24. Roztrzaskane części mnie.

170 19 1
                                    

Jennifer

Uderzam plecami o ścianę, a moje usta nadal są zaborczo gniecione przez wargi Zacha. Słyszę, jak drzwi do jego domu zamykają się z hukiem. Błądzę dłońmi po jego muskularnym ciele, a on przytrzymując mnie jedną ręką, wplątuje palce we włosy. Niekontrolowanie jęczę w jego wargi. Odwzajemnia mi się tym samym, przez co w moim brzuchu wystrzela piorun pożądania.

Odchylam głowę do tyłu, gdy wgryza się w zgięcie mojej szyi i wzdycham z rozkoszy. Szarpie mną do góry, zaciskając długie palce w moje pośladki. Całuje mnie z czcią po szczęce, nosie, ustach, policzkach. Wszędzie, gdzie dosięgną jego miękkie, mokre wargi. Prowadzi mnie w nieznanym kierunku, nie wypuszczając z objęć ani na moment.

Zaczynam rozumieć, gdy moje plecy stykają się z wygodnym materacem.

– Jesteś olśniewająca, panno Whitney – chrypi, opierając przedramiona po obu stronach mojej głowy, a następnie rozczulając moje serce jeszcze bardziej, całuje w czoło.

Nie mogę powstrzymać uśmiechu, który ciśnie mi się na usta z powodu jego słów. Zaś Zach patrzy na mnie, jakbym była najpiękniejszą istotą, która chodzi po tej ziemi.

– Dobrze, że nie poszliśmy na tę kolację – mówi, po czym schodzi pocałunkami od szczęki, po dekolcie w dół. – Bo teraz mogę bez wyrzutów skosztować deseru.

O. Mój. Boże.

Jego słowa. On sam.

Moje serce zaraz stanie w płomieniach.

Wyginam plecy w łuk, gdy sprawnymi dłońmi dotyka mojej lewej piersi i muska kciukiem brodawkę przez cienki materiał. Z spomiędzy moich warg ulatuje ciche westchnienie. Moje ciało drży pod jego dotykiem. Rozlatuję się pod nim z nadmiaru podniecenia.

– Mogę? – pyta, wsuwając palce pod ramiączko sukienki.

Po moich ramionach rozchodzą się ciarki. Przymykam powieki i kiwam głową w milczeniu, upajając się jego bliskością, dotykiem. Wszystkim.

– Skarbie… – Połyka tchnienie. – Muszę, to usłyszeć – wypowiada szeptaną prośbę. – Nie chcę cię skrzywdzić.

– Nie skrzywdzisz – zapewniam, otworzywszy oczy. – Wiem, że nie.

Cmoka mnie w nos. Wisi nade mną, błyskając mi całym szeregiem śnieżnobiałych zębów.

– Więc… – zaczyna.

– Możesz – przerywam mu pośpiesznie i przyciągam go za kark do swoich ust.

Całujemy się przez dłuższą chwilę, a potem odrywa się ode mnie, by patrzeć mi w oczy, gdy zaczyna rozwiązywać ramiączka, po czym rozsuwa suwak na moim boku. Nie odrywa spojrzenia nawet wtedy, gdy po ściągnięciu, wyrzuca sukienkę gdzieś za siebie.

Zostaje w samej bieliźnie, a dokładniej tylko w cielistych figach. Automatycznie łapię za swoje piersi, zakrywając je.

Zachary od razu zauważa ten ruch i marszczy brwi, dopiero wtedy zniża wzrok z mojej twarzy na dalszą część mojego ciała.

– Jesteś Boginią. – Całuje mnie w usta. – Moją Boginią. – Chwyta za moje dłonie i zsuwa je z biustu. – Olśniewająco piękna.

Nie brzydzi się mnie.

On się mnie nie brzydzi, uświadamiam sobie.

W moich oczach stają łzy, a z kącika jedna z nim spływa mi po skroni, którą Zach natychmiast ściera.

– Nie pozwól swojej głowie myśleć inaczej niż tak, jak ja myślę o tobie – szepcze, owiewając moje wargi ciepłym oddechem. – Jesteś oszałamiająca, Jenny i tak masz myśleć, za każdym razem, gdy spojrzysz na swoje piękne, nagie ciało.

Złączeni przez przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz