Listopadowe pogawędki

22 7 9
                                    

Rankiem Gavi i Pedri siedzieli przy kuchennym stole, w dłoniach trzymali parujące kubki z kawą. W półmroku poranka obaj milczeli, próbując odzyskać siły po intensywnym tygodniu i krótkiej, przerywanej nocą rozmowie.

Gavi zamyślił się przez chwilę nie odrywając wzroku od kubka. – Ci ludzie działają teraz dziwnie sprawnie, prawda?

– Dokładnie – potwierdził Pedri, dopijając łyk kawy. – Odkąd Xavi… odszedł, można by pomyśleć, że jego organizacja zacznie się rozpadać, a oni tymczasem działają, jakby ktoś nimi kierował. Nie ma w tym chaosu, wszystko jest jak… jak w zegarku.

Gavi skrzywił się, przywołując w pamięci niedawne misje. – Kiedy ostatnio spotkaliśmy tych gości, każdy ich ruch był zaplanowany. Jakby mieli cały nowy system dowodzenia… i doskonale wiedzieli, co robią.

– Dokładnie, a to nie pasuje do ludzi, którzy nagle stracili przywódcę – odpowiedział Pedri, opierając się wygodnie o oparcie krzesła. – To bardziej przypomina działania ludzi, którzy… wiedzą, co ich czeka i kto ich poprowadzi.

Gavi przez chwilę milczał, wsłuchując się w cichy stukot deszczu za oknem. Czuł narastający niepokój – jakby coś wisiało w powietrzu, ale nie chciał tego nazwać.

– Myślisz, że Xavi mógł mieć następcę? Kogoś, komu przekazał władzę? – zapytał w końcu, rzucając Pedriemu szybkie spojrzenie.

Pedri westchnął, jakby przez chwilę przetrawiał tę możliwość. – Nie wiemy tego. Może zostawił kogoś… a może ta cała ich struktura była bardziej złożona, niż myśleliśmy. W każdym razie coś tu ewidentnie jest nie tak.

Chwila ciszy znowu zawisła między nimi, a napięcie zdawało się rosnąć, niemal namacalne. Pedri poczuł, że wracają do tego ciągłego napięcia, od którego właśnie chcieli się oderwać. Uśmiechnął się lekko, próbując przełamać atmosferę.

– Ale wiesz co? Flick dał nam dziś dzień wolny – powiedział, uśmiechając się do Gaviego. – Może chociaż dzisiaj… odłożymy to na bok?

Gavi podniósł głowę, w jego oczach błysnęło coś na kształt ulgi. – Masz rację. Dziś odpoczynek. Bez myślenia o wrogach i ich dziwnych ruchach.

Pedri wzniósł swój kubek z kawą, jakby proponował toast za ten dzień wytchnienia.

– Za wolny dzień, bez rozmyślania o sprawach, które i tak nie są teraz w naszej mocy – powiedział z uśmiechem, a Gavi, odwzajemniając gest, uśmiechnął się szeroko, ciesząc się chwilą spokoju.

~~~

Po kilku chwilach spędzonych w pokoju Pedriego, w którym cisza była niemal namacalna, Gavi poczuł, jak jego ciało staje się coraz cięższe od zmęczenia. W końcu, mimo prób trzymania się na nogach, dał się ponieść senności. Po prostu oparł głowę na oparciu kanapy i zasnął, otoczony przez spokojną atmosferę, jaką stworzyli w tym chwilowym, intymnym odpoczynku.

Pedri patrzył na niego przez chwilę, a potem wzdychnął cicho. Gdy Gavi zasnął, czuł się trochę dziwnie. Czuł się, jakby nie do końca rozumiał, co się dzieje między nimi, ale jednocześnie nie chciał się nad tym zbytnio zastanawiać. Dobrze było po prostu spędzać czas razem, bez presji.

---

Po południu, kiedy Gavi się obudził, obaj stwierdzili, że ruszą na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie było zbyt wielu ludzi w okolicy, więc mogli spokojnie przejść przez park, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Liście zaczynały opadać z drzew, a listopadowe powietrze niosło ze sobą chłodny, ale orzeźwiający zapach. Idealny dzień na spacer.

– Wiesz, listopad to chyba najbardziej przygnębiający miesiąc w roku – powiedział Pedri, oglądając szare niebo i wdychając chłodne powietrze. – Zawsze mam wrażenie, że wszystko staje się takie… ciemne i ponure.

Gavi patrzył na niego z lekkim zdziwieniem. – Ale przecież to twój miesiąc. Masz urodziny pod koniec listopada – zauważył z uśmiechem.

Pedri spojrzał na niego zaskoczony. – Skąd o tym wiesz? – zapytał, uniósł brwi, patrząc na Gaviego.

Gavi uśmiechnął się chytrze, wzruszając ramionami. – Detektywi nie mogą zdradzać wszystkich swoich sekretów – odpowiedział z lekkim żartem w głosie.

Pedri zaśmiał się, wciąż nie mogąc ukryć zdziwienia. – Kto by pomyślał… – mruknął pod nosem, ale w jego oczach było coś ciepłego, jakby ta drobna uwaga sprawiła mu przyjemność.

– Ja tam lubię Listopad. A poza tym, listopad to tylko chwilowy smutek. Zaraz będą święta – dodał Gavi, patrząc na liście, które wiatr zdmuchiwał z drzew.

Pedri spojrzał na niego z uśmiechem. – Może masz rację. Właściwie to każdy miesiąc staje się coraz mniej dołujący, odkąd mam Ciebie, kto mnie rozbawia.

Gavi tylko zaśmiał się na te słowa. – Więc może w tym roku będziesz musiał zmienić zdanie o listopadzie. Może ten będzie lepszy – powiedział, patrząc na niego z lekko zadziornym uśmiechem.

Obaj szli dalej wzdłuż alejek parku, ciesząc się wspólnym spacerem i tą prostą chwilą, która pozwalała im na chwilę zapomnieć o wszystkim, co działo się w ich życiu zawodowym. I choć nie mówili o tym głośno, wiedzieli, że te drobne gesty, słowa, spędzanie czasu razem były czymś, co ich łączyło, a może i czegoś nowego, co powoli zaczynało się między nimi rodzić.

~~~~

Nie byłam w szkole namówiłam matkę pozdrawiam :*
Mam taki trochę zastój w fabułę ale mam nadzieję że coś się wymyśli.
Swoją drogą kocham jesień. Moja ulubiona pora roku<333

 | Zbrodnia Nadal Trwa | Gadri | Kryminał | CZ.2|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz