36. Ja was też, skarbie.

162 29 0
                                    

Jennifer

W ciemności pojawia się smuga światła. Dopiero po sekundzie orientuję się, że to blask z oświetlenia szpitalnego na suficie. Nie kontroluję jęku, który wydobywa się spomiędzy moich warg. Przymykam powieki, bo głowa zaczyna mi niemiłosiernie pulsować.

– Och, skarbie, już wszystko dobrze. – Czyjś szept pochodzi z mojej lewej strony.

Mrugam, aby przyzwyczaić się do ostrości i wzdycham, gdy czuję na policzku dotyk małej dłoni. Mimowolnie się uśmiecham i wbijam odrobinę zamazany wzrok w twarz mojej dziewczynki.

– Mamusia? – pyta zmartwiona, wlepiając swoje błyszczące spojrzenie w moje.

Unoszę dłoń i kładę ją na ramieniu Destiny.

– W porządku, kochanie – mówię i podpieram się na łokciu, żeby wstać do pozycji siedzącej.

Wtedy rozglądam się po pomieszczeniu. Leżę na jednym ze szpitalnych łóżek, a Destiny siedzi po mojej prawej, trzymając swoją piąsteczkę, która dotychczas spoczywała na mojej twarzy, na materiale mojej koszulki w okolicy mostka. Zach siedzi na taborecie po drugiej stronie i patrzy na mnie z troską i zmartwieniem, ale też z wyraźną ulgą w oczach. Trzyma mnie za dłoń i pieści nadgarstek kciukiem. Zauważam też Johnny'ego, który stoi oparty plecami o ścianę z założonymi przed sobą rękami. Szczękę, co chwilę rozluźnia, a potem znowu ją napina w nerwowym tiku.

– Uważaj. – Zach podrywa się z siedziska i chwyta mnie za ramiona. – Powoli. – Jego głos jest łagodny, gdy pomaga mi oprzeć plecy o wezgłowie. – Straciłaś przytomność i jesteś odwodniona. Kończy ci się kroplówka, skarbie – informuje, wskazując brodą na woreczek z przezroczystą substancją w środku, która spływa mi do wenflonu w prawej ręce.

– Bardzo się o ciebie bałam, mamusiu – wyznaje półszeptem Destiny.

– Jestem tu, kochanie. – Wyciągam do niej dłoń, tę z wenflonem, i głaszczę kciukiem skórę pod okiem. Ma ją spuchniętą i zaczerwienioną od płaczu.

Moje maleństwo.

– Jesteś osłabiona, Jenny – mówi Zach z przejęciem. – Cooper złapał cię w ostatniej chwili.

Brayden.

Rozmowa.

Wszystko uderza we mnie niczym tsunami.

Wyznanie.

Mój krzyk.

O. Mój. Boże.

Powiedziałam mu.

Wykrzyczałam to.

– Myszko, jesteś głodna? – pyta Johnny, odrywając się od ściany.

Destiny wbija w niego szczenięce spojrzenie.

– Troszeczkę.

– Zach, pójdziesz z nią do szpitalnego automatu i coś jej kupisz? – zwraca się do niego, zaciskając palce na ramie łóżka.

Mężczyzna mruga powoli, a potem zjeżdża spojrzeniem na jego palce, a potem znowu na twarz.

– Oczywiście. – Kiwa głową, wstając, po czym nachyla się i całuje mnie w czoło. Przymykam powieki, czując jego usta na sobie. To takie przyjemne. – Nie wściekaj się na nią – dodaje cicho do mojego brata, klepiąc go w bark, zanim wychodzi, trzymając Destiny za rączkę.

Johnny odzywa się dopiero w momencie kliknięcia zamka.

– Wiesz, że masz anemię – cedzi przez zęby. – Już dawno powinnaś zrobić sobie badania kontrolne, ale nie! Jennifer Whitney, zawsze ma rację.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 3 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Złączeni przez przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz