19. Najprawdziwsza prawda.

237 29 10
                                    

Jennifer

Otwieram ciążące mi powieki, starając przyzwyczaić się do ostrości promieni słońca, które wpadają do pokoju przez szybę w oknie. Zachłystuję się powietrzem, gdy orientuję się, że jestem w miejscu, w którym nigdy nie byłam, ale zanim zdążę doszczętnie spanikować do pomieszczenia wchodzi Zach z kubkiem w dłoni. Zapach parującego naparu rozszerza moje nozdrza i zmysły, a mój brzuch zaczyna wydawać z siebie odgłosy.

Zach unosi kąciki ust, a ramiona mu drgają, gdy chichocze. Siada na brzegu materaca i patrzy na mnie z troską i zalążkiem schowanego strachu w czeluściach jego umysłu. Myśli, że nie widzę zmartwienia w jego oczach, ale niestety, boć nie, ja doskonale, to zauważam.

– Przyniosłem ci melisę – informuje, podając mi naczynie z uchwytem w kształcie połówki serca. – Zaraz zejdę na dół i zrobię ci coś do jedzenia. – Spogląda sugestywnie na mój brzuch, gdy on znowu burczy.

– Dziękuję – szepczę lekko oniemiała zaistniałą sytuacją. – Długo spałam?

– Prawie dwie godziny. – Zakłada pasemko moich włosów za ucho, muskając opuszkami palców skórę na policzku, na co bezwiednie wzdycham i zamykam oczy, niemal wtulając twarz w jego dłoń. – Cieszę się, że lepiej się czujesz.

Momentalnie otwieram szeroko oczy, trzeźwiejąc.

– Przepraszam, Zach, ja…

– Nigdy nie przepraszaj za swoje emocje, Jenny – przerywa mi łagodnym, acz stanowczym tonem.

Milknę i tępo gapię się na błękitne oczy mężczyzny.

Nie ma na sobie sportowego zestawu. Założył na siebie czarną koszulkę z dżinsami tego samego koloru. Żyły na rękach uwydatniają się jeszcze bardziej, gdy zaciska i poluźnia palce, by złagodzić napięcie, które z pewnością odczuwa. Spuszczam wzrok na koc, którym jestem przykryta od pasa w dół.

– Zasługujesz na wyjaśnienie – chrypię, bo nagle zrobiło mi się sucho w ustach.

– Na razie napij się herbaty – prosi, wskazując brodą na przedmiot w mojej dłoni.

Posłusznie upijam łyk, rozkoszując się lekko gorzkawym smakiem ziół.

I szczerze gorący napój pomaga mi w objawach odwodnienia po długim wylewaniu łez.

Nie wiem od czego zacząć, co mu powiedzieć. W jaki sposób mam mu wyjaśnić moją reakcję, która była dość emocjonalna i dla niektórych zbyt wyolbrzymiająca.

Co on sobie o mnie myśli?

Że jesteś atencjuszką, Jenny, to sobie myśli – krzyczy moja głowa.

– Przestań myśleć, Jenny – karci mnie w pewnym momencie Zach.

– Co? – Mrugam oszołomiona.

– Przestań myśleć – powtarza twardo, zaciskając pięści, aż bieleją mu knykcie. – Nie podoba mi się fakt, że najprawdopodobniej teraz obrażasz się we własnej głowie z powodu tego, że pozwoliłaś sobie na uczucia.

– Nie obrażam się – zaprzeczam, choć to kłamstwo.

Zachary unosi brew i spogląda na mnie z politowaniem.

– Jakoś ci nie wierzę – stwierdza pewnie.

Wzruszam ramionami.

– Pójdę zrobić coś do jedzenia – oznajmia Zach, wstając powoli z łóżka.

Chwytam jego dłoń, zatrzymawszy go.

– Zostań ze mną jeszcze chwilę – proszę, posyłając mu niemal błagające spojrzenie.

Złączeni przez przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz