Parking

18 3 2
                                    

Uczucie niepokoju kłębiło się w moim żołądku od czasu lunchu. Do końca pracy udało mi ignorować to uczucie, ale wraz ze zmęczeniem nasilało się. Spojrzałam na zegarek na ekranie mojego laptopa i westchnęłam. Dochodziła 19:00, czas się zbierać do domu.

Udało mi się znaleźć sposób na poprawę dokumentacji projektu i załatać największe luki. Czułam, że zaczęło mi się już zamykać jedno oko a głowa zaczęła lecieć do przodu. Uszczypnęłam się w grzbiet nosa.

Aleksander wyszedł 20 minut temu. Siedziałam sama w swoim pokoju, a nie miałam nawet siły napawać się ciszą. Wylogowałam się z systemu i spakowałam swoje rzeczy. Powyrzucałam przypominajki w formie karteczek samoprzylepnych i zamknęłam szafkę na klucz. Odchyliłam się na krześle i zamknęłam na chwilę oczy. Ścisk żołądka coraz bardziej dawał się we znaki.

Zarzuciłam torebkę na ramię i skierowałam się w stronę wyjścia. Zgasiłam światło i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na ciemny korytarz przede mną i poczułam jak zbiera mi się gula w gardle.

Muszę dość do samochodu i wrócić do domu. W domu mogę panikować, nie tutaj Ana. Ruszyłam korytarzem w stronę windy. Przywołałam ją i odsunęłam się krok do tyłu. Poczułam jak na rękach pojawiają mi się ciarki i dłonie zaczynają drżeć. Winda otworzyła się a ja stałam jak wryta. Czułam, że jeżeli do niej wejdę, to najprawdopodobniej już z niej nie wyjdę. Na drżących nogach odsunęłam się i wybrałam schody.

Ściągnęłam obcasy i zeszłam na boso bojąc się o brak równowagi. Buty kołysały mi się w ręku gdy powoli pokonałam klatkę schodową i wyszłam na podziemny parking. Zaciągnęłam się wilgotnym powietrzem i wypuściłam je powoli licząc do pięciu. Namierzyłam mój samochód który stał samotnie pod ścianą w półmroku. Było tu koszmarnie cicho, słyszałam swój nieregularny oddech jak odbijał się echem po parkingu.

Podskoczyłam gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia w mojej torebce. Wygrzebałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Odebrałam telefon trzęsącą się dłonią.

- Majka? Coś się stało? - spytałam niepewnie. Małymi krokami zmierzałam w stronę auta.

- Chciałam cię przeprosić, że nakrzyczałam dzisiaj na ciebie. Po tej sytuacji z Sebastianem jestem rozdrażniona - usłyszałam w słuchawce - Nie chciałam też przypominać ci o Dawidzie.

Zatrzymałam się.

- Wiem, że jest to coś co już jest za tobą i przerobiłaś na terapii - ciągnęła dalej - Wiem też, że od tamtego czasu się zmieniłaś, ale nie ma to dla mnie znaczenia.

Ruszyłam do przodu. Żołądek skręcił się sprawiając fizyczny ból. Straciłam czucie w nogach. Szłam przez parking napędzana determinacją dostania się do auta.

Próbowałam powiedzieć Majce, żeby przestała poruszać ten temat. Czułam jak oddech mi ugrzęzł w gardle, a w klatce piersiowej pojawiło się kłucie. Czułam się tak samo jak czułam się w piątek w barze.

Doszłam do auta i oparłam się o nie bokiem. Puściłam buty, które odbiły się głośno obcasami o beton. Sięgnęłam do torebki po kluczyki, ale gdy tylko je wyciągnęłam wypadły mi z trzęsących się dłoni.

- Chcę, żebyś wiedziała, że zrobię dla ciebie wszystko. Jeżeli mnie potrzebujesz, to powiedz jedno słowo a się zjawię.

Złapałam się za kołnierz koszulki i pociągnęłam go rozpinając pierwsze dwa guziki. Płuca przestały pracować i czułam kropelki potu zbierającego się na czole.

- ...teraz - wychrypiałam walcząc o oddech. Zwilżyłam usta i spróbowałam jeszcze raz - ...przyjedź po mnie... teraz.

 - Ana, co się dzieje, gdzie jesteś? - ledwie usłyszałam jej spanikowany głos - Do cholery, nie chodziło mi że masz w takim ekspresie mnie wzywać!!! Gdzie jesteś?

i hate everything about youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz