''-... więc albo któryś z was mi powie co się dzieje albo...''

263 31 3
                                    

Pomieszczenie, w którym się znajdowali było małe i pozbawione okien. Zawsze panował w nim zaduch, a teraz jeszcze śmierdziało w nim potem i metalicznym zapachem krwi. Pokój był utrzymany w czystości, bo po każdym gościu dokładnie sprzątali pomieszczenie. Na jego środku klęczał czarnowłosy mężczyzna o jadeitowych oczach. Na ciele miał ślady walki jaką stoczył kilkanaście godzin temu, ponad to był inercyjny wobec stosowanych na nim tortur których dopuścili się obecni tu ludzie. Podczas trzygodzinnego torturowania nie odezwał się ani słowem, nie wydał z siebie nawet najcichszego dźwięku. Fizycznie był już na skraju wytrzymałości dlatego w jego głowie powstał plan, który miał mu pomóc się stąd wydostać i jak najszybciej pojawić się u Clary. Była jego narzędziem, które chciał wykorzystać ale najpierw musiał sprawić aby nikt mu  go nie zabrał. Przez te kilka spotkań, które z nią odbył ukształtowała się u niego pewna zaborczość wobec niej. Sam nie był w stanie stwierdzić jak to się stało. Stronił od innych bogów, a ludzi nienawidził. Uważał ich za osoby słabe, jednak  nie mógł zaprzeczyć że w pewnym stopniu go intrygowali. Nie rozumiał  pewnych zachowań między innymi poznał historię  mężczyzny, który stracił  w wypadku żonę i trzyletnie dziecko, a wybaczył to  jego sprawcy. Nie mógł tego pojąć. Na miejscu tego mężczyzny szukałby odwetu, chciałby go najpewniej zabić albo sprawić żeby poczuł taki sam ból jak on, a jednak tamten mężczyzna tego nie zrobił. Wybaczył zabójcy ale do końca życia będzie miał wyrwę w sercu po stracie bliskich. Jednak bogowie byli mściwi, on też się zemści na swoich oprawcach. Jeszcze go popamiętają.

- Gadaj gdzie jest Silvarden! - mężczyzna w czarnym płaszczu kopnął klęczącego w brzuch po czym złapał go za włosy i pociągnął do góry.

W pomieszczeniu rozległ się szyderczy śmiech.

- Myślicie że wam powiem? Jesteście głupcami.

-Spokojnie znajdziemy go, nie ważne w jakiej byłby formie - zaśmiał się mężczyzna w przepasce, obserwując uważnie  więźnia.

Czyli wie albo podejrzewa.

Loki spiął się na jego słowa i poczuł niepokój ale nie pozwolił ogarnąć się temu uczuciu. Jego twarz zakryła maska obojętności. Nie pozwoli im dotrzeć do niej. On będzie pierwszy.

---------------------------------------------------------------------------

- Dostała czymś  w tył głowy i straciła przytomność,  tyle wiem. Nic więcej nie zauważyłem. Siniaków, skaleczeń, oparzeń,  innych oznak  też brak. Nadzwyczaj szybko się leczy, ale to widocznie przez ten kamień.

- Ale znaleźliśmy koło niej deskę, można stwierdzić, czy to nią dostała?

Głosy... Co jest grane?

- Nie, powinna ona po takim uderzeniu się złamać, to nie to.

- Wydaje mi się, że mógł być to pistolet. Prawdopodobnie dostała jego uchwytem.

Auć. Moja głowa... boli.

- Ale dlaczego ten ktoś ją zostawił?

-Może wcale nie chodziło o nią? - stłumiony głos Steva rozbrzmiał mi w uszach.

Po tonie jego głosu mogłam dokładnie określić jaki był  w tym momencie. Zamyślony, lekko zdezorientowany, ale starał się to ukryć , a przede wszystkim był zmartwiony. Wcześniej o wiele trudniej było mi rozpoznawać uczucia i to jeszcze tylko za pomocą słuchu, a co do niego. Stał się bardziej wyostrzony, słyszałam szelest włosów Tonego, kiedy sfrustrowany je przeczesywał, a także dźwięk rozkładanych zauszników okularów Bannera. Tylko ta trójka siedziała w moim pokoju i nawet nie musiałam otwierać oczu aby to wiedzieć. Jednak kiedyś trzeba było to zrobić i dowiedzieć co się stało.

Hero// Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz