W czasie rozmowy z babcią zadzwonił Victor i gdy dałam go na głośnomówiący, zaproponował mi wcześniejszy powrót na kampus i spędzenie Sylwestra na jednej ze studenckich imprez. Ruth wcięła się w rozmowę i z entuzjazmem nastolatki zapewniła mojego przyjaciela, że osobiście mnie spakuje i przygotuje nam kanapki na drogę. Rozbawiła mnie tym, momentalnie poprawił mi się humor. Miałam nadzieję, że chociaż zakończenie tego roku będzie dla mnie łaskawe i przyjemne.
Kolejnego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy z Victorem do Seattle. Czułam ulgę żegnając się z rodziną. Nieźle im namieszałam w te święta i gryzły mnie wyrzuty sumienia, chociaż babcia zapewniała mnie, że już wszyscy dawno o tym zapomnieli. Podczas drogi dużo rozmawialiśmy z Victorem, jakbyśmy chcieli nadrobić stracony czas. Znów miałam swojego brata i przyjazną duszę na studiach. No właśnie... jak tylko pomyślałam sobie o szkole, w swojej głowie zobaczyłam twarze Cory i Maisona. Czy komuś poza mną udało się zrazić do siebie w tym samym czasie całe rodzeństwo? Wątpiłam w to. Musiałam posiadać jakiś wyjątkowy talent w tym zakresie. Łudziłam się, że po przerwie mojej współlokatorce przejdzie i będzie mi chciała wspaniałomyślnie wybaczyć. Przecież w ogóle nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek uda mi się pogodzić z Victorem, ale te święta dały mi najlepszy prezent. Może w przypadku Cory też uśmiechnie się do mnie los, choć szanse były małe.
Na kampusie było całkiem sporo ludzi. Cory nie było w naszym pokoju, gdy tam dotarłam, ale wciąż były tam jej rzeczy, co dawało mi nadzieję. Chciałabym, żeby teraz tu była i jak zawsze pomogła mi przygotować się na imprezę. No właśnie, Sylwester, kompletnie nie wiedziałam, co na siebie włożyć, choć z drugiej strony chyba miałam to gdzieś. Jednak, skoro postanowiłam dobrze bawić się z Victorem, to jednak chciałam jakoś wyglądać, więc niewiele myśląc, zanurkowałam w swojej szafie. Długo ją przeszukiwałam, ale w końcu znalazłam kieckę, małą czarną idealną na każdą okazję. Wzięłam prysznic, umyłam włosy i zabrałam się za robienie makijażu. Siedziałam owinięta ręcznikiem przed lustrem, kolejny raz myśląc o przyjaciółce, która teraz mogłaby mnie ładnie umalować, gdy nagle drzwi pokoju otworzyły się. Kiedy pokazała się w nich Cora z torbą przewieszoną przez ramię, mimowolnie uśmiechnęłam się.
– Cześć – odezwałam się pierwsza.
– Hej – odpowiedziała niewyraźnie, ale najważniejsze, że w ogóle się do mnie odezwała.
Cieszyłam się jak głupia w środku, że Cora przyjechała. Nawet jeśli wciąż nie miała zamiaru mi wybaczyć, to sama jej obecność sprawiała mi ogromną radość. Postanowiłam zagrać va banque, i tak już nie miałam nic do stracenia.
– Cieszę się, że przyjechałaś. Idziesz na imprezę? – ponownie odezwałam się.
– Tak, ty też, jak widzę?
– Tak, przyjechaliśmy wcześniej z Victorem. Święta w domu okazały się być zbyt trudne dla mnie w tym roku...
– Pogodziliście się? – zapytała z ironią w głosie, ale nie winiłam jej za to.
– Postanowiliśmy dać sobie kolejną szansę. – Dopiero gdy to powiedziałam, zdałam sobie sprawę, jak to brzmi, a Cora ze zdziwienia aż uniosła brwi. – Jeśli chodzi o naszą przyjaźń oczywiście – szybko się poprawiłam.
– Już mnie to nie obchodzi, więc nawet jeśli wy coś...
– Cora, nie. Na sto procent nie. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, Victor jest dla mnie jak brat i to nigdy się nie zmieni. Chciałam cię przeprosić za tamtą sytuację. Byłam zamotana, za dużo się wtedy działo.
– Ellie, Victor mnie już nie obchodzi. Nic na siłę, poza tym poznałam kogoś.
– Serio? Opowiesz? – zapytałam z prawdziwą nadzieją, że będzie się chciała przede mną otworzyć i poplotkujemy sobie jak dawniej.
– Może... – odpowiedziała z wahaniem w głosie, ale jej uśmieszek na twarzy mówił mi już o wiele więcej. – Najpierw musisz się wytłumaczyć z mojego brata. Ten idiota nic mi nie chciał powiedzieć przez święta. Nie wiem, co mu zrobiłaś, ale był ponury jak nigdy. To znaczy, kiedyś już tak się zachowywał, ale to był zupełnie innym powód.
Chyba nawet wiedziałam jaki...
– Spotykaliśmy się.
– Randkowaliście potajemnie??
– No niezupełnie. Po prostu spotykaliśmy się na s...
– Na seks?? No kurwa nie wierzę! – Cora aż podniosła się z wrażenia, bo od jakiegoś czasu siedziałyśmy razem na moim łóżku, a ja wciąż byłam w samym ręczniku, zupełnie zapominając o sylwestrze i całym świecie.
– No tak... – przyznałam niewyraźnie.
– Ellie Woodlake, ty ladacznico! Gdy ja myślałam, że już nigdy nie uda mi się sprowadzić cię na właściwą drogę, ty, jak gdyby nigdy nic puszczałaś się z moim bratem!
– W sumie... – zachichotałam. Teraz to wszystko wydawało mi się przezabawne.
– Okej, rozumiem. I nawet się cieszę, ale dlaczego akurat z nim??
– Nie wiem...
– Poczekaj. Pokaż mi się. – Cora chwyciła mnie za brodę i zaczęła mi się bacznie przyglądać.
– O co ci chodzi?
– Ty się zakochałaś. Ty się normalnie w nim zadłużyłaś, przepadłaś kobieto! – Ryknęła na cały głos, a ja w tym momencie schowałam twarz w dłonie, nie potrafiąc zaprzeczyć. – A wiesz co jest najlepsze?
– Co takiego? – pisnęłam spod własnych rąk zasłaniających moją spąsowiałą buzię.
– Jego zachowanie mówi więcej niż tysiąc słów.
– Co masz na myśli?
– A nic – zaśmiała się, po czym pogoniła mnie z przygotowaniami, bo zaraz zaczynała się impreza sylwestrowa.
![](https://img.wattpad.com/cover/377862477-288-k15328.jpg)
CZYTASZ
Vanilla Kiss
RomantizmZmodyfikowana wersja Miss Pstryczek, którą usunęłam. Należy czytać od początku ;-)