Star
Szok. Na chwilę straciłam koncentrację, na jedną malutką sekundę zatrzymałam się na środku boiska. To wszystko za sprawą chłopaka, który kiedyś był mi bliski, z którym tworzyłam dwuosobową drużynę, któremu obiecywałam przyjaźń do końca życia. Dzisiaj przemówił. Ten głos, był pełen radości.
Nie tylko mnie zaskoczyła jego relacja z przebiegu meczu, ale i wszystkich kibiców. Kiedy usłyszałam gwizdek kończący pierwszą kwartę to nic nie mogło sprawić, że odwróciła bym wzrok w innym kierunku. Widziałam tylko jego. Oddech miał przyspieszony i patrzył, nie na mnie, nie na tablicę wyników, on patrzył na Andrew i właśnie to do mnie dotarło.
On tego nie zrobił dla mnie. Nie ja byłam tą dla której opuścił własną skorupę. Zrobił to dla mojego brata, chociaż w tamtym momencie nie rozumiałam dlaczego.
Mecz był bardzo zacięty, ale się udało! Wygrałyśmy pierwszy mecz w tych rozgrywkach, tylko dwoma punktami ale nie one będą się liczyć w tabeli. Cieszyłam się jak głupia i w przypływie radości zdałam sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy. Może i nie zostałam zaakceptowana przez dziewczyny, ale na boisku tworzyłyśmy drużynę. Razem ten mecz wygrałyśmy.
– Star!! – głos taty przedzierał się przez wrzawę panującą na hali, a ja ruszyłam w kierunku mojej rodziny.
– Wygrałyśmy – rzuciłam się w ramiona ojca, dokładnie tak samo, jak kiedyś, kiedy to byłam dzieckiem marzącym o parkiecie NBA.
– Widziałem, widziałem jesteśmy z ciebie dumni! – rzekł.
– Ale puściła jedną szmatę. To podanie było straszne, nie wiem co wy ćwiczycie na tych treningach – dodał swoje trzy grosze Jack.
– Słownictwo kolego! – beształa go mama.
– Ale taka jest prawda i dobrze, żeby wiedziała o tym, a nie tylko ją chwalić. Wyrośnie jeszcze nam na gwiazdę. – Zaczął się śmiać mój przyjaciel.
– Komentator za to był do bani. Frajer seplenił. – Andrew włączył się do rozmowy.
– To mój pierwszy występ. – Tuż za moimi plecami odezwał się Rapid, a ja stałam się jakaś dziwnie nerwowa.
– Świetnie ci poszło. Gratuluję – oschły głos mojego ojca zbił mnie trochę z tropu, nigdy się tak nie odzywał do obcych. – Wygryziesz mnie z roboty, ale wcześniej poćwicz nad ekspresją, ale jak na pierwszy raz poszło super– dorzucił na koniec.
– Nie rozumiem? – odrzekł Rapid.
– Mój tato jest komentatorem sportowym – rzuciłam, a on poczerwieniał, jakby było mu wstyd? Nie mogłam odczytać jego emocji, ponownie przybrał maskę.
– Będziesz miała chwilę, żeby porozmawiać? – Patrzył wprost w moje oczy i już chciałam odpowiedzieć, ale ubiegła mnie mama.
– Star spieszy się do domu!
– Mamo, ale ja wracam z Jackiem, nie musicie na mnie czekać.
– Wiem, ale chciałabym uczcić w domu twoje zwycięstwo. – Zachowanie mamy było dalekie od normalnego.
– Obiecuję, nie zajmę jej zbyt długo.
– Tak, poczekaj na parkingu – odpowiedziałam na tyle szybko, by mama mnie nie ubiegała.
To wszystko było bardzo dziwne. Moi rodzice zachowywali się dziwnie, a ja nie mogłam zrozumieć dlaczego tak było, przecież pamiętali Rapida z dzieciństwa, był spokojny, a dzisiaj też nie dał im powodów do obaw, więc dlaczego? Dlaczego tak uparcie trwali przy tym, bym z nim nie rozmawiała?
Pobiegłam do szatni, w której dziewczyny urządziły sobie imprezę. Muzyka leciała z głośnika, a one podskakiwały w takt melodii. W przypływie odruchu dołączyłam do nich, cieszyłam się chwilą i coś zaczęło dziać się w moim środku, tak jakby wzruszenie zalewało moje wnętrze. Byłam częścią tego zespołu, a właściwie czułam się jego częścią. Kręciłam się w koło, nie patrząc czy może u kogoś gości szyderczy uśmiech. Żyłam chwilą i to było piękne uczucie. Uczucie, które pragnęłam by rozgościło się w moim wnętrzu na stałe. Ami, Abigail, a nawet Emma przyjęły mnie do kręgu, który stworzyły. Dla nich może to nic nie znaczyło, ale dla mnie to było niczym zdobycie najwyższego szczytu, bo droga do tego kręgu była dla mnie długa i wyboista. Musiałam uważnie stawiać kroki, by nie spaść w otchłań. A teraz? Teraz zamykałam ten krąg, jako ostatni brakujący element.
Trochę zeszło mi w szatni, aż sama się sobie dziwiłam, bo pierwszy raz odwlekałam jej opuszczenie. O dziwo nawet dostałam zaproszenie na imprezę, za które podziękowałam, zdecydowanie imprezy w tej szkole i ja to równanie, które kończy się katastrofą. Opuszczałam budynek i ku mojemu zdziwieniu dostrzegłam Rapida rozmawiającego z Jackiem. Zatrzymałam się na chwilę, by móc ich obserwować i pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to fakt, że rozmawiali ze sobą swobodnie, tak jakby znali się od dawna. Jack gestykulował, jak miał w zwyczaju, kiedy temat schodził na koszykówkę, czyżby szukał następnego fana?
W końcu ruszyłam się z miejsca, bo przecież obiecałam, mamie, że wrócę szybko do domu. Chłopcy tak bardzo byli pogrążeni w rozmowie, że nie zwrócili uwagi, kiedy przyłączyłam się do ich, jakże interesującej rozmowy, na temat nowego transferu w Chicago. Jasne, że było dla mnie zaskoczeniem, że Rubens trafił właśnie do nich, ale nie przeżywałam tego tak, jak mój przyjaciel.
– Już? Bo wiecie śpieszę się trochę? – W końcu się odezwałam.
– O Star, właśnie mówiłem o ...
– Słyszałam, Rubensie, ale chyba Rapida to nie interesuje.
– Jak to nie? Przecież o tym wszyscy mówią! – Oburzył się mój przyjaciel.
– Wszyscy, którzy wiedzą kim jest Rubens, a wydaje się mi, że Rapid nie ma o tym bladego pojęcia. – Spojrzałam na chłopaka, by potwierdził moje słowa, a on mnie zaskoczył.
– John Rubens metr dziewięćdziesiąt siedem, w ostatnim sezonie zdobył statuetkę najlepszego prawo skrzydłowego na wschodnim wybrzeżu.
– Dobra, już się nie wymądrzaj, mogłeś powiedzieć, że wiesz o kogo chodzi.
– Ale ja właśnie się tego dowiedziałem od Jacka – wybuchliśmy śmiechem, tak to było w stylu mojego przyjaciela, zarzucić rozmówcę faktami, o których nie miał pojęcia.
– Chciałeś porozmawiać? – Zmieniłam temat, tak by mieć już to za sobą.
– Tak. – Zrobił pauzę i spojrzał na mojego przyjaciela.
– Ja idę nagrzać samochód – rzucił Jack, który nawet nie starał się udawać, że chce zostawić nas samych. Wieczór był na tyle ciepły, że nie było potrzeby rozgrzewania auta.
Patrzyłam na Rapida w oczekiwaniu, tak szczerze to mogłam jedynie przypuszczać, co chciał mi powiedzieć, a raczej na co namówić. Pytanie brzmiało jednak zupełnie inaczej, czy ja byłam na to gotowa, by ponownie powitać go w moim świecie? Dużo się zmieniło od czasu kiedy to byliśmy dziećmi, a wręcz można by było rzec, że nie byliśmy tymi samymi ludźmi. On był gwiazdą szkolnych korytarzy, wręcz brylował na nich, a ja? Ja byłam odludkiem, którego tak naprawdę nikt nie chciał poznać. Bo po co marnować czas na kogoś takiego? Wszyscy mieli mnie za tą głupią gąskę, która jedyne co potrafi, to grać w kosza, ale nie zadali sobie trudu, by mnie w pełni poznać. Każdy zasługiwał na szansę, właśnie każdy, ale nie w tej szkole, w poprzedniej na to wychodzi, że też nie.
Nad moim życiem pojawiły się ciemne chmury, którym marzyłam powiedzieć do widzenia , tylko tak się nie dało zrobić, nie kiedy wszyscy mieli mnie za tą gorszego sortu.
– Więc? – Zerkałam na Rapida, którego opuściła pewność siebie.
– Chciałem wrócić do naszej rozmowy.
– A przypomnisz mi, o którą część chodzi?
– Dwanaście, daj mi dwanaście szans na to, bym ci pokazał, że możemy się przyjaźnić.
– Nie rozumiem cię Rapid, co ci to da? Co ci da te dwanaście – zastanowiłam się nad tym słowem. – właśnie dwanaście czego? Spotkań? Listów? Czego oczekujesz?
– Spotkań – odpowiedział bez zająknięcia. – Pokaże ci, że jesteśmy w stanie się zaprzyjaźnić.
– Ponownie – wcięłam się w jego wypowiedź.
– Tak, ponownie ci pokażę, że jesteśmy w stanie stworzyć coś nowego, bo wrócić do czasów kiedy byliśmy dziećmi się nie da, ale możemy zbudować coś naprawdę fajnego.
– Ty nie żartujesz? Ty naprawdę nie żartujesz? – Wyraz jego twarzy, powaga i pewność z jaką wypowiadał te słowa uświadomiła mi, że on naprawdę chciał zacząć coś nowego.
– Nie.
– Ale dlaczego? To jakiś zakład? To zakład! – Patrzyłam wprost w jego oczy, by wyczytać choć maleńki moment zawahania.
– Dlatego, że dobrze się przy tobie czuję! – podniósł głos. – Dlatego, że w niewyjaśniony dla mnie sposób, ty wiesz co siedzi w moim wnętrzu! Kurwa, ja wiem, że przed tobą nie będę musiał udawać kogoś kim nie jestem. Proszę cię tylko o dwanaście spotkań, a potem ty sama zdecydujesz, czy możemy się przyjaźnić. Ty poznasz mnie, ale nie tego na co dzień, nie tego którego udaje, ale tego prawdziwego, a ty – Spojrzał w stronę samochodu Jacka.– Zyskasz nowego przyjaciela.
– Dobra. – Powiedziałam szybko, może i za szybko, ale może on nie zdawał sobie nawet z tego sprawy, ale powiedział mi więcej niż się domyślałam.
– Będę próbow.. co? – Chyba nie zarejestrował, że się zgodziłam.
– Tak, idę w to. Dwanaście spotkań, ani jednego więcej i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Czy ja zobaczyłam jak on się uśmiecha? Tak, właśnie byłam świadkiem, kiedy to paleta emocji zalała jego twarz, szok, niedowierzanie i radość? Tego ostatniego nie byłam pewna, ale chciałam wierzyć, że to właśnie była radość.
Patrzyliśmy sobie w oczy, on dalej w szoku, a ja musiałam przyznać się sama przed sobą, że wiedziałam, jaka będzie moja odpowiedź. Kiedy widziałam, jak bardzo mu zależało na tym by mój brat poczuł się dobrze, to zrobiło coś z moim wnętrzem. Mówi się, że przez żołądek do serca, ale u mnie to by nie zagrało. Ja byłam tym jednym człowiek na ziemi, do którego dojście było jedno. Andrew, on był kłódką i kluczem jednocześnie do mnie. Jego szczęście było i zawsze będzie na pierwszym miejscu, chociaż jego terapeutka tego nie podziela, to nic tego nie mogło zmienić. Ja nie byłam sama, moją przyjaźń bierze się w pakiecie z Anderw i dokładnie o tym wiedział Jack, który szedł w tę znajomość z pełną świadomością, że nie byłam sama i jemu to nie przeszkadzało, a wręcz wydawało się mi, że lepiej się dogaduje z Andrew niż ze mną.
– Wyszedłem dzisiaj na błazna?
– Dlaczego?
– Nie wiedziałem... No wiesz, że twój tata jest komentatorem sportowym! – Złapał się za kark w zakłopotaniu.
– Przerwa od pracy mu się przydała. – Zachichotałam, czy ja zachichotałam? Co się ze mną działo? – Dziękuję, to było bardzo ciekawe doświadczenie, jak ktoś relacjonuje spotkanie i nie mówi zawodniczka z numerem dziesięć, tylko Martinez.
– Star, nie chcę przeszkadzać, ale jak nie wyjedziemy, to będę musiał się martwić o swoje klejnoty, bo twój ojciec mnie ich pozbawi! – Jack przypomniał o sobie.
– Już idę! – wrzasnęłam w jego kierunku. – Jakoś się złapiemy, co? – rzuciłam do Rapida.
– Tak, mam twój numer, będę dzwonić.
– Lepiej nie!! Nie dzwoń, proszę– zaprotestowałam. – Złapiemy się w szkole ok?
– Złapiemy się. – Potwierdził, ale widziałam, że zaskoczyłam go moją prośbą. Gdyby tylko wiedział, że najchętniej wyrzuciłbym telefon do kosza.
Nie przeciągałam tej rozmowy. Zostawiłam Rapida przy jego samochodzie i ruszyłam w kierunku Jacka. Do domu mieliśmy jakieś czterdzieści minut i coś czułam, że nie odpuści mi pogawędki. Zwłaszcza, że tata mocno na niego naciskał w związku z jego wyglądem, tylko co ja miałam rodzicom powiedzieć? Co? A może prosto z mostu?
Wiecie, na ognisku okazało się, że puszczam się za kasę. A no tak zapomniałam wam wspomnieć, że obleciałam całą poprzednią szkołę, a teraz się biorę za chłopaków z nowej. W tym wszystkim Jacka trochę poniosło, stanął w mojej obronie, gdzie ja nie zrobiłam nic, by mu pomóc i dostał po mordzie, ot cała historia.
Już widziałam rozczarowanie na twarzy ojca, kiedy bym mu o tym powiedziała, a mama? Oczywiście, że wpadła by w panikę i po kilku minutach siedziałabym w jej samochodzie i jechały na najbliższy posterunek. Tak, widziałam, że dokładnie taki byłby przebieg tej rozmowy. Nie chciałam ich martwić, bo to przycichnie, kiedyś zapomną, w końcu Lucas będzie musiał odpuścić, prawda? Może uraziłam jego dumę, może i nie potrzebnie rzucałam w niego jadem, ale czasu nie dało się cofnąć, ja nie mogłam go cofnąć.
Jechaliśmy w stronę naszego osiedla. W powietrzu coś wisiało, wiele niezadanych pytań i czułam, że lada moment Jack nie wytrzyma i zacznie drążyć temat. Wiele się nie pomyliłam, bo rozpoczął po pierwszej przecznicy.
– Obiecałaś – słyszałam zawód w jego głosie.
– Wiem.
– I tyle? Tylko tyle? Wiem?
– A co mam ci więcej powiedzieć? Wiem, że obiecałam, ja to wiem! – podniosłam głos.
– Dlaczego im nie powiedziałaś? Serio gwiazdeczko, jak ty tego nie zrobisz to ja to powiem! To już nie są jakieś głupie pogłoski! Szczeniackie żarty!
– Daj mi jeszcze kilka dni, to może ucichnie, po co ich niepokoić?
– Po co ich niepokoić? Ty tak serio? A może po to, że jesteś nękana? A może dlatego, że ktoś bez twojej zgody założył ci profil na Happy Escorts? ( Portal w USA sex telefon) Mam dalej wyliczać? – Wściekłość biła z każdego słowa, a mi nie wiadomo dlaczego poleciały łzy, bo on nie wiedział o wszystkim.
– Uważasz, że jestem głupia?
– Nie, nie uważam tak, ale powinnaś im o tym wszystkim powiedzieć. Musisz to zrobić! To zaszło zdecydowanie za daleko. Najnormalniej w świecie martwię się o ciebie.
– Wiem, obiecuję, że im powiem, ale za kilka dni.
– Nie zmuszę cię, a jedynie obiecuję, że sam to zrobię, jak ty się na to nie odważysz.
Obróciłam głowę w stronę szyby, tak by nie mógł dostrzec mojej twarzy, by nie mógł zauważyć, że byłam całą tą sytuacją złamana. Łzy zaczynały napływać do moich oczu i niepostrzeżenie starałam się je zetrzeć.
– Czy ty do cholery nie widzisz co robisz? Nawet przede mną się kryjesz! W schowku są chusteczki – rzucił zły.
Wiedziałam, że miał rację, ja to wiedziałam, ale jak mogłam dorzucić im jeszcze więcej zmartwień? Jak? Z Andrew mieli ich w nadmiarze. Przecież zawsze radziłam sobie sama, zawsze i nie chciałam, by to się zmieniło. Nigdy nie uskarżałam się na innych, nigdy więc dlaczego właśnie teraz to miało się zmienić? W momencie, w którym byłam na ostatniej prostej, do samodzielnej egzystencji? To oznaczałoby, że nie radziłam sobie z życiem, a przecież byłam twarda. Byłam silna. Byłam, ale tak szczerze musiałam przyznać, że nie wiedziałam na jak długo starczy mi jeszcze sił.
Lucas skutecznie niszczył mi życie, pokazując kto miał silniejszą psychikę, tylko, że ja nie chciałam się zniżać do jego poziomu. Nie chciałam podejmować walki, nasz ring, nie pomieściłby jego ego, zrobiłoby się zdecydowanie za ciasno, na naszą dwójkę. Nie musiałam przecież udowadniać swojej wartości.
Po przekroczeniu progu domu zostałam napadnięta przez mamę, która nie była zadowolona, co wydało się mi bardzo dziwne, zważywszy na fakt, że mecz był genialny w moim odczuciu. Ale w tym wypadku nie chodziło o mecz, tylko o NIEGO.
– Możesz mi to wszystko wyjaśnić? Ja rozumiem, że chodzicie do jednej szkoły, ale nie sądziłam, że jesteście w takich zażyłych kontaktach!
– Nie rozumiem mamo, o co tak naprawdę pytasz? – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, no może trochę ją naciągając.
– O tego chłopaka, powinnaś zakończyć tę znajomość nim ona rozkwitła! – stanowczy ton, który tak rzadko słyszałam uderzył wprost we mnie.
– Mamo, nie wiem o czym ty mówisz! Jak chodzi ci o Rapida to zaręczam, że jedynie się kolegujemy, ale nawet gdyby było między nami coś więcej, to by co to miało zmienić?
– Masz zakaz! – podniosła głos, – Rozumiesz Star, masz zakaz spotykania się z TYM chłopakiem! Nic z tego dobrego nie wyjdzie!
Nie rozumiałam jej zachowania. Przecież znała go jak był dzieckiem, a dzisiaj też nie pokazał, że może mi coś grozić w jego towarzystwie, więc dlaczego tak mocno nalegała?
– Kochanie, pozwól Star się rozebrać. Później z nią porozmawiamy. – Odezwał się tata, który właśnie pojawił się przy mamie czule ją obejmując.
– Ty też tak uważasz? – skierowałam to pytanie do taty, a ból w klatce zaczął mnie przygniatać, bo znałam odpowiedź na to pytanie.
– Kochanie, myślę, że lepiej dla ciebie, byś się z nim nie zdawała. – To był właśnie ten pierwszy raz, kiedy tato stanął po stronie mamy, nie mojej i to cholernie zabolało.
Bolało jak jasna cholera. Poczułam się zdradzona. Patrzyłam w jego oczy i on również walczył ze sobą. To było sprzeczne z tym, co zawsze mi obiecywał. Nigdy miał nie podważać moich decyzji, a ja nawet żadnej nie zdążyłam podjąć, odnośnie Rapida. Miałam uczyć się na własnych błędach, bo to one miały mnie ukształtować. Skąd oni mogli wiedzieć, że to będzie mój błąd skoro nie dawali mi szansy na jego popełnienie? Dziwna mieszanka uczuć zawładnęła moim umysłem. Złość mieszała się ze zdradą i to właśnie ta druga zabolała najbardziej.
– Ale dlaczego? Dlaczego tak bardzo wam zależy, żebym się z nim nie spotykała? Nie to, że chciałabym, ale dlaczego z góry złożyliście, że nie mogę?
– Kochanie, chodzi nam o twoje bezpieczeństwo – odpowiedział mi tata, osoba która była mi przyjacielem, ale właśnie w tamtym momencie pokazał, że tak być nie mogło.
– Ale dlaczego on miałby być dla mnie zagrożeniem? Powiedzcie, bo nie rozumiem? Nigdy mi nie mówiliście z kim mogę, a z kim nie mogę się spotkać, więc dlaczego akurat do niego macie jakieś ale? – Patrzyłam to na mamę, to na tatę i widziałam jedynie, że nie mieli zamiaru zmienić zdania w tym temacie.
– Uznaliśmy z mamą, że ta znajomość może mocno się odbić na twojej przyszłości.
– Ale ja przecież przyjaźnie się z Jackiem i z tym nie macie problemu, on mi nie przeszkadzał, więc dlaczego uważacie, że z Rapidem będzie inaczej? Przecież my ledwo ze sobą rozmawiamy, a wy już mi mówicie, że to za dużo! Nic z tego nie rozumiem! – I tak było, nic co mówili nie miało dla mnie sensu.
– Chodzi nam bardziej o to, że jego tata może tego nie zaakceptować i to się na tobie odbije. – Spokojny głos ojca miał mnie chyba uspokoić, ale było wręcz odwrotnie. Wcięłam się, co nigdy się nie zdarzało przy rodzicach.
– A co mnie interesuje jego ojciec?! Tato, przecież ja będę się spotykać z Rapidem, a nie z jego ojcem! – Obiecałam mu, że dam nam szansę. Ja mu obiecałam! W duchu krzyczałam, lecz nie mogli tego usłyszeć.
Zamknęłam oczy, bo tego było już za dużo. Za dużo jak na jeden dzień. Marzyłam odpłynąć w nieznane, tam gdzie nikt nie mógłby mnie oceniać, tam gdzie mogłabym być sobą, tam gdzie dźwięk telefonu oznaczałby coś przyjemnego. Tam gdzie przestałbym być zastraszana. Tam gdzie życie to nie tylko ból, ale i szczęście.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na rodziców pustym wzrokiem. Oni nie mogli wiedzieć, że zadawali mi kolejny cios, nie mogli, bo im nie mówiłam, co się działo wewnętrzu mnie. Byłam już zmęczona, nie fizycznie, ale psychicznie. Pamiętając, by odstawić buty na miejsce podniosłam swoją torbę i obróciłam się na pięcie, by ruszyć do swojego pokoju, jako przegrana, chociaż dzisiejszy mecz został wygrany. W oddali słyszałam jedynie słowa mamy skierowane do taty. Słowa pełne pretensji i zawodu.
– Wiedziałam, mówiłam ci, że coś się zaczyna między nimi dziać, a ty jak zawsze poczekaj, nie rób niczego pochopnie!
***
Następne dni były spokojne. Tak chciałabym o nich myśleć, wmawiać sobie, ale rzeczywistość, mi na to nie pozwalała. Telefon, zaczął rozładowywać się już w połowie mojego dnia szkoły. Skrzynka była zapełniona, a ja na tyle zmęczona życiem, że pragnęłam jedynie odpoczynku. W środku dnia chciałam wrócić do domu, pustego domu i zaszyć się w swoim pokoju zapominając, o świecie, który niszczył mnie dzień za dniem.
Masz co chciałaś!
Głos w mojej głowie szydził ze mnie, ale starałam się go wypierać, zastępować marzeniami, w których życie miało barwy, a nie było czarno białe, tak jak to miało miejsce w tym momencie. Działałam na autopilocie, lekcje, trening i powrót do domu. Wiedziałam, że Andrew wyczuwał zmiany mojego nastroju! Był wobec mnie bardziej ostrożny, dokładnie dobierał słowa, by chociaż mnie nie urazić, co już było dla mnie sygnałem, że lada moment rodzice też będą coś podejrzewać, ale tak bardzo nie chciałam być ich zawodem. Chciałam, by zobaczyli, że dawałam sobie radę.
Łapałam się na tym, że zaprzeczałam sama sobie. Marzyłam wrócić do miejsca, w którym byłam jeszcze rok temu. Nie miałam zmartwień, nie miałam problemów. Zaczynało się dziać ze mną coś złego i nie wiedziałam co mogłabym jeszcze zrobić, by to powstrzymać. Jack dobrze mnie podsumował. Oszukiwałam wszystkich, ale nie wiedział, że siebie samą także pragnęłam oszukać i to bolało podwójne.
Rapid też jakby zaczął mnie unikać, co było dla mnie troszeczkę niezrozumiałe. Wcześniej nalegał, na spotkania, a teraz traktował jak powietrze. Jedyny plus, że odpuścili mi hokeiści, ale obawiałam się, że jedynie dlatego, iż byli przed rozpoczęciem sezonu i była to cisza przed burzą. Czego nie mogłam powiedzieć o Ericku, ten to nienawiść miał wymalowaną na twarzy, nawet zbytnio się z tym nie krył.Gdybym w tamtym momencie wiedziała, gdybym chociaż mogła przewidzić przyszłość, może zdołałabym zapobiec jej konsekwencjom. Życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Nie zniszczyłoby tyle istnień. Gdybym...
Kochani, ten rozdział jest dłuższy, nie dzieliłam już na części, dlatego następny będzie po weekendzie. Dajcie znać, czy lepiej takie długie rozdziały i dwa razy w tygodniu, czy może krótkie, co dwa dni? I oczywiście, pamiętajcie o ⭐

CZYTASZ
Rapid Star
Teen FictionOdebrano mi szczęście, ale w zamian dano gwiazdę, której blask przyświeca mi każdego dnia. Nadszedł jednak dzień, w którym musiałam podjąć decyzję, na powrót odnaleźć szczęście, lecz kosztem tego był czas z gwiazdą. Jestem Star i to chyba będzie mo...