15. Nasz hałas ciszy.

258 25 8
                                    

Jennifer

Tematem dzisiejszej sesji terapeutycznej było zaufanie. Zaufanie, by pozwolić komuś zbliżyć się w kontekście fizycznym. Opowiedziałam Sydney o sytuacji z Zachiem, a ona stwierdziła, że moja reakcja jest normalna, zważywszy na traumę, którą przeżyłam pięć lat temu.

Terapeutka nie spisuje mnie jeszcze na straty. Mówi, że będziemy walczyć z chęcią wydrapania sobie skóry, gdy ktoś mnie dotyka. W taki sposób opisałam, to uczucie. Chcę pracować nad tym, by chwila zapomnienia od bolesnym wspomnień była wieczna. Żeby była jedynie cieniem dawnego doświadczenie.

Nie mam zamiaru pozwolić, by potwór odebrał mi resztę życia.

Po równej godzinie żegnam się z kobietą uściśnięciem dłoni, po czym wychodzę z jej gabinetu, momentalnie zatrzymując się na korytarzu, zauważywszy pochylonego na krześle Zacha. Łokcie ma oparte o kolana, a dłonie zaciska na karku i buja się w przód i tył. Marszczę brwi i do niego podchodzę. Kucam przed nim, kładąc dłonie na jego podskakujących się łydkach. Mężczyzna gwałtownie unosi głowę, a na widok zmęczenia w jego szafirowych oczach, powietrze zatrzymuje się w drodze do moich płuc.

– Co tu robisz? – pytam zdezorientowana.

Milczy i milczy, a potem… Tak po prostu opiera czoło o mój bark. Wstrzymuję oddech, gdy Zach wypuszcza spomiędzy warg ciche, drżące, niemal rażące bólem westchnienie. Pozwalam sobie, by owinąć go ramieniem, gdy on drży przy moim ciele, walcząc z chęcią szlochu. Okrężnymi ruchami pocieram jego plecy zakryte materiałem czarnej koszuli z krótkim rękawem.

– Hej… – szepczę troskliwym tonem. – Co się dzieje?

Odsuwa się ode mnie, by spojrzeć mi w oczy.  Wykorzystuję pozycję i łapię go za policzki.

– Co jest?

– Wyciągnąłem Blake z domu na terapię – wyjaśnia, a jego ramiona bezwładnie opadają. – Nie chciała tu przyjść, ale w końcu się zgodziła. Teraz siedzi z twoim ojczymem w gabinecie…– Brodą wskazuje na białe, drewniane drzwi z zawieszoną tabliczką z imieniem i nazwiskiem Kevina. –... a mnie szlag trafia, bo nie wiem nic i się kurewsko martwię.

Zrozumienie zagnieżdża się w moim sercu. Podnoszę się z klęczek i wyciągam do niego dłoń.

– Wstawaj – mówię, wpatrując się w niego zdeterminowanym wyrazem twarzy.

Ściąga brwi.

– No dawaj – ponaglam. – Tata zaczął pracę dziesięć minut temu, więc sesja Blake potrwa jeszcze co najmniej pół godziny, jak nie więcej.

– Jenny…

– Spokojnie – mamroczę uspokajająco. – Nie zostawiasz jej samej, a tylko na chwilę pójdziemy powdychać świeżego powietrza. Chodź.

Wpatruję się w niego naglącą łagodnością, a w momencie, gdy chwyta za moją dłoń, ciarki przechodzą mi wzdłuż kręgosłupa. Nie mogę przestać odnosić wrażenie, że jego dotyk jest taki… Inny? Delikatny, w ogóle nie bolesny, a raczej przyjemny do tego stopnia, że mam ochotę dotykać jego skóry bez przerwy.

– Prowadź w takim razie.

*
16 lat

– Po pierwsze, mieliśmy rozwiązywać zadania z algebry – zauważa Zach, gdy przeskakuję przez płot na plac zabaw. – Po drugie, wiesz o tym, że możesz po prostu przejść przez furtkę?

Wzruszam ramionami i ściągam z nóg trampki, po czym skarpetki, by rozkoszować się strukturą piasku między palcami.

– No chodź. – Macham do niego ręką. – No nie daj się prosić – jęczę, składając dłonie jak do modlitwy.

Złączeni przez przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz