koszmar

25 6 4
                                    

Siedzieli jeszcze chwilę w pokoju Pedriego, ciesząc się tą cichą, spokojną chwilą po długim i wyczerpującym tygodniu. Obaj byli już trochę rozluźnieni i wreszcie, choć na moment, mogli pozwolić sobie na pełny odpoczynek. W półmroku pokoju nastała cisza – taki rodzaj spokoju, który rzadko kiedy mogli odczuć, żyjąc w ciągłym biegu i napięciu.

Po chwili Pedri, opierając się o poduszkę, zerknął na Gaviego. Przez dłuższy czas milczeli, ale w końcu starszy chłopak odezwał się półgłosem, jakby przemyśliwał nad czymś, co siedziało mu w głowie od jakiegoś czasu.

– Słuchaj, Gavi… – zaczął, ale odpowiedzi nie usłyszał.

Odwrócił głowę w jego stronę i dostrzegł, że Gavi już odpłynął w sen. Jego twarz była rozluźniona, niemal dziecinna, jakby całe zmęczenie, które narastało w nim przez ostatnie dni, wreszcie znalazło ujście. Pedri uśmiechnął się pod nosem, widząc ten widok – tak różny od ich zwykłej codzienności pełnej napięcia i adrenaliny.

Przez chwilę po prostu na niego patrzył, wyczuwając, jak cała ta intensywność ostatnich dni i napięcie między nimi opadają. Ten moment wydawał się być prostym przypomnieniem, że pod całą ich rolą, odpowiedzialnością i wyzwaniami, nadal są tylko młodymi chłopakami, którzy czasem muszą odpocząć.

Pedri odchylił się i sięgnął po koc, który leżał na brzegu łóżka. Delikatnie okrył Gaviego, dbając, by go nie obudzić, po czym sam sięgnął po poduszkę, usiadł wygodniej i zamknął oczy, czując, jak sen zaczyna go powoli ogarniać. W tej chwili nic innego się nie liczyło – po prostu odpoczynek i świadomość, że obok jest ktoś, kto rozumie wszystko, czego nie da się wyrazić słowami.

W środku nocy Gavi gwałtownie otworzył oczy, jego oddech był szybki i płytki, a serce waliło mu jak oszalałe. Został wyrwany z koszmaru, w którym widział, jak jego rodzina umierała na jego oczach. Obrazy wciąż miały wyraźne kontury w jego głowie, jakby były czymś więcej niż tylko snem.

Nie wiedząc, co robić, próbował uspokoić oddech i nie budzić Pedriego, ale ten najwyraźniej poczuł ruch i również się przebudził.

– Gavi? Wszystko w porządku? – zapytał sennym głosem, podnosząc się na łokciu i patrząc na niego z troską.

Gavi szybko odwrócił wzrok, próbując schować emocje, które wciąż buzowały pod powierzchnią. – Tak… tak, to nic takiego – powiedział, chociaż głos mu lekko drżał.

Pedri, choć nie chciał naciskać, wyczuwał, że coś jest nie tak. Powoli położył dłoń na jego ramieniu, delikatnie, jakby chciał przekazać mu trochę spokoju. – Jeśli chcesz pogadać, jestem tutaj. Nie musisz udawać, że nic się nie stało – powiedział cicho.

Gavi próbował się uśmiechnąć, choć jego twarz nadal była blada. – Naprawdę… to tylko koszmar. Nic wielkiego – odpowiedział, odwracając wzrok. Mimo to, wciąż czuł się niespokojny, jakby koszmar wciąż tkwił gdzieś pod skórą.

Pedri zauważył, że Gavi wciąż jest spięty, więc bez słowa usiadł bliżej, otaczając go ramieniem. Nie chciał go wypytywać, ale chciał dać mu znać, że jest tu dla niego. Czuł, że jego obecność może być teraz najlepszym wsparciem.

Po kilku minutach ciszy Gavi w końcu powoli zaczął się uspokajać. Obecność Pedriego, jego spokojne oddechy i kojąca obecność działały na niego jak balsam, rozpraszając resztki paniki. Gavi spojrzał na niego, wdzięczny za to, że nie zadawał pytań, ale po prostu był przy nim.

– Dzięki – szepnął cicho, opierając się o Pedriego, jakby chciał złapać trochę ciepła i spokoju.

Pedri uśmiechnął się lekko, głaszcząc go delikatnie po ramieniu.

~~~

Krótki. I jakoś mało depresyjny jak na mój stan psychiczny XD.

Wgl nie chce tam jutro iść. Wkurwiają mnie ludzie nauczyciele. Dot ego przeziębiona jestem...i same beznadziejne lekcje

Wgl wybory na prezydenta USA jestem ciekawa wyników.

 | Zbrodnia Nadal Trwa | Gadri | Kryminał | CZ.2|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz