Back Off

22 3 0
                                    


- Co to ma znaczyć? - Spytałam wryta w podłogę, kiedy widziałam kilka osób wchodzących do mojego open space'a z biurkiem

- Ustawiamy nowe stanowisko, na ten moment ustawiamy meble, zaraz przyjdą chłopaki z IT podłączyć komputer do sieci - odpowiedział mężczyzna koordynujący ruchem.

- To widzę - powiedziałam dalej sparaliżowana - Ale dlaczego tutaj? To prywatny pokój. Jednoosobowy. Jedno biurko. Moje biurko.

Mężczyzna spojrzał się na mnie jak na wariatkę i powoli potarł się po swoich siwych włosach.

- Nie wiem, co panience przekazano, ale ja mam swoją pracę do wykonania i tylko po to tu jestem. Jeżeli są jakieś problemy, proszę to ustalić z dyrektorem - uśmiechnął się nieśmiało i poklepał mnie po ręce. Widząc brak reakcji z mojej strony uciekł w stronę windy, gdzie przywieziono fotel.

Dalej niezdolna do wykrzesania sensownego zdania ruszyłam w stronę pokoju dyrektora. Dwa miesiące temu udało mi się z nim ustalić, żebym miała osobny pokój do pracy. W takim razie dlaczego nastała zmiana decyzji? Nogi zaprowadziły mnie pod drzwi Kwiatkowskiego a ręka sama zapukała do drzwi.

- Zgaduję, że to nasza Anastazja, wejdź proszę - usłyszałam głos z środka.

Niepewna nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Panował tu zupełnie inny klimat niż w reszcie budynku. Ściany nie były nagie, tylko całe w regałach z książkami obitymi w skórę, a powietrze było gęste od za rzadko otwieranych okien. Przed biurkiem stały dwa fotele obite skórą i mały stolik. Usiadłam na jednym z nich, a dyrektor gestem ręki zaproponował mi szklankę wody. Odmówiłam.

- Panie dyrektorze, przyszłam w sprawie...

- Nowego współlokatora? Tak, Aleksander tymczasowo zostanie wprowadzony do twojego pokoju, zanim zrobimy mu miejsce w naszym ogólnym open space. Otóż zamierzamy zmienić trochę cała strukturę istniejących...

- I musi to być akurat u mnie? - Wcięłam mu się w słowo - Nie można mu roboczo postawić biurka w ogólnym open space, albo chociaż przestawić biurka osób których...

- Anastazjo - Przerwał mi dyrektor. Przełknęłam gulę w gardle - Aleksander w twoim pokoju jest rozwiązaniem tymczasowym. Za pół roku będzie zmiana layoutu i wtedy wyniesiemy jego biurko. Do tego czasu musisz wytrzymać - Westchnął Kwiatkowski - W dalszym ciągu, jeden współlokator jest lepszym rozwiązaniem niż jak miałaś ich dwudziestu prawda? - Spytał się retorycznie. Pokiwałam głową.

- Rozumiem. Pół roku. Dam radę - powiedziałam, ale nie słyszałam tego co mówię. Podziękowałam za rozmowę i wyszłam z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i wzięłam dwa głębokie wdechy.

Jedna osoba. To nie jest najgorsza rzecz na świecie. Będziemy po prostu po cichu wykonywać swoją pracę i przeżyjemy swoje towarzystwo, prawda?

Ruszyłam w stronę swojego pokoju i czmychnęłam obok robotników do swojego biurka. Przyszli już nasi panowie z IT i podłączali właśnie stacje ładującą od laptopa służbowego. Biurka stały tyłami do siebie na środku pokoju, więc nie będę czuła się obserwowana przez ochraniające mnie monitory. Czułam jednak, ze ciśnienie nie zeszło ze mnie całkowicie.

- Ty musisz być Anastazja - usłyszałam głęboki męski głos tuż przy swoim uchu i podskoczyłam. Obróciłam się gwałtownie i złapałam za dudniące serce. 

Zadarłam wysoko głowę żeby spojrzeć na mężczyznę przez którego przeżyłam zawał. Skubaniec był naprawdę wysoki. Patrzył się na mnie z szerokim uśmiechem i podszedł do mnie, nie zostawiając między nami prawie wcale miejsca. Odsunęłam się dwa kroki do tyłu.

- Jestem Aleksander, z tego co mi wiadomo będę twoim współlokatorem w tym pokoju - Chwycił moją dłoń w geście przywitania się i znowu zmniejszył odległość między nami. Znowu się odsunęłam.

Spojrzał się na mnie speszony i znowu się przysunął, a ja poczułam jak skończyło mi się miejsce do ucieczki. Poczułam jak noga zahaczam o własny fotel i tracę równowagę. Aleksander zbliżył się znowu i złapał mnie za ramiona, utrzymując mnie w pionie.

- Jeny, nie wiedziałem, ze tak działam na ludzi - zażartował, a ja czułam że się duszę. Nie odsunął się ode mnie, dalej mnie trzymał za ramiona, jakby chciał mieć pewność że się nie wywrócę.

- Odsuń się - powiedziałam pod nosem

- Ah, nie usłyszałem, możesz powtórzyć? - Uśmiechnął się i zniżył twarz do mojej, odcinając mi już całkowicie dopływ powietrza i uruchamiając odruch ucieczki. Wisiał nade mną jak sęp nad mięsem. Spanikowana położyłam mu dłoń na klatce piersiowej i odsunęłam mocno. Wytrącony z równowagi poleciał dwa kroki do tyłu a na jego twarzy malowały się dwie emocje. Złość i zaskoczenie.

- Odsuń się - powiedziałam tym razem głośniej i pewniej, po czym usiadłam na swoim fotelu i odwróciłam się tyłem do niego. Aleksander stał jak wryty, zupełnie jak ja kiedy zobaczyłam całe to zamieszanie z jego przeniesieniem tutaj. 

Starałam się uspokoić oddech i opanować swoje nerwy. Zaczęłam wykonywać ćwiczenia, które zaleciła mi terapeutka na naszych spotkaniach. Zamknęłam oczy i skupiłam się na oddechu.

Podskoczyłam kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i odwróciłam się w fotelu. Chłopaki z IT patrzyli się na mnie zdezorientowani, po czym widząc moją minę wysłali jednego po wodę. Przyjęłam szklankę i wypiłam całą jej zawartość na raz.

- Nie chcę być nie miła, ale kiedy panowie wychodzą? - spytałam się dalej cała w emocjach.

- Za dwie minutki wychodzimy, tylko sprawdzamy czy jest połączenie z siecią. Zostawimy cię wtedy w spokoju, widzimy że przyda ci się chwila w samotności - Powiedział speszony okularnik.

- Dziękuję - Powiedziałam i odwróciłam się do nich tyłem. Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Gdy podniosłam wzrok, zauważyłam że zostałam sama. Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam okno by wpuścić trochę powietrza do pokoju.

Usłyszałam ponowne trzaśnięcie drzwiami, mimowolnie odwróciłam się w stronę dźwięku, nieprzyzwyczajona, że ktoś wchodzi do środka bez pukania.

Aleksander spojrzał się na mnie obojętnym wzrokiem, a ja szybko przeniosłam swoją uwagę na swoje monitory. Stał tak jeszcze przez chwilę, po czym przeszedł na "swoją" stronę pokoju. Ustawił monitory na swoją wysokość, sprawiając że zrobiła się przestrzeń, przez którą widziałam jego twarz.

Szybko poprawiłam swoje ekrany by nie musieć na niego patrzeć i usłyszałam prychnięcie. Mimo tego ze praca z takim ustawieniem była mniej wygodna, miałam to gdzieś, dopóki czułam się odcięta od niego.

Od naszego poznania nasza "współpraca" wyglądała coraz gorzej. Aleksander był osobą która nie wierzyła, ze komunikacja mailowa jest skuteczna i każdą informację przekazywał na spotkaniach. Jeżeli ktoś nie mógł brać udziału w spotkaniu, zapraszał ich do siebie i przekazywał im to face to face.

Bardzo szybko z mojej oazy spokoju zrobiło się popularne miejsce spotkań, podnosząc mi coraz bardziej kortyzol. Moja niechęć do przychodzenia do pracy oraz do jakichkolwiek realnych kontaktów z pracownikami się stopniowo zwiększała. Kiedy Aleksander zrezygnował całkiem ze spotkań online, ja przerzuciłam się na nie na stałe.

Nie raz podnieśliśmy na siebie głos, a atmosfera zawsze była tutaj gęsta. Pracownicy nazywali nasz pokój "AAA". Na początku nazywani żartobliwie AA, z powodu naszych plakietek na drzwiach - oboje mieliśmy imiona na "A" i widniały jedno pod drugim. Z czasem dołączyło kolejne "A" od "agresywni". Aleksander się z tego śmiał, ja niekoniecznie.

Jego ulubioną zabawą jest zastawić mi przejście. Używa swojego wzrostu i postury do narzucenia mi swojej dominacji, jednak nie spodziewał się, że pomimo bycia niskim mam siłę przebicia. W ten sposób jestem zmuszona wejść w jego przestrzeń osobistą, bo dobrze o tym wie, że sprawia mi to dyskomfort. Podejrzewam, że znikająca cukiernica jest również jego działaniem.

Nie rozumiem dlaczego sprawianie mi psychicznego bólu sprawia mu przyjemność, ale nie poddaję się bez walki. Jeżeli chce walczyć, to mogę się bronić i atakować.

Pytanie brzmi, jak długo wytrzymamy bez rzucenia się sobie do gardeł?

i hate everything about youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz