10

0 0 0
                                    

Po kilku dniach pełnych podróży i walk, Camelot wciąż stał dumnie w sercu zniszczonego świata. Jego mury, chociaż oblepione kurzem i gruzem, były niczym symbol nieugiętej woli. Jednak wewnątrz zamku czuć było niepokój. Wobec nadchodzącego niebezpieczeństwa, Arthur wiedział, że musiał zebrać swoich rycerzy, by podjąć ważne decyzje, które mogłyby zdecydować o przyszłości nie tylko Camelotu, ale całego świata.

Tym razem nie wystarczyło tylko zbrojne ramię, nie wystarczył sam honor. Musieli zjednoczyć się na głębszym poziomie. Wspólnie mieli znaleźć sposób, by stawić czoła najpotężniejszym wrogom, jakim przyjdzie im się zmierzyć. To była prawdziwa próba nie tylko odwagi, ale i mądrości.

Arthur zaprosił swoich najbliższych towarzyszy do wielkiej sali. Pod kopułą, pod którą rozpościerały się obrazy dawnych zwycięstw i chwały Camelotu, siedzieli wszyscy rycerze Okrągłego Stołu – wkrótce będący częścią „Kręgu Przeznaczenia”.

Lancelot, Galahad, Percival, Gawain, Tristan… Każdy z nich posiadał nie tylko wyjątkowe umiejętności, ale i indywidualną moc, którą teraz mieli połączyć. Camelot nie był już tylko królestwem, był symbolem ich wspólnej walki. Każdy z rycerzy miał inny punkt widzenia, różne doświadczenia, ale teraz musieli porzucić osobiste ambicje i skupić się na jednym – wspólnym celu.

Arthur stanął na czołowej pozycji w sali, na tle rozświetlonego okna, przez które przebijały się promienie zachodzącego słońca. Jego twarz była spokojna, ale wewnętrznie pełna wątpliwości. Musiał podjąć decyzję, która mogła zmienić losy wszystkiego.

„Bracia i siostry,” powiedział, a jego głos rozbrzmiewał w ciszy sali. „Zgromadziliśmy się tutaj, by podjąć decyzję, która nie tylko zdecyduje o przyszłości Camelotu, ale także o całym świecie, który znamy. Ciemność nadchodzi, a wraz z nią nowe zagrożenie. Musimy się przygotować. Musimy działać szybko i skutecznie.”

Jego słowa zawisły w powietrzu, ciężkie jak burzowe chmury. Wszyscy rycerze patrzyli na niego, czekając na kolejny krok, który mógłby określić ich przyszłość. Z każdą chwilą w sali rozbrzmiewało coraz więcej szmerów i cichych szeptów. Kiedy w końcu Arthur zamilkł, Lancelot wstał pierwszy, podchodząc do stołu, który był centralnym punktem sali. W jego dłoni lśnił miecz, którego ostrze odbijało światło z okna.

„Jestem gotów walczyć do końca, jak zawsze,” powiedział Lancelot, patrząc na innych rycerzy. „Ale nie mogę walczyć w ciemno. Potrzebujemy planu, który pozwoli nam przejść przez nadchodzącą burzę. Będziemy musieli nie tylko zmierzyć się z potęgą naszych wrogów, ale również z naszymi własnymi lękami.”

Arthur skinął głową, doceniając szczerość Lancelota. „Masz rację, Lancelocie. Wrogowie nie będą tylko zewnętrzni. Zasiewają naszą nieufność, rozbijają naszą jedność. Musimy sięgnąć po najstarsze siły, które nie zostały jeszcze wyzwolone. Zanim pójdziemy na wojnę, musimy zebrać wszystkie możliwe informacje.”

„Słusznie,” odpowiedział Galahad, jego głos nieco chłodny, ale pełen woli działania. „Czy jednak nie powinniśmy zacząć od czegoś innego? Odkąd wkrótce będziemy musieli stawić czoła każdemu przeciwnikowi z osobna, możemy spróbować zjednoczyć nasze siły w sposób bardziej… zorganizowany. Na co czekamy?”

„Dojdźmy do tego, Galahadzie,” odpowiedział Arthur. „Szukam rozwiązania, które da nam przewagę. Wiem, że każdemu z was można powierzyć coś więcej niż tylko bitwę. Mam wrażenie, że nie wszystkim z nas zostały ujawnione ich prawdziwe moce. A może nie wszystkie w pełni rozumiem ja sam.”

To zdanie, choć wypowiedziane w najspokojniejszym tonie, wywołało w sali chwilową ciszę. Większość rycerzy spojrzała na siebie w zdumieniu, nie rozumiejąc, dokąd zmierza król. Arthur był jedynym, który widział to, czego nie dostrzegali oni – istnienie magii, która nie została jeszcze w pełni ujawniona.

„Wiedźma Morgana,” powiedział w końcu Gawain, patrząc na Arthura z uwagą. „Twoja matka miała wiele sekretów. Wiemy, że była w kontakcie z potężnymi siłami, które nie miały nic wspólnego z magią czarnej mocy. Są jeszcze artefakty, które mogłyby być kluczem do naszej wygranej.”

„Nie tylko magia, ale i... legendarne moce,” dodał Tristan, zbliżając się do stołu. „Tak, jak wasze talenty, Arthur. Wszyscy w tej sali jesteśmy tu z powodu tego, co w nas drzemie. Może to jest czas, by to odkryć.”

„A co z Kręgiem Przeznaczenia?” zapytał Percival, wreszcie zabierając głos. Jego pytanie wywołało u reszty rycerzy chwilowe zamyślenie. W sali zapadła cisza, jakby każde słowo miało swoją wagę.

Arthur skinął głową, wiedząc, że nie było lepszego momentu na takie pytanie. „Krąg Przeznaczenia… to idea, która od dawna funkcjonowała w naszej legendzie. Okrągły Stół był miejscem, gdzie nie było miejsca na hierarchię, na różnice między nami. Jednak Krąg Przeznaczenia to coś więcej. To przestrzeń, która nie tylko ma zjednoczyć nas w walce, ale także pozwoli nam odkryć naszą prawdziwą moc.”

„To nie tylko nasza siła, ale nasza jedność,” powiedział Lancelot, z powagą. „Jeśli zrozumiemy tę koncepcję, może uda nam się połączyć nasze talenty w coś, co pozwoli pokonać wroga. Tylko razem.”

„Zatem Krąg Przeznaczenia…” powtórzył Arthur, czując w sobie poczucie nadziei, które jeszcze nigdy nie towarzyszyło mu w tej mierze. „Zgoda. Niech Krąg Przeznaczenia stanie się naszą siłą.”

Arthur wiedział, że teraz nadszedł czas na większą decyzję. Ta sala, ten stół – stały się teraz miejscem, w którym nie tylko zapadły decyzje dotyczące Camelotu. To tutaj rodził się pomysł, który miał ocalić nie tylko królestwo, ale cały świat.

Arthur: Przebudzenie Króla"Inny Świat"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz