Rozdział 16

50 4 0
                                    

Nasza drużyna grała kolejny mecz, tym razem wyjazdowy, a to oznaczało, że czeka mnie wycieczka autokarem pełnym testosteronu. Nie miałam pojęcia, jak to przeżyję, ale liczyłam na to, że moja niezawodna czapka z daszkiem i słuchawki w uszach załatwią temat. Wchodząc do autobusu, wbiłam wzrok w ziemię, szybko zajmując miejsce z przodu. Gdy nikt nie usiadł obok, odetchnęłam z ulgą. Włączyłam ulubioną muzykę i postanowiłam z zamkniętymi oczami jakoś przeżyć dwugodzinną podróż. Jednak chyba nie było mi to dane...

–     Czego słuchasz? – Maison Lee usiadł obok mnie, wyjął mi słuchawkę z ucha, po czym włożył do swojego, roztaczając wokół ten swój irytujący zapach, będący mieszanką perfum i arogancji.

–     Nic w twoim guście – ledwo wymamrotałam, obracając do niego twarz i standardowo rumieniąc się.

–     Skąd to możesz wiedzieć, akurat Billie Eilish nawet ujdzie. – Odpowiedział mu jedynie mój prawie niewidoczny uśmiech. – Jak się masz, Woodlake?

–     Dobrze, a ty, Lee? – Wreszcie zebrałam się na odwagę i zaczęłam powoli wodzić wzrokiem po jego twarzy.

Najbardziej znów przyciągnęły mnie jego idealnie wykrojone usta. Maison robił to samo. Gdy do mnie mówił, czułam słodki zapach jego oddechu.

–     W porządku. Jesteś gotowa na mecz i... tłumy?

–     Nie wiem. Mam nadzieję, że tak – mówiąc to, momentalnie poczułam, jak oblatuje mnie strach.

–     Będę w pobliżu, jakby co pani Wanilio. – Dlaczego, ilekroć tak mnie nazywał, robiło mi się gorąco, nie powiem, gdzie... 

–     Ne musisz. To znaczy, nie chcę zawracać ci głowy.

–     Zawracać głowy? – Lee wyraźnie się oburzył. W sumie pierwszy raz widziałam go wkurzonego, nie licząc incydentu z aparatem. – Wbrew pozorom, wyobraź sobie, że doskonale wiem, co znaczy mieć napady lękowe.

–     Ciekawe skąd – prychnęłam.

–     Bo sam je miałem – przyznał, a mnie nie po raz pierwszy już zatkało. – To się zaczęło zaraz po śmierci Kate. – Aż wstrzymałam powietrze, gdy to usłyszałam.

Tak bardzo chciałam, żeby mi o wszystkim opowiedział, ale nie chciałam naciskać. Domyślałam się, że to musiałoby być dla niego okrutnie trudne.   

–     Nie miałam pojęcia. Długo to trwało?

–     Trochę...

–     Co ci pomogło?

–     Terapia i sport.

–     No tak, słuszny wybór. Mi pomaga taniec.

–     Zauważyłem.  – Zaśmiał się.

–     Co masz na myśli?

–     Nic, po prostu dobrze tańczysz. Chodzisz gdzieś na zajęcia?

–     Teraz nie, bo te, na które chcę się zapisać, mają ruszyć dopiero na wiosnę.

–     A terapia?

–     Nie pomogła, a raczej zaszkodziła.

–     W jakim sensie?

–     Nieważne, po prostu chodziłam jako dzieciak i jakoś nie wspominam tego najlepiej.

–     Może nie trafiłaś na właściwego terapeutę. – Maison drążył temat, a mi zaczynało już brakować powietrza. Nie lubiłam wracać do przeszłości.

Vanilla KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz