Tydzień zleciał w przerażająco szybkim tempie. Jak zawsze modlę się o weekend, to teraz błagałam niebiosa o apokalipse w czwartek.
Apokalipsy nie było, a piątek żył sobie w najlepsze.
Dyrektor wysłał nam mailowo adres do sushi baru, który zarezerwował w całości dla nas oraz godzinę spotkania. Miałam kilka minut do wyjścia z domu w stronę baru, ale stałam spanikowana przed lustrem w korytarzu w domu.
Moje modlitwy o jakąś awarie lub kolejną dziurę w projekcie również na nic się nie zdały.
- Może sraczka? - Usłyszałam z kuchni głos przyjaciółki - Każdy dobrze wie, że ze sraczką nie ma żartów.
- Nie powiem dyrektorowi, że nie przyjdę na imprezę bo mam sraczkę - powiedziałam wygładzając sukienkę na udach - Widział mnie godzinę temu w pracy, a nikt przed imprezą z jedzeniem nie je w domu obiadu. Nie klei się to kupy.
- To może umierająca babcia? - Majka podeszła do mnie z kieliszkiem wina - Masz, dla odwagi. Zeruj.
- Nie uśmiercajmy martwych członków rodziny z takiego powodu - wyzerowałam kieliszek i oddałam przyjaciółce - Poza tym jak się dowie, że moja ostatnia babcia zmarła 10 lat temu to się nieźle wścieknie.
Spojrzała się na mój pusty kieliszek, jakby nie wierzyła że wypiję go na raz.
- Dałabym ci drugi, ale wtedy nie dojdziesz do tego baru - Odniosła szkło do kuchni i prędko wróciła do mnie - Potrzebujemy coś jeszcze? Masz gaz?
- Mam dwa, jeden w torebce jeden w kurtce. Mam też awaryjne papierosy.
- Potrzebujesz, żebym cię zawiozła?
- Potrzebuję, żebyś mnie wywiozła jak najdalej - powiedziałam poprawiając nerwowo luźne loki.
Majka chwyciła swoją kurtkę i torebkę a ja nałożyłam sandałki na obcasie. Ostatni raz poprawiłam sukienkę i jak zbity pies wyszłam z domu za przyjaciółką.
Zamknęłam mieszkanie na dwa zamki i zeszłam po schodach w towarzystwie stukających obcasów. Przyjaciółka czekała już na dole schodów i trzymała dla mnie drzwi.
- Pamiętaj, jeżeli będzie potrzeba to napisz, a ja zadzwonię w największej histerii jaką ten świat widział - powiedziała uruchamiając silnik swojej strzały - Albo przyjadę po ciebie łamiąc wszystkie przepisy drogowe, jesteś kryta.
- Dziękuję - ścisnęłam ją delikatnie za udo kiedy włączała się do ruchu ulicznego - Mam nadzieję, że wypuszczą mnie jak będę tego potrzebować, bez niepotrzebnej szopki.
- Udało ci się uniknąć już dwóch integracji, na tą uwziął się dyrektor że muszą wszyscy być. Wszyscy dobrze wiemy, że na takich integracjach człowiek liczy minuty do wyjścia - powiedziała przyjaciółka gdy stanęłyśmy na czerwonym. Wrzuciła kierunkowskaz a rytmiczne stukanie delikatnie koiło moje nerwy.
- Nie zdziwię się, jak to przeze mnie jest obowiązkowa integracja - powiedziałam kiwając głową w rytm kierunkowskazu.
- Kochana, z tego co mówiłaś na tą integrację chodziło może z 60% pracowników, a opłacone były z góry. Pewnie wkurzył się, że marnuje tyle pieniędzy dla tak marnej frekwencji.
Ruszyłyśmy i wkrótce kierunkowskaz ucichł, zostawiając mnie z moim stresem samemu.
Po 10 minutach jazdy Majka zjechała w mniejszą uliczkę i zatrzymała się przed barem. Wyskoczyłam z samochodu i przesłałam buziaki w stronę przyjaciółki. Strzała szybko włączyła się do ruchu i zniknęła za kolejnym skrzyżowaniem.
CZYTASZ
i hate everything about you
RomanceNienawidzę tej pracy. Nienawidzę tych ludzi. Nienawidzę GO. Anastazja z natury mocno introwertyczna utknęła w korporacji. Baterie socjalne wyładowują się w zawrotnym tempie, a charakter jej pracy notorycznie nagina granice wytrzymałości. Sytuacja po...