21. Jak rodzinka.

185 24 6
                                    

Jennifer

Dziubię w swojej owsiance, wpatrując się z rozmarzeniem w okno, aż nagle przed moją twarzą pojawia się obraz tego ciepłego uśmiechu Zacha, przez co automatycznie unoszę kąciki ust. Opieram policzek o pięść i mieszam w swoim śniadaniu, nie zwracając uwagi na brata, który chyba od ponad dwudziestu minut gada mi o Hazel, z którą spotyka się regularnie od tamtej namiętnej nocy.

– … i chyba chcę czegoś więcej.

Mrugam i wyrywam się z letargu, wyłapując ostatnie słowa. Spoglądam na Johnny’ ego ze zdziwieniem.

– Mówiłeś, że to tylko taki… eee… – jąkam się zmieszana. – Układ. Nie spodziewałam się, że wiesz… – Macham ręką, próbując jakoś  wytłumaczyć mu o co mi chodzi. – Że będziecie się spotykać jako taka prawdziwa para.

Mój brat wzdycha i opiera łokcie o blat, bijąc się z własnymi myślami.

– Ja tego chcę, ale ona… – ucina i odchyla głowę do tyłu z jękiem. – Mówi, że nie potrzebuje związku. Hazel jest czasami…

– Oschła? – podpowiadam.

Johnny kiwa głową w milczeniu.

– Słuchaj – zaczynam, odkładając łyżkę do miski z głuchym brzękiem. – Nie przyjaźnie się z Hazel, bo choć pracujemy wiele lat ze sobą, to rzadko rozmawiamy. Hazel nie jest skłonna do rozmów…

– Ze mną rozmawia – oświadcza zamyślony.

Uśmiecham się półgębkiem.

– Otóż to – mówię, szturchając go lekko w łokieć. – Z tobą rozmawia, więc ufa ci bardziej niż mi, czy komukolwiek innemu. Jak mówiłam wcześniej, nie przyjaźnię się z nią, ale znam Hazel wystarczająco, by wiedzieć, że jest dobrym człowiekiem. – Mężczyzna patrzy na mnie uważnie. – Mam czasami wrażenie, że jest po prostu zagubiona, ale to tylko moje obserwacje.

Nie jestem psychologiem, by znać się na takich rzeczach, ale Foster często zachowuje się tak, jakby nie ufała nikomu i niczemu. Jakby swoją oschłością i obojętnością próbowała się bronić przed czymś, co może ją w przyszłości w jakiś sposób skrzywdzić. Hazel po prostu chcę zapobiec sytuacji, w którym pokaże swoje prawdziwe emocje.

– A ty? – pyta Johnny po krótkiej chwili.

– Co ja? – Marszczę brwi.

– Jak z tobą i Zachiem? – Niemal krztuszę się własną śliną na to pytanie. – Ostatnio ciągle o tobie gada.

– Słucham? – chrypię, bo momentalnie czuję suchość w gardle. – Obgadujecie mnie?

– Nie, oczywiście, że nie – broni się pośpiesznie. – To raczej… – Drapie się po głowie. – Kurwa, sam nie wiem, ale nie obgadujemy cię.

– Jasne – prycham, wywracając oczami.

– Naprawdę, my… – ucina, gdy dochodzi do nas głos ojczyma.

– Cześć, dzieciaki – wita się, wchodząc do kuchni. Podchodzi do nas, po czym całuje mnie w czubek głowy, a Johnny’ emu mierzwi włosy niczym małemu dziecku.

Mój brat piorunuje go spojrzeniem, więc on puszcza do niego oczko. Niewzruszony Kevin omija go i sięga po sok z lodówki, a następnie wlewa go do połowy szklanki. Siada naprzeciwko mnie, a ja zauważam na zgięciu jego łokcia wacik.

– Byłeś na pobieraniu krwi? – pytam zdezorientowana.

Johnny przechyla głowę i posyła mu pytające spojrzenie.

Złączeni przez przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz