15.

42 9 11
                                    

Gdy mieszkała w Nottingham, słyszała wiele pogłosek, które żyły własnym życiem i nigdy nie było wiadomo, skąd się one brały. Jedna mówiła, że Nathaniel Crest nigdy nie wychodził poza Maple Grove, bo tak naprawdę był brzydkim i dzikim potworem. Inna mówiła, że był nieśmiały, czuły i wrażliwy, przez co wolał spędzać czas w samotności, na swoim wzgórzu, z daleka od socjety. A jeszcze inna – że to morderca.

Zdaniem Danielle nie wyglądał ani na brzydkiego potwora, ani na nieśmiałego młodzieńca. Wątpiła także w to, że był mordercą, chociaż ciężko to było ocenić.

Nathaniel odepchnął się od drzwi i wszedł na oblodzony balkon. Spojrzał na dziennikarza i pokręcił głową rozgoryczony.

– Księżna Hawthorn nie wygląda na zadowoloną, gdy zadaje jej się takie pytania, Phoenix.

– Oczywiście, Wasza Wysokość.

– Jeśli jeszcze raz zobaczę, że nękasz księżną Hawthorn takimi pytaniami, rozgniotę cię jak muchę.

– Oczywiście, Wasza Wysokość.

Nathaniel kiwnął głową na znak, aby się oddalił, co Phoenix zrobił dwie sekundy później. Wychodząc, o mało nie przewrócił się na śliskiej, oblodzonej posadzce.

Danielle dalej stała w miejscu, czując, że nie mogła się ruszyć, nawet gdyby chciała. Po pierwsze; bolały ją nogi. Po drugie; właśnie poznała Nathaniela Cresta.

– A więc to ty jesteś przyszłą księżną Hawthorn – odezwał się, oczekując odpowiedzi. Popatrzył na jej gołe stopy i przekrzywił głowę.

Siedziałam z nim zamknięta w szafie.

Serce dudniło jak dzwon, a w głowie miała natłok myśli. Kolejne słowa przelatywały przez jej umysł, nie układając się w żadną logiczną całość. Tak wyglądał człowiek, którym interesował się Szatan.

Siedziałam w szafie Nathaniela Cresta z Nathanielem Crestem w środku.

Okłamał ją. Gdy rozmawiali, wyznała, że nie znała gospodarza, a on milczał. Nie przyznał się, że to on był wspomnianym gospodarzem.

Danielle postawiła wreszcie krok do przodu, starając się nie zdradzać jak bardzo bolały ją nogi. Schowała przeklęte buty za fałdą sukni i dumnie uniosła czoło. Później postawiła kolejny krok i zamierzała opuścić balkon z godnością, zalana chłodem i mrozem, kiedy nagle uderzyła się małym palcem o wystający kawałek lodu. Nathaniel wykrzywił piękną twarz w grymasie, jakby sam poczuł ten cios.

– Do diabła! – krzyknęła wściekła. – Jasna cholera, na wszystkie piekła!

Gospodarz rozdziawił usta w zaskoczeniu. Uniosła stopę, dotknęła jej wolną dłonią, skacząc przy tym niczym ranna żaba, a z palców skapnęła jej krew. Nim zdążyła zakląć bardziej, lord Crest objął Danielle w pasie i zarzucił sobie jej rękę na barki.

– Proszę pójść ze mną. Trzeba te stopy zabandażować.

Odepchnęła się od niego mocno i uderzyła go pięścią w ramię.

– Ał! – Cofnął się nieco. – Za co?!

– Okłamałeś mnie! – krzyknęła, mając gdzieś własne maniery.

Ruszyła przed siebie, kuśtykając, ale on złapał ją za rękę. Była w tym geście podobna desperacja co u Christiana Phoenixa, jednak sam dotyk był o wiele spokojniejszy i cieplejszy.

– Nie oceniaj mnie surowo. Nie chciałem nic ukrywać. Było mi jedynie niezręcznie przedstawiać się w tak... niecodziennej sytuacji. – Wzruszył ramionami jak nieśmiały nastolatek. – Futro z norki cały czas łaskotało mnie w nos. Do tego ta alergia...

Okrutne Istoty || Cruel CreaturesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz