Rozdział 5 część 2

408 83 13
                                    

Rapid

Sięgnąłem po kopertę znajdującą się w schowku i czułem, jakby zaczynała mi ciążyć. Wiedziałem, co się w niej znajdywało, dzisiejszego dnia, skrupulatnie czytałem linijka po linijce, by niczego nie pominąć. Dlaczego właśnie dzisiaj? Dlaczego?

– Czytałeś? – Eric zerkną na mnie i dostrzegł kopertę, a ja jedynie pokiwałem głową. – I, jaki wynik?

– Pozytywny – szepnąłem, ale on zrozumiał.

– Przejdziemy przez to razem. – Zapewnił mnie przyjaciel.

– Tego właśnie chciałem, kurwa przecież nim otworzyłem kopertę wiedziałem, jaki będzie wynik i ile jeszcze czasu zostało.

– Stary, chcieliśmy tego razem. Tak się nie da żyć! Zostało nam dziesięć miesięcy i musimy jakoś je przetrwać.
Przetrwanie, doskonale wiedziałem na czym polega. Starałem się utrzymać na powierzchni przez całe swoje życie. Miałem milion powodów, by się poddać, ale to byłaby droga na skróty, a jednak ojciec za sprawą swoich mięśni wpoił mi, że Colenowie nigdy się nie poddają.

– Dobra, czekaj chwilę kupię buty i wracam. – Chwyciłem w dłonie but Star, który wyciągnąłem z kosza na śmieci.

– Idziesz w skarpetkach? – Zwrócił się do mnie Eric.

– A co je też mam zdjąć? Tak idę w skarpetkach.

Wysiadłem nie czekając na jego odpowiedź. W sklepie robiłem nie małe zainteresowanie. Rosły chłopak, w białych skarpetkach z jednym butem damskim w ręku. Podeszła do mnie jedna z ekspedientek, która nie była w stanie ukryć swojego uśmiechu. Oczywiście odwzajemniłem go, łapiąc się na tym, że kolejna nauka ojca wyszła na powierzchnię. Nie ważne, gdzie jesteś, nie ważne, w jak kiepskiej sytuacji się znalazłeś, zadbaj o swój wizerunek. O tak, opanowałem tę sztukę do perfekcji.

– W czym mogę pomóc? – odezwała się dziewczyna.

– Chciałem kupić buty.

– Tak się domyśliłam i zdradzę panu sekret. – Nachyliła się ku mnie bliżej. – My sprzedajemy tylko obuwie – zachichotała, ale chwileczkę, czy ona ze mnie się nabijała?

– To trafiłem idealnie. Poproszę jedną parę w tym rozmiarze. –Podałem jej to co zostało z buta Star.

– Ale to są damskie!?– Nie wiedziałem czy pyta, czy oznajmia.

– Poważnie? A ja w nich pięć lat przechodziłem! – Otworzyła szeroko oczy nie wiedząc, czy żartowałem, czy też mówiłem prawdę. – Tak wiem, że są to damskie buty i takie właśnie chcę kupić, proszę sprawdzić rozmiar i jeszcze potrzebuje czerwone Jordany rozmiar czterdzieści sześć.

To było dziwne przeżycie, ale jeszcze dziwniejszy od tego był fakt, że kupiłem dla Star buty. Nawet nie wiedziałem, jak mam jej je dać, tak, by przyjęła bez problemu.

W końcu odwiozłem przyjaciela do domu i sam ruszyłem do siebie. Mieszkaliśmy na tym samym nowobogackim osiedlu, gdzie pozory były fundamentem całej społeczności. Nasi ojcowie znaleźli się tutaj dzięki tym ludziom, którzy płacili kupę kasy, by ich sekrety nie wyszły na światło dzienne.

Pilotem otworzyłem bramę i na podjeździe zobaczyłem samochód Kiry i brak śladu po ojcu, co mnie w sumie nie zdziwiło. Miałem ten przywilej, że przez ostatni rok, jedynie nocował w domu. Mógłbym powiedzieć, że skromność biła z murów, ale to było by wierutne kłamstwo. Przepych na podwórku, jak i w domu raził w oczy, a ciepło i spokój, o którym trąbią w książkach, można było jedynie spotkać w kominku znajdującym się w salonie, chociaż po namyśle nawet i tam nie było tego ciepła, bo to cholerna ozdoba.

Wszystko było ozdobą, nawet ja.
Przeszedłem przez biały hol i drzwi wejściowe z wielkim trzaskiem się za mną zamknęły. Białe ściany biły po oczach wielką pustką, co mnie cholernie irytowało. Powinien na samym wejściu widnieć napis.

„ Wchodzisz na własną odpowiedzialność”

A za raz po nim następny.

„ Wszystko co się tu wydarzyło nie przekracza progu tego domu „

Nienawidziłem tego miejsca, z nim wiąże się tylko ból i bezradność, ale miałem nadzieję, że już w niedalekiej przyszłości zostawię ją za sobą. Pamiętałem pierwsze miesiące w tym domu. Byłem dzieckiem, które wierzyło, że nowy dom oznaczał nowy początek. Tak bardzo się myliłem. Nowy okazał się tylko dla mojego ojca, który zyskał jeszcze większy szacunek kontrahentów, dla mnie nic się nie zmieniło. Ból był odczuwany tak samo, jak w poprzednim domu.

– Wróciłeś, jesteś głodny? – Kira dostrzegła mnie wkraczającego do salonu.

– Nie, słuchaj mam pytanie.

– O proszę, czekaj, czekaj! – Ruszyła z miejsca w stronę schodów.

Kira to jedyna dziewczyna, w moim życiu, z którą mogłem rozmawiać swobodnie. Dzieliło nas pięć lat różnicy, co dla niektórych mogło się wydawać przepaścią, ale nie w naszym przypadku. Ona była spoiwem między mną, a ojcem. Zawsze stawała w mojej obronie, chociaż wielokrotnie powtarzałem, by się nie mieszała. Strach przed tym, że jego gniew mógłby przenieść się na nią motywował mnie bardziej, by go prowokować.

Powiedzenie „ oczko w głowie tatusia” miało odzwierciedlenie w naszej rzeczywistości. Ona była tym oczkiem. Kiedyś tego nie rozumiałem, dlaczego ze mną ojciec nie miał takich relacji, dlaczego nie mógł kochać nas dwoje? Aż, w końcu zrozumiałem. Kira była kopią naszej mamy. Kira miała szansę ją poznać. Miała szansę poznać czym jest miłość matki do dziecka, a mi ta szansa została odebrana. Mama zmarła przy moim porodzie. Komplikacje, tak brzmiał wyrok w papierach, ale tylko na chwilę. Po procesie, który wytoczył ojciec wpisano błąd lekarski. Jak było faktycznie, tego nie wiedziałem, za to wiedziałem, jak ojciec umie manipulować faktami.

Kira ze swoim pamiętnikiem zbiegała po schodach. Co ona robiła?

– Jestem!!! – rzuciła uśmiechnięta. Usiadła na kanapie i coś zaczęła notować, po chwili odezwała się ponownie. – Słucham?

– Co robisz?

– Musiałam to zapisać. – Promieniała szczęściem, a ja nie wiedziałem, o co w tym wszystkim chodziło.

– No twoje pytanie. To pierwszy raz, jak masz jakieś pytania, jeśli chodzi o sex to wiesz, mam jakieś tam doświadczenie – o czym ona mówiła?

– Stop, stop, stop! Matko, da się wymazać z pamięci to co właśnie powiedziałaś? – Nie chciałem rozmawiać z siostrą o sexie, a już tym bardziej nie chciałem znać szczegółów jej życia. Kurwa, w mojej głowie ona była dziewicą!

– Słuchaj, to jest temat, który nie powinien być tabu, doktor Irena .. – nie pozwoliłem jej dokończyć.

– Nie chcę słuchać tego żargonu.
Moja siostra skończyła psychologię, właśnie spełniała swoje marzenia i była w trakcie otwierania gabinetu. Musiałem przyznać, że miała ten dar rozmowy z ludźmi. Umiała przebić się przez mój mur, potrafiła wytłumaczyć mi pewne swoje spostrzeżenia, szkoda tylko, że ojca nie umiała naprawić.

– To o czym chciałeś porozmawiać?

– Słuchaj, pamiętasz nasze stare osiedle?

– Pamiętam, a co? – Wiedziałem, że musiała pamiętać, przecież miała jedenaście lat, jak się przeprowadziliśmy.

– Była taka dziewczyna, ona mieszkała po drugiej stronie. Tak? – Upewniałem się, czy przypadkiem mój umysł czegoś nie pomieszał.

– Star, jasne, że ją pamiętam – śmiech rozniósł się po salonie – i kaktusa.

– Kaktusa?

– Przyszedłeś do mnie kiedyś i się pytałeś o kwiaty, czy mają jakieś znaczenie, no to co powiedziałam, że róże symbolizują miłość.

– A co to ma do kaktusa? – O czym ona gadała?

– A to, że chciałeś dać jej na urodziny i zwinąłeś jednego z domu, bo jak to wtedy powiedziałeś „ odstraszy wszystkich” – w dalszym ciągu śmiała się z mojego prezentu. Teraz sobie myślałem, że byłem kiedyś kreatywny, szkoda, że tego nie pamiętałem. No kurde, jaki sześciolatek myśli o kwiatach dla dziewczyny? Tylko zajebisty.

– Mi się wydaje, że byłem spoko gość, ale do brzegu, pamiętasz może dlaczego nasz ojciec jej nie lubił?

– Wiesz, z tego co pamiętam, to on miał jakieś zgrzyty z jej rodzicami, ale o co chodziło to nie wiem. A dlaczego pytasz?

– Jak się okazało, została przyjęta do naszej szkoły.

– Ta Star? Opowiadaj.

– A co tu opowiadać.

– Jak wygląda? Jak była dzieckiem wyglądała jak laleczka, widać było, że wdała się we własnego ojca, taka latino, a może meksykanka?

– Normalnie. – Kira chyba mi nie uwierzyła.

– Ta, jasne. Jakby nie była ładna to nie zwrócił byś na nią uwagi.

– Dobra to tyle, ja muszę spadać!

– Przecież dopiero wróciłeś! – oburzyła się.

– I już wychodzę, nie siedź do późna! – Pocałowałem ją w czubek głowy i ruszyłem w kierunku drzwi.

Kira była twardą babką, musiała, skoro żyła pod jednym dachem z naszym ojcem. Wielokrotnie stawała w mojej obronie, wielokrotnie budziła się z krzykiem po ataku ojca na mnie, ale nigdy nie pokazała, że ją to dręczyło. Wydawało mi się, że studia wybrała właśnie po to, by zrozumieć zachowanie ojca i by dać mi pomoc, której tak bardzo w tamtym czasie potrzebowałem, tylko nie przewidziała jednego, że nie przyjmę jej.

Musiałem pojechać do Star, musiałem sprawdzić, właściwe sam nie wiedziałem co chciałem sprawdzić. Może czy dalej tam mieszkała? Czy bardziej w jakich warunkach przyszło jej żyć? Czy te buty, które dzisiaj kupiłem były dobrym pomysłem? Gnałem ulicami Seattle, gdy zapadał zmierzch. W oddali, dostrzegłem podświetlony znak, który ewidentnie przemawiał do mnie. Spojrzałem na siedzenie, gdzie leżało opakowanie ze sklepu sportowego i wpadłem na pewien pomysł. Zboczyłem z trasy, by dokupić jeszcze jedną rzecz. Uśmiechnąłem się pod nosem, a mój wewnętrzny chochlik krzyczał, że właśnie robię z siebie błazna, ale właściwie chciałem z siebie zrobić idiotę. Miałem dość udawania, miałem dość noszenia maski, którą mogłem zdjąć jedynie przy Ericu.

Wjechałem na stare osiedle i zacząłem odnajdywać wspomnienia. Było trudno, przypomnieć sobie, czasy, kiedy tu mieszkałem, jednak mój dom się nie zmienił. Zatrzymałem się na poboczu i wysiadłem z samochodu. Rozpoznałbym go zawsze. Przed nim znajdowała się dziwna rzeźba, która za dzieciaka straszyła mnie, a teraz będąc starszym zrozumiałem dlaczego tak było. Bo to był cholerny anioł śmierci z krukiem na ramieniu! Pochylał się ku ziemi, jakby chciał kogoś zaatakować. Głęboko zaczerpnąłem powietrza i zdałem sobie sprawę, jaką wagę miał ten anioł. Obraz przetoczył się przez mój umysł. Tak pochylał się mój ojciec, tylko w ręku trzymał pasek.

Przetarłem dłońmi twarz, by się wybudzić ze wspomnień, które bolały. Jednak nie mogłem zrozumieć, co za ludzie zostawili tę rzeźbę? Widać było, że dom jest zamieszkały, więc dlaczego? Czy byli równie popieprzeni, jak mój ojciec? Obróciłem się na pięcie i spojrzałem na dom po przeciwnej stronie ulicy. Właśnie tam powinna mieszkać Star. Nie do końca, jednak nie do końca zapamiętałem taki obraz. Dom wyglądał jak ruina, a biały plotek, który widziałem oczami dziecka zniknął na poczet luźno trzymających się desek. Czy ona faktycznie mieszkała w tym domu?
Spojrzałem na okno po prawej stronie na górze, tam był jej pokój. Światło było zgaszone. Podszedłem do swojego samochodu, by wyciągnąć to, co jej przywiozłem i ruszyłem na drugą stronę ulicy. To była jakąś abstrakcja. Przecież ona nie musiała dalej tu mieszkać, co ja robiłem? Jednak nogi dalej rwały się w kierunku tego domu.

Gdybym był normalny to wszedłbym furtką, ale nie, ja musiałem zachować się jak rasowy stalker. Podszedłem do słupka graniczącego z drugą działką i przeszedłem, bo oczywiście w tym miejscu brakowało płotu. Zakradając się jak złodziej podszedłem bliżej.

Czułem, że ktoś wie co robię. Rozejrzałem się po okolicy, ale nie widziałem nikogo. Ruszyłem dalej, do okna na parterze, gdzie było włączone światło. Minąłem werandę, a raczej to, co z niej zostało i przybliżyłem się do okna. Firanka bardzo mocno zniekształca mi obraz, ale ja musiałem się dowiedzieć, czy to był jej dom. W środku dostrzegłem dwie postaci siedzące na kanapie. Rozmawiali i rozpoznałem ją. Star. Siedziała obok mężczyzny, który prawdopodobnie był jej ojcem. Pogrążeni w rozmowie nie dostrzegli mnie. Stałem, jak sparaliżowany. Obrazek niczym z bajki i jakaś dziwna zazdrość ogarnęła mnie. 

Rapid 9 lat

Biegłem korytarzem wprost do gabinetu tatusia. Zawsze powtarzał, że trzeba być najlepszym, nie można okazywać słabości i dzisiaj udało się mi. Będzie ze mnie dumny. Koledzy bili mi dzisiaj brawo, moja pani też, bo wygrałem.

Wbiegłem do gabinetu z uśmiechem na twarzy. Byłem najlepszy, a tego chciał tatuś.

– Wygrałem! – krzyczałem, gdy tylko przekroczyłem próg.

– Słucham? – Wyraz twarzy tatusia był taki, jak zawsze, ostry, ale wiedziałem, że za chwilę to się zmieni.

– Tatusiu, byłem najlepszy wygrałem konkurs. Wygrałem! Cała szkoła biła mi brawo. – Wstał z fotela i obszedł biurko, czułem, że to będzie ten moment, w którym w końcu mnie przytuli.

– Czy dobrze rozumiem, wygrałeś konkurs matematyczny na szczeblu szkolnym? Tak ? – kiwnąłem głową. – To nie jest koniec konkursu, bo jeszcze masz następne etapy, dobrze rozumiem? – Cofnąłem się, bo tatuś nie był tak szczęśliwy, jak ja. – Więc jeszcze konkurs nie jest zakończony, jedynie jeden etap. A ty wpadasz tu wrzeszcząc, że wygrałeś!? – podniósł głos.

– Tatusiu, wygrałem – mój głos zaczął się łamać.

– Nie, ty niczego nie wygrałeś. Następnym razem zastanów się nad swoim zachowaniem, nim wparujesz do mojego gabinetu i to jeszcze bez pukania! – Wrzeszczał już, a ja się bałem.

Tatuuusiu, dlaczego mnie nie kochasz? – Łzy opuściły moje oczy. Byłem przerażony, ale tak bardzo chciałem, być kochany.
Widziałem dzisiaj, jak tata mojego kolegi, który zajął drugie miejsce bił mu brawo. Mojego tatusia nie było.

– Kochać? – śmiech wydostał się z jego ust. – Kochać? Słuchaj i zapamiętaj to do końca życia! Nie ma miłości! Ręce przed siebie! – Kręciłem głową i schowałem dłonie za siebie. – Ręce przed siebie i to już!

Wyciągnąłem dłonie, a on podszedł do ogromnego dębowego biurka po długi pręt, który znałem zbyt dobrze. Zamknęłam oczy i czekałem. Ból rozszedł się od dłoni po barki, a ja z zaciśniętymi powiekami w duchu powtarzałem. Wygrałem. Wygrałem. Wygrałem.

Miałem marzenie. Byłem głupi, bo okazało się, że nie jestem dzieckiem szczęścia i to tak bardzo bolało. Marzyłem o prawdziwej miłości rodzicielskiej, ale ta nigdy nie nadeszła. Nie byłem zbyt dobry. Byłem zerem i tatuś doskonale umiał mi to pokazać.


Kochani, i jak wrażenia? Pamiętajcie, by zostawić po sobie ślad⭐



Rapid StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz