Rapid
Następnego dnia byłem przygotowany. Kolejny raz zaparkowałem samochód po przeciwnej stronie i ruszyłem w kierunku domu Star. Mógłbym zachować się jak dorosły i zapukać, przedstawić się i właśnie, co miałbym wtedy powiedzieć? Hej, kiedyś byliśmy sąsiadami! Aż parsknąłem pod nosem na samą myśl.
Ruszyłem w kierunku bocznej werandy. Wieczory były już chłodne i byłem ciekaw, jak długo ten chłopak będzie na niej przesiadywać. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ślepia psa, który leżał dokładnie w tym samym miejscu, co wczoraj.
– Jesteś spóźniony – odezwał się chłopak nawet na mnie nie patrząc.
– A to my się umawialiśmy?
– Zazwyczaj przychodziłeś o stałych porach, a dzisiaj już myślałem, że ten jak to określiłeś monitoring mocno cię wystraszył. – Uśmiechnąłem się pod nosem, chociaż on nie mógł tego dostrzec, bo dalej był zwrócony do mnie plecami. – Co masz w ręku?
– A ty co, rentgen masz w oczach? Skąd wiesz, że coś mam?
– Przecież tak szeleścisz, że sąsiedzi cię zapewne słyszeli, a już na pewno pani Daniels. Zerknij na prawo jestem przekonany, że firanka chodzi w oknie na górze. – Zrobiłem tak, jak poprosił i faktycznie ktoś stał w oknie i przyglądał się całej sytuacji.
– Masz ten zestaw i przestań nazywać mnie frajerem młody. – Wyciągnąłem w jego kierunku dłoń z zestawem z Macdonalds, ale on nawet nie drgną.
Zrobiłem kolejne dwa kroki i już byłem na tej mikroskopijnej werandzie, w dalszym ciągu trzymając przed sobą to jedzenie i nic. Pies podniósł głowę, bo zapewne wyczuł smakołyki, ale ten chłopak się nie poruszył. Spojrzałem na jego twarz i chyba dobrze obstawiałem dziesięć, jedenaście lat. Oczy miał zamknięte, jakby nad czymś myślał intensywnie. To zaczynało robić się dziwne. Położyłem torebkę na jego kolanach, a on natychmiast wziął się za rozpakowywanie jej zawartości.
Jego oczy były wciąż zamknięte, ale dłonie pracowały intensywnie. Przyglądałem się temu w osłupieniu. Niezręczna cisza zapadła między nami, to znaczy, czułem się jakoś tak dziwnie i nie rozumiałem skąd u mnie taka reakcja. Jakbym był podglądaczem, notabene byłem nim, przez ostatnie kilka dni. Odwróciłem wzrok od chłopca i skierowałem go ku niebu.
Dom Star leżał w znaczącej odległości od mojego, z tą różnicą, że ja nie miałem możliwość podziwiania takiego zjawiska. Opary z fabryk zasłaniały mi widok, przeważnie miasto było pochłonięte przez mgłę, ale tutaj niebo było przejrzyste. Miałem siedemnaście lat, a w tym właśnie momencie, czułem się jak dziecko, które okrywało nadzwyczajne zjawisko przyrodnicze.
Widok bezchmurnego nieba w jakiś dziwny i niezrozumiały dla mnie sposób zadziwiał mnie. Patrzyłem na gwiazdy z takim szokiem, że zupełnie zapomniałem o chłopcu, który był moim towarzyszem.
– Codziennie macie takie widoki? – Skinąłem głową w stronę nieba, by zobaczył to co miałem na myśli.
– A co widzisz dokładnie? Opisz mi – odpowiedział z pełną buzią.
– Spójrz w niebo to sam zobaczysz – rzuciłem, a on obrócił głowę w moim kierunku. Zamarłem.
Jego oczy... Pustka biła od nich, ale nie to wywołało we mnie emocje, choć nie mógł spojrzeć na świat moim oczami, to był szczęśliwy. Widziałem to w wyrazie jego twarzy, czułem wibracje, które biły od niego. Tak, jakby pogodził się ze swoim losem i czerpał z niego wszystko, biorąc na klatę te dobre i złe jego aspekty. A ja kurwa, rozczulałem się nad swoim życiem! Złość zalała mój umysł , nie na niego, że zrobił ze mnie wariata, a na siebie samego, że nie byłem tak silny, jak on. Nie czerpałem przyjemności z życia, bo te kopało mnie na każdym kroku oczekując jeszcze więcej, a ja zwyczajnie nie miałem na to sił.
Byłem pewien, że w tamtym momencie zbladłem. Ja pierdole, co za kretyn ze mnie, przecież, ja użyłem w stosunku do niego takich pojęć, jak:
osiedlowym monitoring,
rentgen w oczach.
Mój oddech przyspieszył na samo wspomnienie wypowiedzianych przeze mnie słów. Jak mogłem tego nie zauważyć? Jak?
– Skończyłeś walić sobie mentalne kopniaki? – odezwał się chłopak.
– Nie. Czekaj jeszcze chwilę.
– Wiesz, że to nic nie da?
– Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież ja..
– Tak, nazwałeś mnie osiedlowym monitoringiem – zaśmiał się. – Ale rozmawiałeś jak równy z równym. Nie miało dla ciebie znaczenia, czy widzę, czy nie. Wiesz, ludzie są ostrożni w stosunku do mnie i to jest nie w porządku. Właśnie ta ostrożność sprawia, że czuję się inny, gorszy.
– Dobra, rozumiem. – Wiedziałem, o co mu chodziło, tylko czy dam radę?
– Ale z tym monitoringiem to miałeś trochę racji. Niedługo powinna przechodzić pani z pieskiem. Codziennie koło ósmej wybiera się na spacer i ta to dopiero robi hałas.
– A co pies jej się tak drze?
– Nie, zawsze wyprowadza psa w szpilkach. – zaśmiał się, a ja zdałem sobie sprawę, że nigdy nie zwracałem uwagi na to, kto w jakich butach chodził, a dla niego, były, właśnie czym one mogły być dla chłopaka, który stracił wzrok? A może on nigdy nie miał możliwości zobaczenia co go otaczało? Tak wiele pytań zaczęło napływać, że sam się gubiłem, czy mogłem? Czy powinienem je zadać?
– Szpilki powiadasz.
– Star idzie, więc jak nie chcesz jej spotkać to się schowaj.
Zeskoczyłem z werandy i kucnąłem tuż obok niej. Skąd on to wiedział? Cisza przeciągała się w nieskończoność, ale w pewnym momencie słychać było, jak ktoś otworzył drzwi od pokoju. Światło zalało pomieszczenie, które na całe szczęście nie dosięgało miejsca, w którym jak jakiś przestępca się chowałem.
– Zimno się zrobiło czas wracać! – ciepły głos, zupełnie innych od tego, którego znałem rozniósł się. Star. Stanęła w drzwiach prowadzących na werandę.
Ciemność dawała mi przewagę, nie było możliwości, by mnie dostrzegła, za to ja miałem idealny widok. Ubrana tak zwyczajnie, w krótkie spodenki, chociaż to lekkie niedopowiedzenie. Koszykarze mieli zdecydowanie za długie te spodenki. Sięgały jej za kolano ukazując jedynie łydki, a te konkretne były na swój sposób przykuwające wzrok. Szeroka koszulka i niedbale związane włosy mówiły wszystko. W tym stroju czuła się komfortowo. Zero makijażu, zero oznak ingerencji kosmetyczki. Tak bardzo różniła się od dziewczyn ze szkoły, których priorytetem był wygląd.
– Czekam na panią Daniels i już się chowam. – odpowiedział chłopak.
– Anderw, może dzisiaj wybrała inną trasę? Ty jadłeś burgera? – więc chłopak miał jakieś imię.
– Nie. – Kłamca.
– A co masz na spodniach?
– Ja tam nic nie widzę. – Muszę przyznać, że chłopak miał do siebie dystans.
– Andrew! Nie wygłupiaj się,! Wiesz, że tego nie lubię!
– Wiem gwiazdeczko, a tak serio to jakiś frajer podrzucił mi zestaw z Maca. – Ja się już policzę z tym dzieciakiem. Frajer? Ja? – Tylko, że był zimny i nie smakował tak dobrze. – Jakoś, jak jadł nie narzekał.
– Bajki to wciskaj mamie, wracaj do domu.
– Jeszcze chwilę. Proszę. – W tym momencie, dokładnie jakby się zmówił z psem, ten zaczął szczekać.
– Masz dziesięć minut. Lepiej dla ciebie, żeby mama tu nie przyszła.
– Dzięki gwiazdeczko.
Nastała cisza, Star zaczęła się oddalać, a ja czekałem w swojej kryjówce, aż zamkną się za nią drzwi. Po ich rozmowie byłem pewien, że z tego chłopaka to niezły jest gagatek, ale to, co mnie uderzyło to dystans. On nie użalał się nad sobą, nie kombinował, by ukryć się za swoją niepełnosprawnością, on, on, skopał by mi dupę swoim podejściem do życia. Życia, które mnie bolało, życia , do którego miałem ogromny żal, a ono nic sobie z tego nie robiło.
Pogrążony we własnych rozmyślaniach totalnie zapomniałem, gdzie się znajdowałem. Zerknąłem na chłopaka, a ten przyjął dokładnie tę samą pozę, w której go spotkałem.
– Pani Daniels idzie – odezwał się po krótkiej chwili. Spojrzałem na chodnik i faktycznie szła nim kobieta w długim fioletowym płaszczu z psem przypominającym szczura.
– Frajer? Czy ty ponownie nazwałeś mnie frajerem?
– To zależy, od tego gdzie stawiasz buty.
– A co to ma do tego, nazwałeś mnie przy Star frajerem!
– Po pierwsze, ona nie wie o kim mówiłem i wydaje się mi, że nie wzięła tego na poważnie, a po drugie – zrobił pauzę. – Istotne jest dla mnie gdzie stawiasz te buty, od tego zależy, czy pozwolę ci wrócić. – Pozwoli mi wrócić?
Totalnie nie rozumiałem sensu jego słów, co buty miały wspólnego z tym, czy będę tu wracał? Chociaż, pytanie powinno brzmieć zupełnie inaczej. Czy ja sam chciałem tu wrócić? Andrew, jak go Star nazwała był przeciwieństwem dzieciaków, których znałem, nie chodziło o jego schorzenie, bo ono nie miało dla mnie znaczenia, ale o to, że dobrze się przy nim czułem, chociaż potrafił znaleźć za skórę swoimi docinkami.
– A gdzie miałbym je stawiać? W salonie? Nie wiem, jak jest u was, ale w moim domu panuje zwyczaj zostawiania ich w szafie tuż przy wejściu.
– Dobra, możesz przyjść, tylko nie jutro. – Pokiwał głową na zaakcentowanie swojej zgody.
– A to dlaczego jutro nie mogę? – Czyżby jutro go nie było? – Jedziesz gdzieś?
– Nie ja, ale ty! Jutro jest ognisko baranie, na którym masz pilnować Star, ktoś jej dokucza chociaż sama się do tego nie przyzna. – Kurwa, czy on faktycznie miał dziesięć lat? Jego zachowanie i sposób myślenia odbiegał od dziecięcych problemów.
Czy ona faktycznie potrzebowała pomocy? W ostatnich dniach nic się nie działo, Eric już się zajął sprawą z butami. Owszem wybierałem się na to ognisko, ale tylko po to, by się pokazać i po chwili ulotnić. Nie miałem w planach zabawiać się z nimi, nie miałem w planach dłużej udawać, że dobrze się czuję w ich towarzystwie, jak to było konieczne. Większość z nich postrzegała mnie, jako złote dziecko, a to tylko iluzja, w którą pozwoliłem im wierzyć. Wszystko dało się stworzyć, a ja byłem na to żywym dowodem. Stworzyłem wyimaginowany świat, w którym byłem królem dla nich, a w rzeczywistości byłem robotem stworzonym przez własnego ojca. Jego nauka opierała się na sile umysłu i mięśniach.
– Ona umie się bronić młody, da sobie radę.
– Czyli miałem rację, ma kłopoty. – Podszedł mnie dzieciak!
– O co chodziło z tymi butami? – Byłem ciekaw, widać było, że zależało mu na tej wiedzy, która na litość boską była totalnie oderwana od rzeczywistości.
– Dosyć niedawno Star miała chłopaka. – Zaczyna robić się ciekawie. – On robił i mówił dziwne rzeczy, kiedy ona nie patrzyła. – Zacząłem zaciskać szczękę już mi się nie podobał początek tej historii. – Zawsze powtarzała, by ustawiał buty przy drzwiach, ona i rodzice są wyczuleni na tym punkcie. On jednak strasznie lubił robić sobie jaja i kiedy szedłem do kuchni, nie spodziewałem się przeszkody, że tak ci w skrócie powiem, nie zauważyłem, że na mojej drodze coś stoi, bo zawsze przejście jest puste. No, co ci powiem, nie skończyło się to dobrze.
Słuchałem i nawet nie zauważyłem, że wstrzymuję oddech, a moje dłonie zwinęły się w pięść. Jakim trzeba być bydlakiem, by takie coś odwalić i kurwa, gdzie ona miała oczy? No, gdzie?Miałam Wam dzisiaj wstawić coś bonusowego tzn. informację, ale chyba wstrzymam się z tym do końca historii 🤭Myślę, że zmieniłaby ona postrzeganie pewnych sytuacji 🙈. Pamiętajcie, by zostawić znak po sobie ⭐ mile będą również Wasz komentarze. A tak szczerze, jestem ciekawa, jaka jest Wasza reakcja na Andrew 🤭
![](https://img.wattpad.com/cover/375601827-288-k579871.jpg)
CZYTASZ
Rapid Star
Teen FictionOdebrano mi szczęście, ale w zamian dano gwiazdę, której blask przyświeca mi każdego dnia. Nadszedł jednak dzień, w którym musiałam podjąć decyzję, na powrót odnaleźć szczęście, lecz kosztem tego był czas z gwiazdą. Jestem Star i to chyba będzie mo...