8. Pierwsza lekcja

486 114 30
                                    

Megan

Wpadłam do domu i od razu dotknęłam ust, które do niedawna stykały się z wargami Ashera. Mówią, że pierwszy pocałunek to moment, którego się nie zapomina. I chociaż mój był wyreżyserowany na potrzeby chwili, wiedziałam, że nigdy o nim nie zapomnę.

Dom był otwarty, co oznaczało, że ktoś w nim przebywał, ale absolutnie nikt nie stał w oknie! Zagotowało się we mnie, bo Ash wystrychnął mnie na dudka!

Ale jakie to było przyjemne!

Potrząsnęłam głową i skarciłam się w myślach, po czym ruszyłam do sypialni. Starałam się zająć głowę przygotowaniami do uroczystej kolacji w domu narzeczonego, ale wspomnienie o pocałunku bombardowało mnie z każdej strony.

– Skup się! – warknęłam sama na siebie.

Nie pomogło! Po chłodnym prysznicu moje ciało przechodziło jakąś nieznaną gorączkę. Miałam zawroty głowy, spierzchnięte usta, czerwone policzki i głupkowaty uśmiech.

Patrząc na siebie w lustrze, wręcz szydziłam ze swojej euforii. I wyjątkowo nałożyłam pełen makijaż, dbając o każdy szczegół, byle tylko zakryć plamy na policzkach.

– Puk, puk! – odezwała się mama i jednocześnie zapukała. – Och, jeszcze nie gotowa? – zdziwiła się.

– Nie mogę się zdecydować na sukienkę – wymarudziłam. – To oficjalne spotkanie, powinnam nałożyć coś klasycznego, a ja mam tylko czerń. – Zwiesiłam głowę. W sumie ta czerń pasowała.

– Byłaś dzisiaj w galerii. – Mama przybrała wojowniczą pozycję.

– Wiesz jak bardzo nie lubię kupować ciuchów – fuknęłam. – Ledwo co zdążyłam wybrać pierścionek.

Rodzicielka weszła w głąb pokoju i usiadła na łóżku. Przewiesiła nogę przez nogę i uśmiechnęła się.

– A sprawdzałaś w szafie? – Pytanie było głupie, wolałam nie wypominać.

– Znam jej zawartość na pamięć – sapnęłam. – Czarna albo... czarna.

– To może zajrzyj – zbyła mnie.

Poczłapałam, ale zrobiłam to tylko po to, by pokazać mamie, że czerń pozostała czernią. Ewentualnie wyblakła po kilku praniach. Otworzyłam szafę i zmarszczyłam brwi, bo doszło kilka wieszaków.

– Polecam tę białą w kwiaty, fajny motyw. – Zaśmiała się, widząc moją otwartą buzię.

– Jaka cudowna – zachwycałam się sukienką, której na pewno bym nie kupiła.

Na co dzień chodziłam w szortach i T-shircie, jeśli zakładałam sukienkę, to typową sportową, bawełnianą. Z eleganckich posiadałam jedynie czerń. Trzymana przeze mnie kreacja była elegancka, ale sezonowa. Obecnie kwiaty były w modzie, trend miał za chwilę się zmienić, a ja nie lubiłam wyrzucać prawie nienoszonych ciuchów. Uważałam to za marnotrawstwo zasobów, a przede wszystkim pieniędzy.

– O której masz być u Ashera? – zagaiła i wstała, by mi pomóc z zapięciem.

– Przed ósmą, więc muszę wyjechać za dwadzieścia minut – odparłam zirytowana sama na siebie.

– Denerwujesz się? – spytała, dosuwając mi sukienkę.

– Obawiam się spotkania – mruknęłam posępnie. – Ojciec się nie spodziewał, a wiesz jaki on jest.

– Władczy – zaśmiała się mama. – Ale to tylko pozory, Meggie.

– No, nie wiem – wymamrotałam. – W stosunku do mnie był zawsze wymagający.

Zemsta latorośliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz