Dla przyjaciół

6 1 0
                                    

Pov: Toya

Wróciłem do domu jednak mój tata nie był zadowolony z tego jak późno wracam, i w jakim stanie wracam.
- Jestem w domu... - powiedziałem I spojrzałem na tatę, który patrzył na mnie poważnym wzrokiem.
- Co to za bandaż. Gdzie byłeś. Czemu wracasz późno. Zapominasz chyba co powinieneś robić i jest najważniejsze w tym domu. - powiedział wkurzony.
- Tato... byłem z przyjaciółmi to niechcący się stało.. przepraszam no.. nie przeszkodzi mi to w grze naprawdę..! - powiedziałem lekko podłamanym głosem.
- Mhm. Niedługo będziesz mieć wystawę talentów w szkole. Zostałem zaproszony tam więc przyjdę. Nie ośmiesz mnie i po prostu zagraj na fortepianie I skrzypcach jak należy. ROZUMIEMY SIĘ? - powiedział głośno. Na co ja szybko potaknąłem głową.
- Uh.. tato a ja mam pytanie... Bo mamy wycieczkę w klasie ja wiem że mi nigdy nie pozwalasz bo to są bzdury ale jeśli uda mi się cie zadowolić.. pozwolisz mi ten raz..? - spytałem na co tata głośno Wzdechnął oburzony.
- Toya. Eh... jeśli wystarczająco się postarasz to się ZASTANOWIĘ. Także marsz do skrzypiec ćwiczyć aż do północy. - powiedział rozkazujaco na co ja szybko pobiegłem do pokoju za nim mogło się coś gorszego stać. Od razu zabrałem się za doskonalenie moich piosenek tak żeby zadowolić mojego ojca.

Tak naprawdę to grałem do upadłego aż w końcu bezsilnie odkładając skrzypce rzuciłem się na łóżko zasypiając.

Starałem się trenować dzień w dzień, nie wychodziłem w tym tygodniu w ogóle z moimi przyjaciółmi chciałem z nimi jechać na te wycieczkę więc codziennie wracałem po szkole do domu i ćwiczyłem do późnej nocy. Co prawda odpisywałem im ale i tak za dużo z nimi nie gadałem... Musiałem się postarać.

Minął tydzień i w końcu nadszedł ten dzień w poniedziałek na 10 rano, odbędzie się pokaz talentów najwybitniejszych uczniów szkoły..
Ubrałem czarną koszule i spodnie wraz z czarnym krawatem ułożyłem włosy I zszedłem na dół z swoimi skrzypcami, mój tata już gotowy czekał na mnie w wyjściu. Moja mama nas pożegnała a ja z nim poszedłem do auta. Dojechaliśmy bardzo szybko a ja wysiadłem wraz z tatą, który dziś w taki ważny dzień w mojej szkole musi zachować "twarz dobrego ojca" przed kamerami. Wyszliśmy z auta gdy wziął mnie pod rękę i z uśmiechem szedł do szkoły. Co oczywiście musiałem się również uśmiechnąć, gdy weszliśmy do szkoły mojego tatę zagadał inny znajomy więc przeprosiłem go i powiedziałem że udam się już na próbę.

Szybkim tempem udałem się na salę jednak po drodze spotkałem jeszcze Akito.
- O- Toya woahhh ładnie wyglądasz- powiedział z uśmiechem do mnie.
- Uh... dziękuję Akito.. I tak na szybko się szykowałem - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- A no tak... zabiegany jesteś w tym tygodniu co nie...? Będziesz miał czas w kolejnym chociaż trochę? - spytał się mnie.
- Wiesz co Akito.. możliwe nawet że pojadę na wycieczkę tylko no nie mogę teraz gadać... Bo.. uh.. oglądaj mnie na auli dobrze!! Postaram się jak najlepiej zagrać również dla was - uśmiechnąłem się Szybkim krokiem idąc na aule zostawiając mojego rudowłosego przyjaciela z tyłu.

Byłem na końcu listy bo mój tata twierdził ze ci na końcu zawsze robią najlepsze wrażenie, nie narzekałem. Miałem więcej czasu na przygotowanie się.
Trenowałem aż nie zostałem zawołany, co mnie bardzo zestresowało, obawiałem się że nie usatysfakcjonuje mojego ojca... No nic muszę się postarać.

Wyszedłem na scenę mojej szkoły kłaniając się najpierw przed wszystkimi. Co mogę zrobić by usatysfakcjonować mojego ojca to zagrać na fortepianie jeden z najtrudniejszych utworów na świecie. Więc starałem się idealnie zagrać utwór sonata księżycowa część 3 uczyłem się tego bardzo długo, miałem tak dużą nadzieję że wyjdzie mi to idealnie, że nawet nie wiedziałem kiedy zagrałem całość a publiczność mi klaskała tyle że... czy zagrałem to idealnie..? Nie pamiętam już... Po prostu wziąłem skrzypce tym razem grając na nich, co prawda na skrzypcach jest trudniej grać ale.. zagrałem kaprys nr 24 czyli najtrudniejszy utwór jaki można zagrać na świecie. Akurat tutaj już czułem moje zmęczenie to jak palce mi już zachwile będą krwawić... uhh.. Nienawidzę tego uczucia gdy wiem że już nie mogę a mimo to dalej gram gram i gram.
Po kilku minutach skończyłem i walczyłem z samym sobą by się nie przewrócić. Ukłoniłem się do widowni schodząc z niej i idąc na zaplecze. Szybko się ogarnąłem I wyszedłem do mojego taty.
Uśmiechał się do mnie i był miły, ah tak w końcu nas kamerują. Stanęliśmy przy stance a jeden dziennikarz zadawał mojemu tacie pytania.
- Oczywiście. Jestem z mojego syna bardzo dumny. Wiem że kocha to co robi i wkłada to w całe serce, cieszę się że poszedł scieszką braci i robi to co kocha. Jestem pod wrażeniem tego ile potrafi się nauczyć i napewno jest dumą aktualnie mej rodzinyc- powiedział z uśmiechem na twarzy. Tsch. kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa. Wszystko to kłamstwa a jednak z uśmiechem się z nim zgodziłem. Zrobili nam parę wspólnych zdjęć, mówił jaki to ja jestem wspaniały.

Udało mi się wymknąć na jakiś czas. Poszedłem do sali która akurat nie była pusta gdy zamknąłem za sobą drzwi zobaczyłem również w sali Kohane An I Akito popatrzyli się na mnie.
- WOOO TOYA! - podbiegła do mnie kohane wraz z An
- Wielki szacun że się tego nauczyłeś musiało być to ciężkie!! - powiedziała An.
- Mhm ta było... dzięki.. - powiedziałem lekko cichym głosem.
A Akito patrzył na mnie zmartwiony z daleka.
- A jak tam się czujesz...? - spytała Kohane.. a mnie totalnie odcięło obraz zaczął mi się rozmazywać, po prostu podszedłem do Akito jak najbliżej i... zemdlałem.

Pov: Akito

Widziałem już od początku tamtego tygodnia że coś jest bardzo nie tak jeszcze bardziej niż wcześniej, Toya miał doły pod oczami chodził jak trup nie gadał z nami praktycznie w ogóle.. martwiłem się i widocznie był ku temu powód. Złapałem go w ostatniej chwili za nim zemdlał. Dziewczyny patrzyły w szoku.
- Boże toya! - wziąłem go szybko na ręce. A dziewczyny do nas podbiegły.
- He!?!? On zemdlał! - krzyknęła kohane.
- An weź bluzę z mojej ławki i moją wode a ty Kohane apteczkę z końca  sali. - powiedziałem do nich zachowując zimną krew. Mając Toye na rękach usiadłem z nim pod ścianą bo uznałem że tak będzie wygodniej dla nas obydwóch i trzymałem w swoich rękach, dziewczyny szybko wykonały to o co je poprosiłem. An okryła szybko toye moją bluzą a Kohane nakleiła plastry na krwawiące palce Toyi.
- Mhm... przemęczył się kurwa... mógłby bardziej uważać naprawdę.. zachwile się pewnie obudzi nie panikujcie... - powiedziałem chociaż sam byłem zmartwiony jego stanem.

Pov: Toya

Otworzyłem oczy, wszystko było jeszcze rozmazane, dźwięki wygłuszone... po chwili wszystko się wyostrzyło.
- Obudził się!!! - krzyknęła Kohane gdy patrzyłem na wszystkich z dołu.
- Co.. Gdzie ja... - popatrzyłem na rude włosy które zasłaniały mi lekko obraz.. CZEKAJCIE CZY JA WŁAŚNIE LEŻE NA KOLANACH AKITO. Popatrzyłem na niego lekko zszokowany.
- A-a-akito..!? - krzyknąłem słabym głosem na co on na mnie spojrzał.
- Hmmm księżniczka się obudziła? To super. Może się już tak nie przemęczaj he? I ubieraj stosowanie do pogody - powiedział zakładając na mnie jego bluzę która byłem okryty, zaczerwieniłem się lekko.
- Ja- przepraszam.. uh.. tak wyszło że no.. - powiedziałem nie wiedząc jak się wytłumaczyć lekko się podniosłem by usiąść.
- Mh.. już się nie tłumacz bo i tak skłamiesz mi tutaj - powiedział glaskając mnie po włosach I wstając.
- Boże jakie szczęście że nic ci nie jest... pewnie twój tata na ciebie czeka... - powiedziała An
- Chodź odprowadzimy cie chociaż na korytarz - powiedziała Kohane a ja potaknąłem głową gdy Akito dał mi swoją rękę by pomóc mi wstać i wziął swoją wodę.
- Napij się.. albo po prostu weź sobie tą wodę.. bluzę też mi oddasz później najwyżej następnym razem weź kurtkę czy coś.. - powiedział odwracając wzrok a ja lekko się uśmiechnąłem. Woah.. pije z butelki Akito... Pomyślałem gdy piłem jego wodę. Chwila... CHWILA JA PIJĘ Z BUTELKI AKITO. ON TEŻ Z NIEJ PIŁ!? TO ZNACZY ŻE SIĘ POCAŁOWALIŚMY!? JESTEM GEJEM!? OD KIEDY!?!?! Mówiłem w myślach spanikowany, gdy Kohane klasnęła mi przed oczami.
- Halooo? toya wychodzimy - powiedziała Kohane a ja lekko się otrząsnąłem. Wyszliśmy z klasy a Akito cały czas mnie asekurował bym napewno znów nie zemdlał. Dziewczyny po chwili poszły już bo musiały coś zrobić.
- Mh.. dziękuję Akito.. - powiedziałem cicho.
- Nie ma za co po prostu odwdzięcz się tym że będziesz dbał o siebie - powiedział lekko się uśmiechając i klepiąc mnie po ramieniu.
- Mhm! Obiecuje że będ- - nie dokończyłem gdy lekko się przestraszyłem widząc mojego ojca który właśnie daje swoją rękę na moje ramie I uśmiecha się do Akito.
- Toya chyba będziemy już iść. Pożegnaj się z kolegą. - powiedział lekko wkurzonym głosem, nie wiem czemu I NIE WIEM CZY TO DOBRZE DLA RUDEGO ŻE WŁAŚNIE ZROBIŁ MOJEMU TACIE SIDE EYEA.
- uh.. Pa..? - powiedziałem krótko nie chcąc by mój tata wiedział cokolwiek o Akito nawet to jak ma na imię.
- Mhm Pa Toya. - spojrzał się miło na mnie po czym przekierował swój groźny wzrok na mojego tatę.
- Dowidzenia - powiedział odchodząc. Odetchnąłem lekko z ulgą że poszedł bałbym się co mogło by się stać jakby postał tu dłużej...
- idziemy bachorze. - powiedzial mój tata a z racji że nikogo już nie było w zasięgu wzroku to po prostu mocno łapiąc mnie za nadgarstek wyszedł ze mną ze szkoły i wpakował do auta.

Jechaliśmy w mocnej ciszy gdy tata w końcu powiedział.
- Niech Ci będzie. Daj zgodę podpisze ci ją. JEDYNY RAZ NIE MYŚL SOBIE. WKURZYŁEŚ MNIE I TAK DZIŚ WYSTARCZAJĄCO - Powiedział oschle ojciec. Mimo tego co powiedział na końcu bardzo mnie to ucieszyło, to znaczy że moje wysiłki nie poszły na marne.

Dzisiaj wyjątkowo mi się nie oberwało, nawet miałem podpisaną zgodę. No i zasnąłem zadowolony w bluzie Akito Shinonome.

To ty mnie uratowałeś - Akito x ToyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz