Rozdział 13.

4 1 0
                                    

Od Hansa Forschera nie dowiedziałam się nic nowego. 

Ot, jak zwykle rzucił kilka mądrości z kraju, w którym się urodził i wychował, a które rozumiałam wyłącznie za sprawą wszczepu tłumaczącego obce języki, umiejscowionego gdzieś wewnątrz ucha środkowego. To była kolejna rzecz, która stanowiła pewną barierę pomiędzy mną a przyjaciółmi, a w zasadzie między mną a całą resztą pomniejszonych pierwszej generacji, zamieszkujących nasz ogród. Dla Hansa, państwo położone na archipelagu, składającym się z wysp i wysepek, ciągnącym się wzdłuż wschodnich wybrzeży Azji było bolesną przeszłością, dla mnie — ciekawostką z cienkiej encyklopedii, zatytułowanej: " ZPP — Ziemia Sprzed Pomniejszenia".

Oczywiście posiadaliśmy o wiele więcej zapisków, traktujących o tym, jak wyglądało życie ludzi, zanim postanowiono zdetonować bomby, zawierające tak zwane "powietrze zero". Czyli mieszaninę gazów, mających na celu uratowanie tego, co do uratowania zostało.

Matka wielokrotnie opowiadała mi historię o świecie, stojącym na krawędzi totalnej klimatycznej katastrofy. 

W roku dwa tysiące dwieście dwudziestym czwartym skrajnie zanieczyszczone powietrze uniemożliwiało uprawy roślin, zwierzęta tuczone sztucznymi mieszankami karm rodziły się bezpłodne, więc ilość jedzenia zdatnego do spożycia malała z każdym dniem. Z początku próbowano ratować sytuację wymyślanymi na szybko zamiennikami. Syntetyczne pasty, wzbogacone o odpowiednio dobraną mieszankę witamin i minerałów zapowiadały się dobrze, dopóki ludzie nie powiązali z nimi fali zatruć i silnych alergii. Okazało się, że jak zwykle zwyciężyła kasa. Ktoś chciał zarobić więcej, ktoś zaoszczędzić. Po wszczęciu postępowania i szczegółowej inspekcji ogromnych fabryk wyszło na jaw stosowanie tańszych zamienników, dla bezpiecznych, aczkolwiek kosztownych środków konserwujących żywność. Ludzie zbuntowali się przeciwko sztucznie modyfikowanej żywności. Zamiast widzieć w niej szansę na ratunek, zaczęli toczyć wojny o każdy, nawet najmniejszy skrawek ziemi. Pęczek rzodkiewki był wtedy cenniejszy niż ciężarówka wypełniona złotem. Na czarnym rynku królowały steki z nielegalnych hodowli, ziemniaki, ryż, owoce. Jeśli ktoś miewał na swoim talerzu marchewkę, choćby raz w miesiącu — uznawany był za bogacza.

Wojna o żywność trwa w najlepsze. Ziemia jest wyjałowiona, a niebo pokryte toksycznymi oparami, bo kilkoro naukowców z krajów o najwyżej rozwiniętej technologii próbowało kontrolować pogodę. Pojawia się głód. Wody już dawno przestały nadawać się do picia bez uprzedniej kilku stopniowej filtracji, więc ludzie powrócili do "średniowiecza". Króluje rozcieńczone piwo lub bimber. Tylko elita ma dostęp do wody, nazywanej szumnie "łzą planety". Prognozy są coraz gorsze, aż w końcu mądre głowy szacują, że skrzętnie skrywanych zapasów jakiegokolwiek jedzenia starczy na dziesięć lat. Oczywiście w międzyczasie wymrze z głodu masa ludzi i zwierząt.

To wtedy rządzący wpadli na pomysł z bombami. Ich detonacja miała zapobiec katastrofie i uratować ludzkość przed zagładą, ale jak to mówią: każdy kij ma dwa końce. Mimo początkowego entuzjazmu dostrzeżono w tym rozwiązaniu dwa podstawowe problemy. Po pierwsze: detonacja kilkudziesięciu potężnych pocisków zdewastuje świat i narazi na śmierć całe mnóstwo istnień. Po drugie, skutkiem ubocznym będzie opad, śmiertelnie zabójczy dla każdego o wzroście od metr trzydzieści wzwyż.

Z powodu braku rozwiązania dla tak poważnych kwestii po kilku burzliwych naradach naukowcy doszli do wniosku, że to gra niewarta świeczki i należy poszukać innego sposobu na uratowanie ludzkości, ale wtedy na scenę wkroczyła dwójka fanatycznych miłośników postępu: Hans Forscher i Bufao Thumbelin.

Badacze, przez wiele lat zajmujący się technologią pozwalającą na pomniejszanie obiektów, po kilku udanych próbach ze szczurami laboratoryjnymi zaproponowali zastosowanie tejże technologii na ludziach. Kontrowersyjną myśl umotywowali troską o życie mieszkańców ziemi oraz stwierdzeniem, że organizm o wzroście zaledwie kilku cali wymaga do przeżycia zdecydowanie mniej żywności niż taki o standardowych wymiarach.

Iris z różowej mgłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz