11. Osaczenie

493 101 17
                                    

Megan

Zbliżał się wieczór i zaczynałam przysypiać, a wciąż nie miałam odwagi zapytać, gdzie mam spać. To Asher mnie wyręczył.

– Chyba czas do łóżka – mruknął i spojrzał na schody. – Idziemy.

Po nauce całowania, przełknęłam z ledwością ślinę i poszłam za przyszłym mężem. Piętro widziałam ostatnim razem cztery lata temu, kiedy projektowałam rozłożenie czujników. Pamiętałam, że znajdują się tam cztery sypialnie i nie żywiłam nadziei, że Asher zaprosi mnie do swojej.

– Oto twoja sypialnia – zagaił, otwierając drzwi. – Przygotowałem się. Kupiłem ci nawet piżamę i...

– O, cholera! – warknęłam i spiorunowałam go wzrokiem. – Co to... to... to... Fuck! – zaklęłam siarczyście.

To nie była sypialnia, a różowy, słodki i landrynkowy pokój zemsty!

– Czy ty jesteś nienormalny?! – wydarłam się i oczywiście, że pierwsze, co mi wpadło do głowy, to uderzenie narzeczonego otwartymi dłońmi w klatkę piersiową. – Oj! – jęknęłam, bo dotarło do mnie, co zrobiłam.

Asher spojrzał na mnie posępnie i zanim zdążyłam uciec, złapał mnie wpół i uniósł nad ziemią.

– Koniec z tobą! – zakaszlał. – Koniec pobłażliwości, koniec! – dyszał i warczał, jakby udawał rottweilera.

– Już nie będę! – zaśmiałam się, gdy mnie niósł w głąb landrynkowego pokoju.

– Kłamczucha! – sarknął i usiadł na różowej narzucie, która z bliska przyprawiała mnie o mdłości.

Asher położył mój tułów na swoich kolanach. Zaśmiałam się, ale gdy dotknął palcami mojego nagiego uda, wstrzymałam oddech.

– Uprzedzałem cię, Meggie – zamruczał i zanurkował palcami pod sukienkę, po czym ją podwinął, odsłaniając moje majtki. – Koronka – wypowiedział z nieskrywanym zachwytem. – Bielizna piękna, ale dupeczka płaska jak deska.

– Drań! – warknęłam ze złości. Nienawidziłam, kiedy mówił to, gdy byliśmy młodsi, a teraz odbierałam jak policzek.

– Myślę, że do jutra troszkę spuchnie – stwierdził z dziwną satysfakcją w głosie.

Nie zdążyłam o nic zapytać. Dłoń Ashera wylądowała na moich pośladkach, a klaśnięcie poniosło się echem. A może to nie było echo, tylko mi dudniło w głowie?

– Ała! – zawyłam.

– To dopiero pierwszy – wymruczał i pogłaskał moją pupę. Po chwili jego dłoń opadła po raz drugi.

– Asher! – wydarłam się i próbowałam uwolnić.

Uderzenia nie były mocne. Nie mogłam znieść dziwnego mrowienia w podbrzuszu i... podniecenia? Cholera! Te pieprzone klapsy sprawiały, że zamiast drzeć się, miałam ochotę... ochotę... na co? Cholera! Na igraszki! I to z Asherem!

– Podoba ci się – stwierdził i ponownie pogłaskał pośladki. – Meggie... Meggie... – zacmokał rozbawiony i uderzył mnie ponownie, ale lekko. I tym razem nie krzyknęłam, a zamiauczałam. Od pieprzonego podniecenia! – Moja słodka Meggie lubi perwersję.

– Zaraz dostaniesz taką perwersję, że będą cię karmić kroplówkami – warknęłam, odzyskawszy rezon. Jego cholerna pewność siebie strasznie mnie ubodła.

– A teraz ładnie powiedz: więcej nie będę cię bić w klatkę, kochanie – polecił, głaszcząc moją pupę. – Meggie...

– Nie będę już... nie będę... – odparłam z ledwością, bo jego działania przy koronce bielizny doprowadzały mnie do dziwnego stanu podniecenia. Uczuć, jakich jeszcze nie czułam.

Zemsta latorośliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz