Rozdział 4

18 2 0
                                        

Nim dotarłam do swojego pokoju, miałam już niezły mętlik w głowie. Zupełnie nie wzięłam pod uwagę tego, że to, co wtedy widziałam, mogło mieć zupełnie inny scenariusz. Miałam jedynie przed oczami dobrze zbudowanego gościa pastwiącego się nad swoją ofiarą. Poczułam się jak totalna idiotka. Żeby tego jeszcze było mało, w mojej torbie znalazłam drużynową koszulkę, którą oberwałam od niego w twarz. Musiałam wrzucić ją tam przez pomyłkę, wychodząc, ale oczywiście wyjdzie tak, że mu ją gwizdnęłam.

–     Ellie, wszystko w porządku? – Cora podeszła do mnie w momencie, gdy trzymałam przed sobą kawałek koszykarskiego materiału z numerem pięć i dziwnie mu się przyglądałam. – Co tu robi koszulka mojego brata??

–     Yyy...

–     Dziewczyno, mówiłam ci, żebyś trzymała się od tego typka z daleka.

–     To nie tak! Ten ciuch przez pomyłkę wylądował w mojej torbie, a twój brat... po prostu pomógł mi odzyskać aparat – wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.

–     Serio? – Cora dziwnie mi się przyglądała.

–     Taak, to długa historia, nieważne. Masz jeszcze dziś jakieś zajęcia? Może wyskoczymy na pizzę?

–     Świetny pomysł! – Moja współlokatorka od razu podłapała temat, a ja cieszyłam się, że udało mi się go zmienić.

Bardzo chciałam zapytać ją o tego gościa, który ja nękał, ale postanowiłam, że poczekam na lepszy moment. Choć na serio się tym zmartwiłam, musiałabym jej najpierw opowiedzieć o całej sytuacji, o której może nie miała zielonego pojęcia.

Na pizzę oczywiście wyciągnęłam Victora. Poszliśmy do pizzerii, która znajdowała się niedaleko kampusu. Na miejscu okazało się, że nie tylko nam przyszedł do głowy ten pomysł, bo lokal był wypełniony studentami po brzegi. W związku z tym ja od razu skierowałam się do stolika na zewnątrz, a Cora i Vic poszli zamówić dla nas pizzę. Dopiero gdy usiadłam, zauważyłam, że kilka stolików dalej siedział Maison ze swoimi znajomi. Wśród nich rozpoznałam jego dwóch towarzyszy z tamtego pamiętnego popołudnia.

Odwróciłam od nich wzrok, włożyłam słuchawki w uszy i zajęłam się własnymi myślami. Nie zwracałam uwagi na ludzi, bo tak było mi czasem łatwiej. Wyobrażałam sobie, że jestem sama, zamknęłam nawet na chwilę oczy, żeby się odciąć. Gdy je otworzyłam, poczułam na sobie czyjś wzrok. To był Maison. Siedział i zwyczajnie mi się przyglądał. Poczułam się zmieszana, jednak on najwyraźniej nie miał zamiaru przestać, więc posłałam mu pytające spojrzenie. Zaśmiał się pod nosem po czym wstał, podszedł do mnie i usiadł naprzeciwko.

–     Czytałem o tej demofobii.

–     W jakim celu? – zapytałam zdziwiona, wyjmując jedną słuchawkę z ucha.

–     Z ciekawości. Ale przynajmniej już wiem, dlaczego jesteś taka dziwna.

–     Super – prychnęłam.

–     Wiem, też się cieszę. A tak poważnie, mam prośbę, nie mów Corze o tamtej sytuacji.

–     Dlaczego nie?

–     Po prostu nie mów. Byłaby na mnie wściekła, że się wtrącam.

–     Co to za koleś? Co jej zrobił? – zaczęłam zarzucać go pytaniami, ale zaraz zamilkłam, bo za jego plecami zauważyłam zbliżającą się jego siostrę.

Maison szybko zorientował się, o co chodzi więc automatycznie wstał od stolika.

–     Co ci mówiłam na temat mojej współlokatorki? Trzymasz się od niej z daleka braciszku! – Cora podeszła do niego i wbiła mu palec między żebra.

Vanilla KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz