Rozdział 5 część 1

271 62 14
                                    

Od dzisiaj zaczynają się zagadki i pamiętajcie, by czytać między wierszami 🤭 i z góry przepraszam za ten rozdział! Będzie bolało 🥺

Rapid


Podszedłem do samochodu, o którego opierał się Eric. Widziałem, że był świadkiem całej tej sceny i wiedziałem, że nie da mi spokoju.

– Nie masz butów! – rzucił.

– Nie mam – odparłem. – Prowadzisz.  – Rzuciłem kluczyki w kierunku przyjaciela.

Nie wiedziałem co ona tu do cholery robiła?! Siedziałem na miejscu pasażera i rozmyślałem nad dziewczyną, którą znałem za dzieciaka. W pierwszej chwili jej nie poznałem, ale to imię, cholerna gwiazda, w końcu moje szare komórki zaskoczyły, że ja ją kurwa znałem! Jak przez mgłę pamiętałem lata na starym osiedlu, ale ona była wyraźną postacią. A dzisiaj, nie przypominała tej pyzatej dziewczynki. Ona wygląda, jak sen każdego mężczyzny, chociaż nie, ona wygląda jak mój pieprzony mokry sen.

– O co chodzi z tą laską? – głos Erica przywołał mnie do rzeczywistości.

– Nic, jest nowa i tyle. – Nie wiedziałem dlaczego nie chciałam powiedzieć mu prawdy.

– Słuchaj, jeszcze chwilę temu byłem świadkiem, jak wyrzucasz buty do kosza i po chwili je wyciągasz! – mówił stanowczo – Pytam się, o co chodzi z tą nową?

– Zatrzymaj się w sklepie sportowym.

– Może jeszcze do kawiarni zawieść szlachcica? – drwił ze mnie.

– Lepiej do Maca – parsknąłem pod nosem, bo przypomniałem sobie ikonkę frytek, którą dostała Star.

– Jeszcze nie widziałem, byś się przejmował nowymi, to nie w twoim stylu. – Nieco spokojniej powiedział.

– W moim pieprzonym stylu jest pokazywanie, że jestem tym dobrym i to właśnie zrobiłem.

– Zrobiłeś, ale nie tak jak zawsze, więc coś jest na rzeczy, wiem co widziałem i lepiej dla twojego dobra, jak będziesz trzymać się od niej z daleka.

– A dla ciebie będzie lepiej, jak się zamkniesz w końcu. – Wkurzył mnie, chociaż wiedziałem, że miał rację. Nie mogłem się przywiązywać do nikogo.

Nie wiedziałem, co się ze mną działo, dlaczego rozmowa, na temat Star tak mnie drażniła. Przecież mogłem przyznać przed przyjacielem, że to stara znajoma tylko, że jakaś siła trzymała mnie w swoich objęciach i wrzeszczała, bym zachował to dla siebie. Mało pamiętałem z tamtego okresu życia. Jednak ta jedna scena była żywa, a ja w tamtym momencie złamany, a to wszystko na oczach właśnie tej, dziewczyny, która obiecywała mi, że wszystkie rany opatrzy. Kłamała. Sam musiałem je sobie opatrywać.


11 lat wcześniej


– Mówiłem ci, że masz tam sama nie chodzić!

Czekałłłam na ciebie – ledwie słyszalnym szept wydostał się z ust Star.

Siedzieliśmy w moim pokoju. Wiedziałem, że nie powinienem jej tu zabierać, że tatuś będzie zły, ale ona była taka smutna. Zawsze jej dokuczali, zawsze się z niej śmiali, ale nie w mojej obecności. Moja starsza siostra mówiła mi, że dziewczynki trzeba bronić, bo kiedyś one staną się silne i będą nas chroniły, a ja też chciałem mieć ochroniarza.

– Miałaś czekać pod domem. – Widziałem, że dalej jej smutno i postanowiłem ją rozweselić, tak jak zawsze. – Dobra, chcesz oglądać żółwie? Tata kupił mi nowe odcinki.

– Tak! – Podskoczyła w miejscu, a ja się zacząłem zastanawiać, jak ona ma mnie kiedyś obronić?

Włączyłem płytę i ruszyłem do szafy po nasze miecze. Ja zawsze byłem Leonardo, a Star Donatello.

– Wojownicze żółwie, do boju!!! – wrzasnęła moja przyjaciółka, a ja ruszyłem za nią.

Zaczęła się walka ma miecze. Z głośników leciały odgłosy naszych ulubieńców, a my wcielaliśmy się w ich role. Zawsze byłem od niej lepszy, ale jej tego nie mówiłem. Ona by w to nie uwierzyła.

Kiedy śmiech Star ucichł, ja usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i zamarłem.

Trzaśnięcie.

Bałem się.

On tu przyjdzie i zobaczy ją.

Spojrzałem na Star, która widziała, że coś się stało, ale nie wiedziała jednego. Że tę walkę przegram.

– Chowaj się! – szepnąłem .

– Gdzie? – rozejrzałem się po swoim pokoju.

– Do szafy! – Złapałem ją za rączkę, by jak najszybciej zamknąć ją w szafie. Może on jej nie zobaczy.

Usiadłem na dywanie i wziąłem dwa samochodziki. Moje serduszko biło szybko. Wiedziałem, że za chwilę się zjawi . Miałem pamiętać, ale jak zwykle zapomniałem.

Masz być grzeczny.

Masz być grzeczny.

Masz być grzeczny.

Cały czas w głowie powtarzałem słowa tatusia, które kazał mi wczoraj mówić. Byłem grzeczny tylko on tego nie widział.

Słyszałem kroki na schodach. Spojrzałem na szafę, która była zamknięta. Wiedziałem, że Star boi się ciemności i miałem nadzieję, że znajdzie tam mojego misia.

Ktoś stał za drzwiami. Klamką drgnęła, a ja przełknąłem ślinę, bojąc się tego co się wydarzy. Drzwi stanęły otworem, a w nich stanął mój tatuś. Wstałem z dywanu.

– Tata!

– Co ja ci mówiłem? – ostry ton jego głosu, sprawił, że drgnąłem. – Co ja ci mówiłem? – Podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał za moją koszulkę.

– Ale ja ...– zacząłem się jąkać, jak zawsze, gdy na mnie krzyczał.

– Co ty? Co ty? Mówiłem ci, że masz się nie zadawać z tym brudasem! – Łzy zaczęły opuszczać moje oczy.

– Jaaaa..– chciałem powiedzieć, że nie koleguje się z nią, chciałem zaprzeczyć, ale moje słowa nie chciały opuścić ust. Kręciłem głową jak w jakimś amoku.

– Obiecałem ci, że jak się dowiem to tego pożałujesz.– Zaczął wyciągać ze swojego garnituru pasek.

Patrzyłem już tylko na swoje stopy. Odgłos odbijającej się klamry paska sprawił, że się wzdrygnąłem. Delikatnie obróciłem głowę, by spojrzeć na szafę, w której siedziała Star. Chciałem ją prosić, by nie patrzyła przez dziurki, by zamknęła oczy, by zasłoniła uszy. Krople łez moczyły moją koszulkę. Czekałem na pierwsze uderzenie. Nie będę krzyczał. Nie chcę jej bardziej wystraszyć.

Pierwszy uderzenie – jęk bólu wydostał się z moich ust. Drugie uderzenie i szloch zawładną moim ciałem.
Przestałem czuć.

– Prr..o.sz.ę..– wyrwało się z moich ust, ale on nie przestał. Ostatni raz zabolał najbardziej.

Upadłam. Bolało. Dlaczego to tak zawsze bolało?  Zwinięty się w kulkę na dywanie przedstawiającym imitacje drogi i może to tylko głupi rysunek, ale czułem się, jakby potracił mnie samochód. Samochód, który miał mnie zawieść ku szczęściu, lecz gdzieś po drodze, źle odczytał znaki i zawiózł mnie wprost do piekła, zostawiając w tyle drogę do szczęścia.

– Żebym jej więcej nie widział kręcącej się koło ciebie! – Kiwnąłem głową, bo słowa nie chciały wyjść z moich ust. – W tej chwili niech już wyjdzie z szafy!

Drzwiczki otworzyły się na oścież, a z niej wyskoczyła Star. Niemo krzyczałem, by zawróciła, by nie stawała na jego drodze, ale żaden dźwięk nie chciał opuścić moich ust. Kątem oka widziałem, jak podbiega do mojego ojca i usiadłem, a głośny ryk bólu wypełnił mój pokój.

Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Star podbiegająca do mojego tatusia. Zadarła głowę do góry, by spojrzeć na niego i wtedy to zrobiła.

Ona... była silniejsza od mnie.

Zrobiła coś o czym ja tylko mogłem marzyć.

Walczyła, a ja nie miałem na to sił.

– Nie można bić dzieci! – Zrobiła zamach prawą nogą, by kopnąć mojego tatusia w piszczel.

Szybko ruszyła w moim kierunku, ale on zdążył ją złapać za rękaw bluzy. Nie patrząc na ból wstałem i sam do końca nie wiedziałem, co mógłbym zrobić. Pewne było jedno, nie mogłem pozwolić, by i ją dosięgnęła złość mojego tatusia. Stanąłem pomiędzy nimi, ale on dalej trzymał jej rękaw. Był zły, był bardzo zły. Obróciłem twarz w stronę Star i dostrzegłem, że ona się nie bała. Nie rozumiałem dlaczego, przecież powinna.

– Tatusiu, ona już idzie. – Złapałem za jego rękę, którą trzymał na mojej przyjaciółce.

– Ona tak, już wychodzi, ale ty zapłacisz za nią – warkną popychając ją w moją stronę. 

– Zapłaci pan sam! Gnijąca w więzieniu! Oglądałam policjantów i tam takich wsadzają do więzienia! – Nie, nie, nie! Ona nie mogła w ten sposób mówić.

Śmiech ojca rozniósł się po całym domu, ale ja wiedziałem, że to nie był ten miły śmiech. Mój tatuś nigdy się nie uśmiechał. Widziałem kiedyś przez okno, jak Star bawiła się ze swoim tatą i oni się do siebie śmiali. Marzyłem, by i mój tatuś tak się do mnie uśmiechał, ale straciłem nadzieję. Moja siostra powiedziała, że każdy dom jest inny i szczęście jest okazywane w inny sposób. Kira jest mądra i ja jej wierzyłem.

– Za kratami to jedynie możesz zobaczyć własnych rodziców, jak jeszcze będziesz pyskować. Wynocha mi stąd! – ostry ton mojego tatusia sprawił, że Star podskoczyła. Łzy zaczęły napływać do jej oczu.

– All.l.e, alle – jąkała się.

– Wynocha! – wrzasnął!

Dźwięk klaksonu przywołał mnie do rzeczywistości. Przetarłem dłońmi twarz. Pamiętałem, że tamtego dnia wybiegła z mojego domu ze łzami w oczach, a kilka dni później wyprowadziliśmy się.

Podobno, złe wspomnienia umysł blokuje, tak by obrazy nie nawiedzały nas w życiu codziennym. Problem polegał na tym, że moje wspomnienia były bogatsze, każdego dnia. Nie mogłem ich wymazać, bo ojciec sprawiał, bym cały czas pamiętał o nich. Codziennie mierzyłem się z nim, stawałem do walki, tak, jak to zrobiła ona, tylko, że ja niestety przegrywałem.

Siedziałem i wpatrywałem się w schowek przede mną i nie mogłem zrozumieć, dlaczego akurat dzisiaj musiałem ją spotkać? Byłem totalnie pogubiony. To tak, jakby ktoś tam na górze, dawał mi znak. Podejrzewałem, że to mama, postanowiła zmienić tor mojej drogi, tylko, że tego nie dało się odwrócić.
Sięgnąłem po kopertę znajdującą się w schowku i czułem, jakby zaczynała mi ciążyć. Wiedziałem, co się w niej znajdywało, dzisiejszego dnia, skrupulatnie czytałem linijka po linijce, by niczego nie pominąć. Dlaczego właśnie dzisiaj? Dlaczego?

– Czytałeś? – Eric zerkną na mnie i dostrzegł kopertę, a ja jedynie pokiwałem głową. – I, jaki wynik?

– Pozytywny – szepnąłem, ale ona zrozumiał.

– Przejdziemy przez to razem. – Zapewnił mnie przyjaciel.



Kochani i jak wrażenia? Wiecie, co mogło być w kopercie? Dajcie mi Koniecznie znać, jak wrażenia po tym rozdziale! Pamiętajcie o ⭐⭐⭐






Rapid StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz