- Myślałem, że jesteście bardziej rozważni. - dyrektor usiadł zrezygnowany na krześle w sali zgromadzeń.
- I byliśmy, gdyby nie my ona by już nie żyła! - wstał zbulwersowany Tony.
Nie mógł już wytrzymać. Wkurzał go fakt, że Pirat nie miał choć odrobiny współczucia dla ludzi. Clara była jedną z tych osób, dla których mógł poświęcić bardzo wiele. Nie wiedział, czy byłby w stanie oddać za nią życie,, ale była dla niego warzna i to wiedział na pewno. Z całego serca kochał Pepper, choć często się z nią kłócił i nie spędzali ze sobą tyle czasu ile chciał, bo praca była dla niego równie ważna, to Clare traktował trochę jak dziecko. Bóg wiedział jedynie co by zrobiła gdyby się dowiedziała o kilku kamerach w jej mieszkaniu. Najpewniej dostałby niezłe manto i nawet zbroja by go nie uratowała. Już widział jak szatynka pozbywa się jego zbroi. Koszmar. Wiedział, że dziewczyna lubi się pakować w kłopoty i dlatego też miał ją na oku. Poza tym była wspaniałym architektem i jej zaangażowanie było podobne do jego. Oboje kochali swoją pracę i to ich łączyło. Ona uwielbiała opowiadać o nowych projektach i jak ulepszyć jego dom, a on mógł bez przerwy nawijać o zbrojach i ogólnie broni. Sporo też opowiadał jej o przyjaciołach i na odwrót im o niej. Nikt nie przejawiał wtedy wielkiego zainteresowania dziewczyną, ale wszystko się zmieniło po ataku na Nowy York.
__________________________________________________________________________
Przechadzałam się po małej celi. Tak. Zamknęli mnie jak jakiegoś złoczyńcę i o ironio w pobliżu klatki zielonookiego, który co jakiś czas spoglądał na mnie z ciekawością. Ach, te plany Tony'ego. Po tym jak Loki mi pomógł, wyszedł ze swojej zbroi i dał się skuć w kajdany, razem ze Steve'm. Wiedział, że teraz Fury się na nich wydziera i w ogóle mają kłopoty, ale wtedy jakoś do nich to nie docierało. Usiadłam na podłodze, bo nie miałam na niczym innym i oparłam głowę o zimne pręty. Westchnęłam głęboko, zamykając oczy.
- Nie boisz się zmrużyć oczu, w moim towarzystwie? Powiadają, że jestem niebezpieczny. - uśmiechnęłam się leniwie na to.
- Lepsze byłoby pytanie dlaczego, się nie boję.
- Zatem, dlaczego się nie boisz?
- Każdy się czegoś boi. Ja mam lęk wysokości i boje się panicznie węży ale ciebie się nie boję, już dwa razy uratowałeś mi życie i jestem twoją dłużniczką. - zaczęłam wystukiwać palcami o posadzkę.
- Lękasz się mnie - pytanie padło z małej odległości, a mogłam przysiąc, że Loki w swojej klatce znajdował się na drugim końcu sali.
Natychmiast otworzyłam oczy, przede mną stał Loki... ale czy ten Loki to naprawdę on? Odwróciłam się w stronę jego klatki, jednak jego tam nie było. Podtrzymując się prętów klatki i z mocno bijącym sercem wyciągnęłam w jego stronę dłoń aby sprawdzić czy to on. Ten prawdziwy.
Kiedy moja dłoń znajdowała się dosłownie kilka centymetrów od jego płaszcza strzepnął moje palce z niebywałą siłą, aż poczułam ból w nadgarstku.
- Auć! Mógłbyś być bardziej delikatny. - spojrzałam z wyrzutem na bruneta.
- Wy Midgardczycy jesteście tacy słabi. - powiedział z politowaniem.
Machnął delikatnie dłonią, a przed nim pojawił się fotel, na nóżkach z drewna. Obity był ciemnozielonym materiałem. Szczęście, że klatka była dość sporych rozmiarów.
Delikatnie potarłam nadgarstek.
- Jesteś zadufany w sobie i nie wiesz co to słowo nie. Chciałbyś aby wszyscy ci się kłaniali. Thor mi o tobie opowiadał. W pewnej chwili było mi cię żal ale wiedziałam, że tym tylko wzbudziłabym w tobie jeszcze większą niechęć do mnie. Ty tego nie chcesz. Nie chcesz aby ktoś cię żałował. Ty chciałeś być doceniony ale chciałeś uzyskać coś co się zdobywa przed długi czas, w kilka minut. Szacunek. Patrząc na to z innej perspektywy na pewno być ujrzał to co ja widzę. - oparł rękę o fotel i prychnął. Jednak nie spuszczał ze mnie wzroku. Co ja jestem jakiś obiekt w zoo? - Mam coś na twarzy, że się tak na mnie patrzysz? - powiedziałam lekko zawstydzona. Wszystko było okej kiedy siedział na drugim końcu sali i tylko co jakiś czas na mnie spoglądał, ale natarczywe gapienie się z odległości mniejszej niż półtora metra nie było dla mnie zbyt komfortowe.
- Szkoda, że akurat na ciebie spadła ta klątwa. Dosyć mądrze gadasz jak na Ziemiankę ale jest jeszcze sporo do uzupełnienia w twojej wypowiedzi. Sam nie uczynię tego, bo nie mam na to ochoty. Nie mam czasu na rozmowę z tobą.- uśmiechnął się tajemniczo.
- To nie ma sensu. To po co tu w ogóle jesteś? Dlaczego tak mówisz? - zapytałam lekko zestrachana.
- Jeszcze się nie domyślasz? Jesteś marionetką, czymś czego się najbardziej bałaś. Jesteś mi coś winna i zamierzam to sobie odebrać... niedługo. - zamknął oczy biorąc gwałtownie oddech - No i zawsze muszą przerwać w najmniej odpowiednim momencie. Wstał z fotela, który od razu zniknął i uniósł dumnie głowę spoglądając z góry. - Może kiedyś wreszcie mi się uda. - powiedział jakby do siebie i zniknął.
Natychmiast odwróciłam się sprawdzić gdzie się podział. Skoro mógł wyjść bez kłopotów ze swojej celi to dlaczego tu jeszcze siedzi?Chyba, że...
Przerażona spojrzałam w jego śmiejące się psotnie oczy.
- Nie!
CZYTASZ
Hero// Loki Laufeyson
Fanfiction,,- "Nie za często to robisz." - Ty za to nie możesz przestać! - odgryzłam się. -"To nie jest wada. Jesteś słabsza niż myślałem, obserwując ciebie miałem nadzieję, że po tym wszystkim zaczniesz choć w jakimś stopniu przypominać wojowniczkę. Ale jest...