu – czy to poezji, czy prozy – jeśli nie budowanie zdolności intelektualnych w ludziach, którzy stykają się z naszymi utworami?
Rozrywka albo odpoczynek dla nich...? Dla nas...?
Autoterapia...?
Dzielenie się doświadczeniami...?
Dokarmianie swojego ego...?
Sposób na zarobek...?
...Jasne, to też są jakieś motywacje, by napisać kolejne słowo albo by sięgnąć po daną lekturę. Niezaprzeczalnie jednak odciskamy na sobie nawzajem i na naszej ziemskiej cywilizacji większe piętno, świadomie czy nie...
Być może warto więc zastanowić się, jaki ślad chcielibyśmy po sobie pozostawić i jaki kształt ludzkości finalnie nadać...?
✧
(A jeśli potrzebujecie więcej czegoś w roli przewodnika na czas zadumy, to zapraszam Was do moich tekstów (około)poetyckich zebranych w tomikach – Zwierciadeł, Proezji, ... – oraz cyklu Co Autor miał na myśli?, gdzie robię własnym utworom wiwisekcję).
CZYTASZ
Fiszki Pisarskie
AléatoireSą fiszki z języków obcych, fiszki ze wzorami, więc dlaczego nie dla pisarzy...? W zbiorze znajdziecie przygotowane przeze mnie fiszki z różnych obszarów literacko-językowych. Informacje weryfikuję zawsze na podstawie kilku różnych źródeł (SJP, orto...