Jennifer
Poprawiam kaburę z plastikowym pistoletem na udzie, a następnie zerkam w lustro i odgarniam z twarzy rudą perukę. Obcisły czarny strój opina moje krągłości, a ja stwierdzam, że wyglądam naprawdę dobrze. Czuję się, jak silna babka, promieniującą seksapilem na kilometr. Uśmiecham się mimowolnie, gdy do łazienki wpada zdyszany aniołek.
Destiny w białej sukience z rozkloszowanym, tiulowym dołem, pokazuje w moim kierunku zęby i patrzy na mnie tymi swoimi błyszczącymi jak diamenty oczami. Założone skrzydła na jej plecach w odcieniu bitej śmietany wyglądają na większe niż są w rzeczywistości. Prezentuje się naprawdę uroczo.
– Jak wyglądam, mamusiu? – pyta, przystępując z nogi na nogę.
Kucam przed nią i masuję jej ramionka.
– Jak aniołek, kochanie.
– Bo jestem aniołkiem – mówi i obraca się wokół własnej osi z szerokim uśmiechem.
Nie mogę powstrzymać się od szerszego uniesienia kącików ust.
– Co ja tu widzę? – Głos ojczyma dochodzi z korytarza. – Moje piękne dziewczyny. – Zatrzymuje się w drzwiach.
Mrużę powieki i odruchowo oceniam jego fizyczny stan. Z dnia na dzień robi się coraz bledszy i chudszy, choć usilnie stara się zniwelować złe samopoczucie szerokim uśmiechem.
– Mama jest Natashą z Avengersów – piszczy Destiny tak głośno, że się krzywię. – A ja aniołkiem.
Kuca przed nią, ale musi podtrzymać się futryny, by nie stracić równowagi, a ja z automatu robię krok do przodu. Posyła mi spojrzenie, które mówi: nie martw się, nic mi nie jest. Wygląda, jakby chciał nie tylko mnie do tego przekonać, ale również i siebie.
– Hej… – zniża głos do konspiracyjnego szeptu i zgina palec. Destiny odczytuje bezbłędnie gest i zbliża się do niego, a on dodaje prosto do jej ucha. – Przynieś staremu dziadkowi trochę słodyczy.
– Dziadziu, jasne, że ci przyniosę. – Wygląda na oburzoną. – Jak mogłeś pomyśleć, że się nie podzielę. Lubię się dzielić. To fajne.
Moja córeczka, to rzeczywiście prawdziwy anioł.
– No tak, ale wiesz… Nie wiem, czy twoja mama mi pozwoli.
Otwieram usta, czując się dotknięta jego słowami.
– Mamo? – Destiny odwraca się w moją stronę, prawie uderzając skrzydłem w nos ojczyma. Na jego szczęście w ostatniej chwili się odchyla. – Pozwolisz dziadziowi jeść słodycze?
– Oczywiście, kochanie, dziś każdy może jeść słodycze. – Uśmiecham się serdecznie, po czym zwężam oczy i zerkam zza Destiny, przeszywając wzrokiem Kevina, który patrzy na mnie, zadowolony z siebie. – Ale pamiętaj – dodaję łagodnie. – Zjesz je, gdy wrócisz do domu, dobrze?
– Dlaczego? – Marszczy swoje maleńkie czoło.
– Bo muszę sprawdzić, czy w niektórych cukierkach nie ma orzeszków.
– Twoja mama ma rację, myszko – odzywa się Kevin, zwracając tym uwagę Destiny. – Jesteś na nie uczulona, pamiętasz?
– Pamiętam – mamrocze, owijając wokół palca tiul sukienki. – Ale w takich owocowych, które robią taką piankę w buzi mają w sobie orzeszki? – pyta, przerzucając spojrzenie z ojczyma na mnie.
– Musujące?
Kiwa główką.
– Nie, w takich nie ma, kochanie.
CZYTASZ
Złączeni przez przeznaczenie
RomanceUciekła. Sądziła, że zerwała więź ze swoją bolesną przeszłością, lecz nie dokonała tego całkowicie przez jedną osobę, którą kocha nad życie. Jennifer po trudnych przeżyciach usunęła w cień swoje dawne życie i mieszka teraz w swojej rodzinnej miejs...