Od jakiejś godziny siedziałam w autobusie, który wiózł mnie do domu na święta, próbując zająć czymś głowę. Jednak ani książka ani gra na telefonie nie były w stanie mi pomóc. W moim umyśle odbywała się gonitwa tysiąca myśli, zresztą podobnie jak od kilku ostatnich tygodni... Tygodni spędzonych na nauce, w samotności, złości i żalu do samej siebie. W ciągu jednej chwili w totalnie absurdalny sposób straciłam trzy osoby, które wnosiły coś do mojego życia. Na początku byłam wściekła na Maisona za jego głupie pomysły i egoizm, jaki mi na koniec pokazał. Ale im dłużej o tym, myślałam, tym bardziej zastanawiałam się, czy to czasem ja nie przesadziłam ze swoją reakcją. Mogliśmy z tego jakoś wybrnąć, ale na koniec wszystko spieprzyłam. Jeśli chodziło o Victora, w dalszym ciągu nie wiedziałam, co się wtedy wydarzyło, dlaczego nagle zaczęłam go całować, jakbym była niezrównoważona psychicznie. Na pewno nic do niego nie czułam, poza tym, że wciąż był dla mnie jak brat. Zrozumiałam to tamtego wieczoru. Chociaż tyle dobrego. Nie mieliśmy kontaktu, nawet nie wiedziałam, czy jest już w Astorii. Żadne z nas nie odezwało się po tamtej akcji w moim pokoju. Nie wiedziałabym, co mam mu powiedzieć oprócz tego, że cholernie żałowałam tego, co się stało. Byłam ciekawa, co on sobie o tym wszystkim myślał. Nie widywałam go już z Corą, więc pewnie tym bardziej winił mnie za całą sytuację.
A Cora... Do cholery, było mi tak bardzo głupio. Ona musiała sobie o mnie myśleć same najgorsze rzeczy. Oszukiwałam ją i zachowałam się jak świnia i to podwójna. Próbowałam z nią porozmawiać, ale wyraźnie dała mi do zrozumienia, żebym ją zostawiła w spokoju. Miałyśmy ciche dni, które zamieniły się w tygodnie. Nie zdziwiłabym się, jeśli po świętach wyprowadzi się z naszego pokoju.
Maison milczał. Zresztą, jeśli Cora sprzedała mu to, co zobaczyła, a na pewno tak było, to pewnie już mnie skreślił. Irytowało mnie to, jak bezsensownie narozrabiałam, ale chyba bardziej fakt, że Lee nie był mi obojętny. Ciągle o nim myślałam. Nie sądziłam, że tak bardzo zalezie mi za skórę. Nie mogłam przestać wspominać tego, co wydarzyło się między nami, zanim wpadł Blake i to wszystko spieprzył. Okej, spieprzyłam ja, ale River zachował się jak palant. Musiałam się wreszcie dowiedzieć, co takiego wydarzyło się między nimi, że tak bardzo się wzajemnie nienawidzą. Ale pewnie zrobię to dopiero po powrocie, jeśli w ogóle jeszcze Cora kiedykolwiek będzie chciała ze mną rozmawiać. Ona na pewno wiedziała, o co chodzi. Tymczasem pozostało mi marzyć o tym, jak dobrze było mi w ramionach Lee, jaki był czuły i kochany, co totalnie kłóciło się z jego wizerunkiem. Może dlatego tak bardzo mnie do niego ciągnęło. Widziałam w nim to coś, co tak bardzo starał się przed wszystkimi ukryć.
Siedząc na mało wygodnym siedzeniu autobusu, nagle poczułam się bardzo samotna. Czułam się tak podle, że chciało mi się płakać, choć wydawało mi się, że wylałam już wszystkie możliwe łzy w tym roku.
Dotarłam późnym popołudniem. Było już ciemno, a całe miasteczko było pokryte śniegiem i przystrojone świątecznymi światełkami. Ten widok zawsze przynosił mi radość, nie ważne w jak podłym humorze właśnie byłam. Przypomniało mi się dzieciństwo i jego miłe chwile. Większość z nich była związana z Victorem, nie licząc babci Ruth. Przemknęło mi przez myśl, żeby odezwać się do przyjaciela, ale zostawiłam to na później. Nie wiedziałam, czy będę miała dość odwagi. Nagle bardzo zapragnęłam być jak najszybciej w domu, zobaczyć babcię, tatę, piec ciasteczka i przez moment mieć w nosie cały ten mój popieprzony świat.
W domu było tak jak zawsze, ciepło, przytulnie, a do tego pachniało cynamonem i świętami. Jedynego czego brakowało to choinka, ale wiedziałam, że z tym będą czekać na mnie. Zawsze jeździłam po nią z ojcem, a później ubierałyśmy z babcią, koniecznie przy ciepłym kakao. Później przyjeżdżała matka i psuła atmosferę udając, że jesteśmy szczęśliwą rodzinką. Gdy byłam mała, nie zauważałam tego, czekając na nią z takimi samymi wypiekami na twarzy jak inne dzieci na Świętego Mikołaja. Dopiero, kiedy zaczęłam dorastać i zadawać wszystkim niewygodnie pytania, mój stosunek do mamy zupełnie się zmienił. Na szczęście tym razem miała się zjawić dopiero następnego dnia wieczorem, bo oczywiście musiała przedtem zaliczyć jeszcze wszystkie wigilie z oficjałami. Nie widziałyśmy się od kolacji z dziekanem.

CZYTASZ
Vanilla Kiss
RomanceZmodyfikowana wersja Miss Pstryczek, którą usunęłam. Należy czytać od początku ;-)