6

0 0 0
                                    


Wszystko wokół Arthura zdawało się wibrować w równym rytmie z jego sercem. Jego dłonie wciąż trzymały się magii, którą uwolnił, ale czuł, że nie jest to wystarczające. Chociaż zniszczył kilka potworów, to nie miało to żadnego większego znaczenia. Z każdą chwilą rosło poczucie, że zbliża się coś znacznie potężniejszego. To, co właśnie zniszczył, było tylko zwiastunem czegoś znacznie gorszego, a on wciąż nie miał pojęcia, z czym miał do czynienia.

Gawain nie spuszczał z niego wzroku. „Arthur,” powiedział, a w jego głosie brzmiała nuta troski, „to dopiero początek. Jesteś silny, ale to nie wystarczy. Jeśli nie zrozumiesz, czym jest ta magia, czym jest ten świat, nie przetrwasz kolejnego ataku.”

Arthur stłumił niepokój w sobie. Wiedział, że musiał się skupić, że nie miał już czasu na wątpliwości. Przed nimi były potwory, a potem prawdziwy wróg. Kiedy spojrzał na Gawaina, dostrzegł zmarszczone brwi, co oznaczało, że jego towarzysz również był zaniepokojony. To nie był moment na rozmowy o przeznaczeniu. To był moment, by stawić czoła temu, co nadchodziło.

„Co mamy zrobić?” zapytał, starając się zapanować nad swoim głosem.

Gawain wskazał na wzgórza, gdzie powoli zbliżała się ciemność. „Przede wszystkim musimy wiedzieć, kto stoi za tym atakiem. Te potwory... one nie są zwykłymi bestiami. Ktoś je kontroluje. A ten ktoś jest potężniejszy, niż myślisz.”

Arthur skinął głową, starając się uporządkować myśli. Musiał dowiedzieć się, kim jest ten nieznany wróg, który zagraża Camelotowi. Po chwili Gawain dodał:

„I musisz zrozumieć, że twoja moc jest związana z tym światem. To nie jest magia, którą możesz kontrolować jak zwykłe zaklęcie. To coś, co płynie przez tę ziemię od zarania dziejów, coś, co daje życie wszystkim stworzeniom. To starożytna energia, której nie rozumiesz, ale ona cię wzywa.”

„Wzywa?” Arthur uniósł brwi, czując, że te słowa mają dla niego głęboki sens, choć na pierwszy rzut oka były trudne do pojęcia.

„Tak,” odpowiedział Gawain, patrząc na niego uważnie. „Twoje pochodzenie jest związane z tą mocą. Camelot, który kiedyś rządził tym światem, nie był zwykłym królestwem. Był sercem magii. Ty... masz w sobie coś więcej. I nie chodzi tylko o to, że jesteś w stanie używać tej mocy. Musisz zrozumieć, jak się z nią połączyć. Inaczej ta walka cię pochłonie.”

Arthur nie wiedział, co miał o tym myśleć, ale czuł, jak w jego wnętrzu zaczyna rosnąć poczucie przeznaczenia. Każdy krok, który stawiał, prowadził go do czegoś większego. Może nie rozumiał jeszcze w pełni tej magii, ale zaczynał rozumieć, że to nie była tylko energia. To była część jego samego.

„Ale jak mam się połączyć z tą mocą?” zapytał, wciąż niepewny.

Gawain spojrzał na niego przez chwilę, jakby rozważał odpowiedź. „Zaufaj temu, co czujesz. Magia nie jest czymś, co możesz w pełni zrozumieć za pomocą rozumu. To coś, co musisz poczuć w sercu. Czasami odpowiedzi nie są w książkach, tylko w tym, co mamy w sobie. I w tym, co zostawili nasi przodkowie.”

Arthur spojrzał w kierunku wzgórz, gdzie ciemność powoli rozlewała się po ziemi jak gęsta mgła. Zbliżały się nowe fale wrogów. Potwory, ale nie tylko – coś bardziej niebezpiecznego. I czuł, że magia, którą posiadał, była odpowiedzią na to zło. Mimo że wciąż nie rozumiał, czuł, jak z każdą chwilą staje się coraz silniejszy, jakby jego ciało i umysł zaczynały dostosowywać się do tego, co miało nadejść.

„Musimy wyjść naprzeciw,” powiedział Arthur, z determinacją w głosie. „Nie będę czekał na to, aż wróg przyjdzie do nas. Walka czeka.”

Gawain spojrzał na niego, a w jego oczach pojawiła się nuta podziwu. „To dobra decyzja. Ale musisz być ostrożny. Zawsze jest coś, czego nie przewidzisz.”

Obaj ruszyli w stronę zamek, a za nimi wciąż niosła się burza. Wiatr wiał coraz silniej, a na niebie pojawiły się ciemne chmury. Było jasne, że nadchodzi coś potężnego, coś, co zmieni wszystko.

Kiedy dotarli na szczyt wzgórza, Arthur poczuł, jak cała jego energia nagle wybucha. Na chwilę świat wokół niego zniknął, a jedynym, co czuł, była potężna siła, która płynęła przez niego, jakby wzywała go do działania. Z ciała wystrzeliły strumienie światła, które przecięły mrok, ale nie wystarczyły, by rozjaśnić całą okolicę. Ciężki cień zaczął się zbliżać. To nie były tylko potwory, to była cała armia. Armia, która była pod panowaniem ciemnego maga.

„To oni,” szepnął Gawain, patrząc w stronę nadciągających ciemnych sylwetek. „Ciemna magia. Z tej samej rodziny, co ty.”

Arthur poczuł, jak serce bije w szybszym rytmie. Wiedział, że nadchodzi coś, z czym nie będzie łatwo sobie poradzić. Ale w tej chwili zrozumiał coś ważnego. To była jego wojna. Jego walka. I nie zamierzał od niej uciekać.

„Przygotuj się, Gawain. Nadchodzi burza.”

Arthur: Przebudzenie Króla"Inny Świat"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz