19

0 0 0
                                    

Po ciężkich dniach walki, po pokonaniu Morgany i zjednoczeniu rycerzy wokół Kręgu Przeznaczenia, Camelot w końcu zaczął odzyskiwać swoje dawne blaski. Choć niebezpieczeństwa wciąż czaiły się poza murami, Arthur uznał, że nadszedł czas na chwilę odpoczynku. Zasługiwali na to. Święto miało być nie tylko okazją do uczczenia zwycięstwa, ale także momentem, w którym wszyscy członkowie Kręgu Przeznaczenia mogli poczuć się częścią czegoś większego — zjednoczeni nie tylko w walce, ale i w pokoju.

Zamek Camelot tętnił życiem. W głównych salach i dziedzińcach przygotowywano uczty. Wszędzie unosił się zapach pieczonych mięs, warzyw, chleba, a w powietrzu brzmiały radosne śpiewy i śmiechy. Rycerze i ludzie z królestwa zbierali się, by świętować. Uroczystości miały zjednoczyć wszystkie warstwy społeczne, od najniższych po najwyższe, pokazując, że Camelot był domem dla wszystkich.

Arthur stał w sali tronowej, patrząc przez okna na horyzont, gdzie wciąż widać było ostatnie ślady bitwy. Zamek, choć uszkodzony, teraz lśnił w świetle świeżych pochodni, a ich blask odbijał się od kamieni, nadając temu miejscu aurę nadziei. Król wiedział, że to święto nie było tylko symboliczne — to był punkt przełomowy, który miał pokazać wszystkim, że ich Krąg nie jest tylko zbiorem ludzi walczących o przyszłość. To był związek, który stworzył coś nowego, coś silnego.

„Czas na świętowanie, Arthurze,” powiedział Lancelot, który wszedł do sali, trzymając w dłoniach kielich pełen wina. „Zasłużyłeś na to.”

„I nie tylko ja,” odpowiedział Arthur, uśmiechając się lekko. „To zasługa każdego z nas. Dziś świętujemy razem, jako Krąg.”

Wkrótce cała sala wypełniła się zaproszonymi gośćmi, od rycerzy Okrągłego Stołu po mieszkańców Camelotu. Wszyscy, bez względu na pochodzenie, stanowili część tej samej rodziny. Przewodniczył im Arthur, ale to, co w tej chwili łączyło wszystkich, to nie tylko władza, ale wspólna troska o przyszłość.

Uczta rozpoczęła się od radosnych pieśni, które niosły się po całej sali, wypełniając przestrzeń energią i nadzieją. Bębny wybijające rytm, instrumenty strunowe dodające magii, a wokół stołów gromadzili się ludzie, którzy po raz pierwszy od wielu miesięcy mogli poczuć się wolni, beztroscy, bez strachu o jutrzejszy dzień.

„Dziś nie mamy wrogów,” powiedział Galahad, unosząc kielich w kierunku Arthura. „Tylko przyjaciół i braci.”

„Tak, dziś będziemy cieszyć się tym, co udało nam się ocalić,” dodał Lancelot, zerkając na stoły pełne jedzenia i napojów. „Camelot jest silniejszy niż kiedykolwiek. Krąg Przeznaczenia żyje.”

Arthur wzniósł kielich, a reszta sali zrobiła to samo, wszyscy jednocześnie, jakby byli jednym organizmem. Król wypowiedział kilka słów, które miały zjednoczyć wszystkich w tej chwili triumfu.

„Dziś świętujemy nie tylko nasze zwycięstwo,” zaczął, „ale także nadzieję. Camelot to nie tylko zamek z kamienia. To dom. Dom dla każdego, kto walczy o dobro. Krąg Przeznaczenia nie jest tylko naszą siłą. To wy, ludzie tego królestwa, sprawiacie, że Camelot żyje. Będzie żył, tak długo, jak będziecie gotowi dbać o niego i walczyć o jego przyszłość.”

Słowa Arthura wywołały oklaski, a potem rozbrzmiał radosny śmiech. W tym momencie Arthur poczuł, że jest częścią czegoś więcej niż tylko legendy. Czuł, że jest częścią wspólnoty, która może przetrwać każdą burzę.

Uczta trwała przez całą noc. Mieszkańcy Camelotu śpiewali, tańczyli, a rycerze wznosili toast za przyszłość. Była to chwila spokoju po burzy, chwilowa cisza przed nowymi wyzwaniami, które czekały za horyzontem. Nikt nie wiedział, co przyniesie jutro, ale dzisiaj cieszyli się tym, co udało im się osiągnąć.

Arthur wiedział, że będzie musiał stawić czoła wielu wyzwaniom. Camelot nie był wolny od zagrożeń, a Krąg Przeznaczenia był tylko początkiem. W jego sercu jednak budziła się nadzieja, że nie będzie musiał stawić czoła tej walce samotnie. Jego rycerze byli jego braciami, a ludzie Camelotu — jego siłą.

Kiedy świętowanie zaczęło powoli cichnąć, Arthur podszedł do okna, patrząc na zamek Camelot w pełnej okazałości. W oddali wciąż widać było ciemne chmury, ale on wiedział, że to, co zbudowali, było silniejsze niż jakiekolwiek burze. I nawet jeśli nadchodzące dni przyniosą nowe wyzwania, Krąg Przeznaczenia zawsze będzie stał mocno.

„Dziś świętujemy,” powiedział cicho do siebie, „ale jutro… jutro będziemy gotowi na wszystko.”

I choć noc była pełna radości, w sercu Arthura tliła się powaga. Camelot dopiero zaczynał swoją nową erę, a to, co było ich zadaniem, nie kończyło się na jednej uczcie. Prawdziwe wyzwania dopiero miały nadejść, ale tego wieczoru, przynajmniej na chwilę, wszyscy byli razem, a to wystarczało, by poczuć, że nadzieja naprawdę żyje.

Arthur: Przebudzenie Króla"Inny Świat"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz