34. Przepraszam, kruszynko.

182 28 8
                                    

Jennifer

W dni, kiedy z samego rana czuję kłucie w dolnej części brzucha, oznacza jedno – koszmar. Często dołącza do tego ból w okolicy lędźwi, przez co ledwo chodzę. Mam wrażenie, jakby niewidzialne ręce zaciskały wokół mnie ciasny węzeł, który gniecie mi wszystkie organy wewnętrzne.

Jęczę i zwijam się w kulkę na łóżku. Wciągam powietrze nosem i wypuszczam ustami.

Chryste, czasami naprawdę nienawidzę być kobietą.

Moje czoło zrasza pot, a uderzenie zimna przeszywa mnie na wskroś. Piersi bolą mnie, przy każdym najmniejszym ruchu klatki piersiowej i trzęsę się do tego stopnia, że niechcący zagryzam dolną wargę, przez co kropelka krwi wypływa mi z kącika ust. Przełykam żółć podchodzącą mi do gardła i modlę siły wyższe, by dali mi chociażby pięć sekund, żebym mogła pójść po tabletkę przeciwbólową. Akurat na mnie działają leki. Współczuję tym kobietom, co nawet końska dawka nie daje najmniejszej ulgi.

Nagle przed moimi oczami pojawia się dłoń uwydatniająca strukturę żył pod skórą. Materac ugina się w tym miejscu, a znany mi oddech muska mój policzek, skroń i płatek ucha. Zmuszam się, by przekręcić głowę. Ten krótki ruch doprowadza do tego, że na mojej twarzy pojawia się nieznaczny grymas, który świadczy o moim cierpieniu.

– Dzień dobry, skarbie – szepcze Zach, spoglądając na mnie z góry, wbijając w moje tęczówki współczujące spojrzenie.

On wie, prawda?

Oczywiście, że wie, to Zach.

Przełykam z trudem ślinę i spoglądam w dół na swoją dolną partię ciała i pościel.

Matka natura robi sobie ze mnie jaja.

– To nic – mówi przejęty, ale z pewnością w głosie. Zgarnia moje wilgotne pasemko za ucho, a mnie przechodzi niekontrolowany dreszcz spowodowany dotykiem jego szorstkich opuszków palców. – Zaraz ogarnę nową pościel i podam ci coś przeciwbólowego, bo widzę, że cierpisz.

Cmoka mnie w czoło, po czym ześlizguje się z łóżka.

– Muszę zawieźć Destiny do przedszkola. – Krzywiąc się, podnoszę do pozycji siedzącej.

– Ja ją zawiozę – oznajmia, wciągając przez głowę granatową koszulkę. – Mam jeszcze wolne, a ty masz na wieczorną zmianę. – Roztrzepuje włosy i znowu zbliża się do mnie, po czym siada na brzegu materaca. – Odpocznij, bo jesteś cholernie blada, a to dopiero ranek. Boję się, że zasłabniesz. – W jego oczach miga nieskrywane zmartwienie. – Gdzieś powinienem znaleźć stare środku higieniczne Blake’a, ale i tak po drodze wstąpię do apteki i…

– Zach – przerywam mu łagodnie. – Nie panikuj.

– Nie panikuję, skarbie, po prostu pamiętam, jak prawie zemdlałaś na korepetycjach z powodu bólu menstruacyjnego. Gdybym cię wtedy nie złapał, to rozbiłabyś głowę o kant szklanego stolika.

Wywracam oczami.

– To było kilka lat temu – uświadamiam mu. – Byłam w fazie dojrzewania.

– Coś zmieniło się od tego czasu? – Unosi sceptycznie brew.

– Ciąża trochę złagodziła objawy.

– Nie sądzę – burczy, patrząc na mnie z politowaniem. – Obudziłaś się pół godziny temu i słyszałem, jak próbujesz głęboko oddychać, by złagodzić ból. Kiedyś też tak robiłaś. Powinnaś z tym pójść do swojego ginekologa, bo to naprawdę jest niebezpieczne, Jenny.

Nie warto zaprzeczać, bo, cholera, Zach ma rację.

Co byłoby, gdybym straciła przytomność podczas jazdy samochodem z Destiny?

Złączeni przez przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz