Nasza drużyna grała kolejny mecz, tym razem wyjazdowy, a to oznaczało, że czeka mnie wycieczka autokarem pełnym testosteronu. Nie miałam pojęcia, jak to przeżyję, ale liczyłam na to, że moja niezawodna czapka z daszkiem i słuchawki w uszach załatwią temat. Wchodząc do autobusu, wbiłam wzrok w ziemię, szybko zajmując miejsce z przodu. Gdy nikt nie usiadł obok, odetchnęłam z ulgą. Włączyłam ulubioną muzykę i postanowiłam z zamkniętymi oczami jakoś przeżyć dwugodzinną podróż. Jednak chyba nie było mi to dane...
– Czego słuchasz? – Maison Lee usiadł obok mnie, wyjął mi słuchawkę z ucha, po czym włożył do swojego, roztaczając wokół ten swój irytujący zapach, będący mieszanką perfum i arogancji.
– Nic w twoim guście – ledwo wymamrotałam, obracając do niego twarz i standardowo rumieniąc się.
– Skąd to możesz wiedzieć, akurat Billie Eilish nawet ujdzie. – Odpowiedział mu jedynie mój prawie niewidoczny uśmiech. – Jak się masz, Woodlake?
– Dobrze, a ty, Lee? – Wreszcie zebrałam się na odwagę i zaczęłam powoli wodzić wzrokiem po jego twarzy.
Najbardziej znów przyciągnęły mnie jego idealnie wykrojone usta. Maison robił to samo. Gdy do mnie mówił, czułam słodki zapach jego oddechu.
– W porządku. Jesteś gotowa na mecz i... tłumy?
– Nie wiem. Mam nadzieję, że tak – mówiąc to, momentalnie poczułam, jak oblatuje mnie strach.
– Będę w pobliżu, jakby co pani Wanilio. – Dlaczego, ilekroć tak mnie nazywał, robiło mi się gorąco, nie powiem, gdzie...
– Ne musisz. To znaczy, nie chcę zawracać ci głowy.
– Zawracać głowy? – Lee wyraźnie się oburzył. W sumie pierwszy raz widziałam go wkurzonego, nie licząc incydentu z aparatem. – Wbrew pozorom, wyobraź sobie, że doskonale wiem, co znaczy mieć napady lękowe.
– Ciekawe skąd – prychnęłam.
– Bo sam je miałem – przyznał, a mnie nie po raz pierwszy już zatkało. – To się zaczęło zaraz po śmierci Kate. – Aż wstrzymałam powietrze, gdy to usłyszałam.
Tak bardzo chciałam, żeby mi o wszystkim opowiedział, ale nie chciałam naciskać. Domyślałam się, że to musiałoby być dla niego okrutnie trudne.
– Nie miałam pojęcia. Długo to trwało?
– Trochę...
– Co ci pomogło?
– Terapia i sport.
– No tak, słuszny wybór. Mi pomaga taniec.
– Zauważyłem. – Zaśmiał się.
– Co masz na myśli?
– Nic, po prostu dobrze tańczysz. Chodzisz gdzieś na zajęcia?
– Teraz nie, bo te, na które chcę się zapisać, mają ruszyć dopiero na wiosnę.
– A terapia?
– Nie pomogła, a raczej zaszkodziła.
– W jakim sensie?
– Nieważne, po prostu chodziłam jako dzieciak i jakoś nie wspominam tego najlepiej.
– Może nie trafiłaś na właściwego terapeutę. – Maison drążył temat, a mi zaczynało już brakować powietrza. Nie lubiłam wracać do przeszłości.

CZYTASZ
Vanilla Kiss
RomansaZmodyfikowana wersja Miss Pstryczek, którą usunęłam. Należy czytać od początku ;-)