Zachary
Nie odrywam wzroku od ekranu laptopa nawet na sekundę, gdy biorę łyk niestety już zimnej kawy. Skrzypienie desek na schodach uzmysławia mi, że Blake, już prawdopodobnie wstała, więc w końcu przerzucam spojrzenie na coś innego niż wyświetlane dokumenty.
– No dzień dobry – mówię z entuzjazmem do wchodzącej do pomieszczenia siostry, wstając z krzesła. – Kawy, czy herbaty?
– Kawy – mamrocze, przecierając oko pięścią.
Obserwuję kątem oka, jak siada na krześle, po czym odwracam się, by nalać do kubka czarny napar z kawiarki.
– Płacisz rachunki? – pyta nagle Blake, gdy podaję jej kawę, siadając w trakcie na swoje wcześniejsze miejsce.
– Sprawdzam, czy jakiegoś nie zapomniałem zapłacić – wyjaśniam i zamykam sprzęt, by skupić się na siostrze. – Jaki plan na dzisiejszy dzień?
Upija łyk i spogląda na mnie zza żółtego, porcelanowego kubka.
– Niedługo wychodzę z Peyton do galerii.
Unoszę brew.
– Peyton ma prawo jazdy? – pytam sceptycznie.
– Nie ma – odpowiada, przewracając oczami. – Jedziemy busem.
– Okej – mamroczę, przyjąwszy tę informację. – Przeleję ci zaraz pieniądze na konto – dodaję i biorę łyk, lekko się krzywiąc przez fusy na języku.
– Miałam o to pytać – szepcze Blake, uśmiechając się kącikiem ust. – Dziękuję.
– Nie ma sprawy – odrzekam, mimowolnie zniżając wzrok niżej na jej owinięte dłonie wokół kubka. Spod rękawa bluzy widnieje skrawek białego bandaża, przez co moje serce boleśnie się ściska. – Blake?
– Hm? – mruczy, przełknąwszy.
Waham się przez moment, bo doskonale pamiętam, co mówił Grayson na temat zadawania pytań o nowe rany na ciele siostry, ale, kurwa, nie potrafię przestać myśleć i się zamartwiać. Muszę wiedzieć, czy na jej skórze nie ma nowych kresek.
– Czy… – Przełykam z trudem ślinę. – Jak się czujesz?
Ściąga brwi, automatycznie idąc za moim spojrzeniem. Gdy Blake orientuje się na co patrzę, gwałtownie chowa ręce pod blat wyspy.
– Nie zrobiłam tego sobie ani razu od tamtego dnia – cedzi gniewnie i wstaje z impetem z krzesła.
– Blake, ja nie chciałem… Nie chodziło mi… – wzdycham, masując nasadę nosa. – Po prostu się martwię.
– Zjem śniadanie z Peyton – zniża głos do szeptu. – Mogę wrócić wieczorem? – pyta, nie patrząc mi w oczy.
– Możesz – odpowiadam, wypuszczając spomiędzy warg ciężkie westchnienie. – Ale wróć przed północą, dobrze?
Kiwa głową w zgodzie i wychodzi z pokoju.
A ja zostaję sam w pomieszczeniu z poczuciem porażki.
*
Dzisiaj w pracy musieliśmy się zająć awanturą domową, a potem jeszcze zgarnęliśmy nastolatków, którzy malowali graffiti na ścianie budynku szkoły. Przypomniały mi się moje występki, gdy byłem takim szczylem, który myślał, że świat jest pod jego stopami. Cóż… Sam decydowałem, co robię w życiu, ale w niektórych sytuacjach byłem rozwydrzonym bachorem nie słuchającym rodziców, którzy codziennie zamartwiali się, czy nie wrócę przypadkiem do domu naćpany, albo pobity.
CZYTASZ
Złączeni przez przeznaczenie
RomanceUciekła. Sądziła, że zerwała więź ze swoją bolesną przeszłością, lecz nie dokonała tego całkowicie przez jedną osobę, którą kocha nad życie. Jennifer po trudnych przeżyciach usunęła w cień swoje dawne życie i mieszka teraz w swojej rodzinnej miejs...