Jennifer
Terapia po tak długim czasie mojej nieobecności w gabinecie Sydney Nash ku mojemu zdziwieniu schodzi mi szybko. Zanim zdążę kolejny raz mrugnąć, mija godzina i mogę wyjść z poczuciem lekkości na sercu. Nie spodziewałam się, że krótka rozmowa o matce może mi pomóc trochę zrozumieć jej tok myślenia i przekierować myśli na to, że nie jestem winna zniszczenia naszej relacji. Choć nadal czuję do niej pretensje za to, że po prostu mnie zostawiła i oskarżyła o coś, czego tak naprawdę nigdy nie zrobiłam.
Wchodzę do auta i odkładam telefon na torbę sportową, która leży na przednim fotelu pasażera. Siniak na mojej twarzy, już prawie znikł, więc Johnny i Kevin zgodzili się, abym mogła wrócić na treningi boksu i samoobrony. Zerkam w boczne lusterko, po czym odpalam silnik i cofam z parkingu spod kliniki ojczyma. Włączam się do ruchu i kilka minut później jestem pod klubem fitness.
– Cześć – witam się z Joeyem, osiemnastoletnim recepcjonistą. – Braylee, już jest?
Na mój głos podnosi głowę znad stosu kartek, a potem jego twarz rozjaśnia się szczerym uśmiechem. Czarne kosmyki włosów spadają mu na czoło i skronie, powodując tym, że wygląda na młodszego niż jest naprawdę.
– Hej, długo cię nie było – zauważa, sięgając do szuflady po moje klucze do szafki. Kładzie je na blat, a potem zerka na moje oko. – Och… Chyba rozumiem, dlaczego cię tak długo nie było.
Wzruszam ramionami.
– Praca wybrnęła się spod kontroli.
– Ktoś cię uderzył?! – Oczy prawie wychodzą mu z orbit.
– Bili się, a ja chciałam ich rozdzielić i tak jakoś wyszło.
Kręci głową z niedowierzaniem.
– Czasami nie wierzę w ludzkość – kwituje, skanując kod z mojej miesięcznej karty.
– Ja też.
Popycham szklane drzwi i momentalnie uderza mnie woń antyperspirantu połączonego z lawendowym zapachem, który ma zniweczać zapach potu. Działa, bo nie czuję go, aż tak bardzo. Lustruję salę wzrokiem, aż znajduję ciemnowłosą kobietę, która ciska w worek treningowy, a on drga od siły jej uderzeń. Ruszam prosto w jej stronę.
– Braylee! – mówię donośnie, bo widzę, że ma duże, różowe słuchawki na uszach.
Moja trenerka marszczy brwi i spogląda w bok, a potem z uśmiechem na ustach zsuwa słuchawki na kark.
– Hej, Jenny. – Obejmuje worek, zatrzymawszy go w miejscu. – Gotowa? Oko wygląda jak nowe.
Parskam.
– Moja twarz wyglądała jak u trolla, ale owszem jest lepiej.
Jeszcze chwilę gadamy o bzdurach, a potem wskakujemy na ring bokserski, który stoi na środku pomieszczenia. Oczywiście nie zapominamy o piętnastominutowej rozgrzewce przed głównym treningiem. Braylee zakłada na swoje ręce tarcze trenerskie, a ja rękawice i obydwie ustawiamy się na lekko zgiętych kolanach.
– Wyprostuj lekko plecy – poleca, przenosząc ciężar ciała z nogi na drugą nogę, by wyczuć równowagę. – Łokcie bliżej tułowia. Chronisz wtedy większą część korpusu.
Robię to, co mówi, zdmuchując sprzed oczu wyślizgniety się z kucyka kosmyk włosów.
– Jedna ręka powinna być trzymana nieco wyżej niż druga, Jenny. Prawa chroni cię przed uderzeniami przeciwnika.
– Ale to ja uderzam, nie ty – zauważam, marszcząc czoło.
Prostuje się, zakładając ręce na biodra. Unosi jedną brew.
CZYTASZ
Złączeni przez przeznaczenie
RomanceUciekła. Sądziła, że zerwała więź ze swoją bolesną przeszłością, lecz nie dokonała tego całkowicie przez jedną osobę, którą kocha nad życie. Jennifer po trudnych przeżyciach usunęła w cień swoje dawne życie i mieszka teraz w swojej rodzinnej miejs...